Prawdziwy dziennikarz zanim zasiądzie do pracy zbiera materiały. Ja tu obecna "żur-na-lista " zwana potocznie Carrie Bradshaw od siedmiu boleści skrupulatnie notateczki robiłam. Zapiski z życia...Bo przyszło mi z mężczyzną być! Wywiad środowiskowy wśród matek, żon i kochanek poczyniony. Czas więc męskie złote myśli przelać na papier...
Wszystkie drogie Panie wiemy że błękitny, kobaltowy, indygo i granat to osobne kolory. Facet Wam zawsze powie: NIEBIESKI! Jak to z nimi jest? Mają mniejsze podwzgórze estetyczne czy mniej czopków siatkówkowych ( wrażliwych na barwy komórek nerwowych oka)? To takie urocze gdy prosisz:
- Kotku weź te turkusowe!
- Ale, że jakie???
Znacie filmiki " My boyfriend does my make up"? Kto piał? Kto piał? Oprócz Been Boozled challenge to mój ulubiony odmóżdżacz;) Gdy facet chce się wypowiedzieć o makijażu to tak jak byśmy my "spalonego" komuś tłumaczyły! Znawczynie tematu;)
Pal to licho jeśli traficie na faceta, który jest Waszym misiaczkiem co nie wie, że słowo FUKSJA istnieje naprawdę i COŚ oznacza! Sytuacja ma się nie ciekawie jeśli Pan od serca myśli, że urodziłyście się z makijażem, a to złoto na powiekach ma 24 karaty! Panowie! Po wieczornym prysznicu i porannym przebudzeniu to wciąż MY, a nie gorsza wersja nas...I do tych co nie akceptują swoich kobiet bez tapety: My możemy sobie coś przedłużyć i coś powiększyć w 15 minut...A wy?
Mój wybranek akceptuje mnie z czego niezmiernie sie cieszę. Jednak na pytanie w jakim makijażu lubi mnie najbardziej odpowieda: "Ja widzę tylko różnicę z czy bez"! No zabić to mało;) Gdy ja mówię, ze wchodzę do INGLOTA po duraline, pigmenty i "ajlajner" on mi rekurencją, monadą i iteracją odpłaca..Ot taka mała pogadanka mejkapistki z programistą;) Na nic też tłumaczenie, że przed samym wyjściem na bibę obowiązuje tylko jedna pozycja;) Bo mi tynk odpadnie!
W wywiadzie przeprowadzonym dowiedziałam sie między innymi:
- Że eyelinerem robi się W OKU kreskę;)
- To jest puder pudrowy, to brązowy, a to...hmmm ...puder do świecenia!
( po kolei: ryżowy z Paese+ brązer+ Soft & Gentle)
- Błyszczyk jest do nabłyszczania, a szminka do "naszminiania";)))
- Z kolei podkład do podkładania:)
- Czy serum robi się z sera?- zapytał ślubny mojej kumpelki!!!
Taaak...Słodkie to i milusie...Przecież każdy jest dobry w czymś innym. Nasza strona ostra i strona tępa jak mówił ktoś mądry! A to moja ostatnia rozmowa z kolegą małżonkiem podczas zakupu auta:
- On: To jadę do tego komisu... Jakby co to brać srebrny czy czerwony?
- Ja: Misiu! No jak to? Taki żeby mi do ulubionej szminki pasował:)))
- On: (facepalm)
czwartek, 28 maja 2015
środa, 27 maja 2015
Make up battery!
Zapytał mnie ktoś mi bliski po co się "tapetuję" codziennie rano gdy nigdzie nie wychodzę, a moja Oliwka to i tak mi gila na buzi rozetrze przytulając się czule... Dlaczego? WHY? WARUM?
W odpowiedzi post bo u mnie nie inaczej!
Próżna jestem, zakompleksiona czy mam zbyt dużo czasu, że tak "Soft & Gentle" marnuję żeby mnie ściany kochały i mop podziwiał? A może to zwykłe uzależnienie? Jak się nie zrobię to mam stadium delirium i nic tylko tylko do AA (właściwie AM) się zapisać!
Mam na imię Monika i jestem mejkapoholiczką! Siądźcie ze mną w kółeczku i podajmy sobie ręce...
Wyobrażacie sobie te łzy i zwierzenia..." Hlip,hlip... buu...nie mogę...nie mogę...BUUU...Nie mogę wyjść bez smoky...
Jest to niestety przypadłość nieuleczalna! Można zagłuszać objawy, ale wirus ten chyba zmienia nasze DNA! Ale wiecie co? Nie leczcie mnie! Odmawiam terapi! Bo kocham tą chorobę i pragnę zarażać nią inne kobiety! Bo makijaż pomaga! Daje kolorowego kopa...O ile lepiej będziecie się czuły gdy zatrzyma Was Pan Władza, a Wy mu pomachacie rzęsami wytuszowanymi...Jak miło przywita się z Wami lekarz rodzinny gdy wśród mam "polarowych" zobaczy rumiany polik i błysk w kąciku oka;)
A co do umalowanej kury domowej;) Jak to mówią: Nigdy nie wiesz co Ci dzień przyniesie...A może zapuka przystojny kominiarz, a może przyjdzie sąsiad po sól, a może po prostu Wasz szanowny kolega małżonek wyciągnie Was z domu niespodziewanie...( marzenia... te duże i te maleńkie;)
Kim K nie jestem! Nie robię codziennie "nowej" facjaty. O ile lepiej jednak czuję się z podkładem,różem, tuszem i ukochaną czerwona szminką. Widziałybyście minę kuriera gdy kiedyś z paczuszką przyjechał...Na schodach by się potknął bo tak się oglądał. Urocze! Minimum pracy, maximum dowartościowania! Malujcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny;)
W odpowiedzi post bo u mnie nie inaczej!
Próżna jestem, zakompleksiona czy mam zbyt dużo czasu, że tak "Soft & Gentle" marnuję żeby mnie ściany kochały i mop podziwiał? A może to zwykłe uzależnienie? Jak się nie zrobię to mam stadium delirium i nic tylko tylko do AA (właściwie AM) się zapisać!
Mam na imię Monika i jestem mejkapoholiczką! Siądźcie ze mną w kółeczku i podajmy sobie ręce...
Wyobrażacie sobie te łzy i zwierzenia..." Hlip,hlip... buu...nie mogę...nie mogę...BUUU...Nie mogę wyjść bez smoky...
Jest to niestety przypadłość nieuleczalna! Można zagłuszać objawy, ale wirus ten chyba zmienia nasze DNA! Ale wiecie co? Nie leczcie mnie! Odmawiam terapi! Bo kocham tą chorobę i pragnę zarażać nią inne kobiety! Bo makijaż pomaga! Daje kolorowego kopa...O ile lepiej będziecie się czuły gdy zatrzyma Was Pan Władza, a Wy mu pomachacie rzęsami wytuszowanymi...Jak miło przywita się z Wami lekarz rodzinny gdy wśród mam "polarowych" zobaczy rumiany polik i błysk w kąciku oka;)
A co do umalowanej kury domowej;) Jak to mówią: Nigdy nie wiesz co Ci dzień przyniesie...A może zapuka przystojny kominiarz, a może przyjdzie sąsiad po sól, a może po prostu Wasz szanowny kolega małżonek wyciągnie Was z domu niespodziewanie...( marzenia... te duże i te maleńkie;)
Kim K nie jestem! Nie robię codziennie "nowej" facjaty. O ile lepiej jednak czuję się z podkładem,różem, tuszem i ukochaną czerwona szminką. Widziałybyście minę kuriera gdy kiedyś z paczuszką przyjechał...Na schodach by się potknął bo tak się oglądał. Urocze! Minimum pracy, maximum dowartościowania! Malujcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny;)
"...doktorze...może...pomoże..."
Na wstępie lub po przeczytaniu posta odeślę Was do pewnego filmiku na "jutubie". Dziewczyna zwie się Azjatycki Cukier, a tytuł vloga to "Guz w piersi- moja historia z 2007 roku". Polecam go choćby po to żeby pokazać Wam, że nie tylko ja mam takie doświadczenia "medyczne"... Tak złe, że czas stąd WIAĆ!
Nie chcę być nudna...W końcu ile możecie śmiać się czytając moje "żarciki";) Na takie felietony znów przyjdzie czas... Już wkrótce! Bo ja naprawdę radosna jestem... Pomimo wielu w tym kraju czynników nie sprzyjających;) Moja psiapsióla mówi, że mnie czasem nie czyta bo trzeba otaczać się w życiu samymi "pozytywami"...Proponuję aby potraktować ten tekst z uśmiechem od ucha do ucha czyli: Jupiiii! Ta Monia ma gorzej niż ja;)))
Taaak...Macie lepiej! Bo nadzieją mą wielką jest to że Was takie przypadki nie spotykają i że każdy kontakt z "fartuchami" wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa! Ja to chyba pechowa w tym temacie jestem! Podzielę się i zostawmy to raz na zawsze!
1. PRZYCHODNIA REJONOWA
Pan Doktor (ginekolog położnik) po tym jak domagałam się pierwszego USG w ciąży rzucił mi (dosłownie) wydruk z "fasolką" i zapytał; "I co? Do kogo podobne?"
2. OSTRY DYŻUR
Po przewiezieniu mnie karetką do szpitala gdy straciłam przytomność z powodu odwodnienia (jelitówka...czaaad!) Panie pielęgniarki: "Co to? Zatrucie lekami? Anemiczka jakaś..."
15 razy przez 40 minut kłuto mnie w dłonie nie mogąc znaleźć żyły... Ale szklanki wody nie mogłam się doprosić żeby się nawodnić :\
3. PORODÓWKA
Dostałam w pysk od położnej gdy krzyczałam podczas skurczy!!!!!!!!!!
4.OPIEKA NOCNA I WEEKENDOWA
Po trzech godzinach czekania z gorączkującym dzieckiem weszłam do gabinetu lekarskiego. Za biurkiem siedział 70 letni dziadek... Na moje: dzień dobry odpowiedział mi że wcale nie taki dobry bo tam jest słońce, a on tu musi siedzieć :\ A gdy moja ledwo ponad roczna mała się rozpłakała ze strachu, uznał, że nie umiem dziecka uspokoić, więc jest nie wychowane...:/
5. "SEPTYK"
USG przed porodem na oddziale zwanym przez pacjentki "Zieloną Milą". (Seledynowe "linoleum", zepsuty od lat kibel i tam zawsze idziesz jak na skazanie...) " Czemu to dziecko takie małe? Pewnie pani pali...albo pije..."
6. ODDZIAŁ NOWORODKOWY
Drugie narodziny (cesarka to też poród)! Podczas wypisu Pani Doktor Neonatolog w obecności sześciu innych mam: Dlaczego to dziecko małe? Nikt Pani nie powiedział, że w ciąży się nie odchudza:/
I tu muszę wyjaśnić, że obydwie dziewczynki urodziły się z wagą 2,5 kg i 10 punktami! Są zdrowe, wesołe i maleńkie jak mamunia;)))
7.SALA OPERACYJNA
I mój najgorszy koszmar...Krwotok 2h po pierwszym cięciu...Panu doktorowi przyszło niestety robić operację gdy zbierał się do domu po dniówce. Strasznie wściekły był... I tak się spieszył, że kiepsko mu ten ścieg dziergany wyszedł. Macica się popruła, a ja bym zeszła nie poznając swojego dziecka!
Pomino tych lekko drastycznych doświadczeń staram się jakieś usprawiedliwienie dla służb medycznych znaleźć... Tutaj powieje moim patriotyzmem;) W kaju w którym pielegniarka zarabia 600$, a w takiej np Australii 5000$ bez dodatków za nocki i premii (to będzie jakieś 1000$ na plusie), pielęgniarka ta radosna chodzić nie może! Otoczenie i atmosfera w szpitalach też optymizmem nie napawa... A limity NFZ? Co zrobić...UCIEKAĆ!
Jak nie płacisz...Czekasz
Jak nie chcesz czekać...Płacisz
Cenny czas i bezcenne zdrowie w tym kraju jedynie za kasę!
Nie chcę być nudna...W końcu ile możecie śmiać się czytając moje "żarciki";) Na takie felietony znów przyjdzie czas... Już wkrótce! Bo ja naprawdę radosna jestem... Pomimo wielu w tym kraju czynników nie sprzyjających;) Moja psiapsióla mówi, że mnie czasem nie czyta bo trzeba otaczać się w życiu samymi "pozytywami"...Proponuję aby potraktować ten tekst z uśmiechem od ucha do ucha czyli: Jupiiii! Ta Monia ma gorzej niż ja;)))
Taaak...Macie lepiej! Bo nadzieją mą wielką jest to że Was takie przypadki nie spotykają i że każdy kontakt z "fartuchami" wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa! Ja to chyba pechowa w tym temacie jestem! Podzielę się i zostawmy to raz na zawsze!
1. PRZYCHODNIA REJONOWA
Pan Doktor (ginekolog położnik) po tym jak domagałam się pierwszego USG w ciąży rzucił mi (dosłownie) wydruk z "fasolką" i zapytał; "I co? Do kogo podobne?"
2. OSTRY DYŻUR
Po przewiezieniu mnie karetką do szpitala gdy straciłam przytomność z powodu odwodnienia (jelitówka...czaaad!) Panie pielęgniarki: "Co to? Zatrucie lekami? Anemiczka jakaś..."
15 razy przez 40 minut kłuto mnie w dłonie nie mogąc znaleźć żyły... Ale szklanki wody nie mogłam się doprosić żeby się nawodnić :\
3. PORODÓWKA
Dostałam w pysk od położnej gdy krzyczałam podczas skurczy!!!!!!!!!!
4.OPIEKA NOCNA I WEEKENDOWA
Po trzech godzinach czekania z gorączkującym dzieckiem weszłam do gabinetu lekarskiego. Za biurkiem siedział 70 letni dziadek... Na moje: dzień dobry odpowiedział mi że wcale nie taki dobry bo tam jest słońce, a on tu musi siedzieć :\ A gdy moja ledwo ponad roczna mała się rozpłakała ze strachu, uznał, że nie umiem dziecka uspokoić, więc jest nie wychowane...:/
5. "SEPTYK"
USG przed porodem na oddziale zwanym przez pacjentki "Zieloną Milą". (Seledynowe "linoleum", zepsuty od lat kibel i tam zawsze idziesz jak na skazanie...) " Czemu to dziecko takie małe? Pewnie pani pali...albo pije..."
6. ODDZIAŁ NOWORODKOWY
Drugie narodziny (cesarka to też poród)! Podczas wypisu Pani Doktor Neonatolog w obecności sześciu innych mam: Dlaczego to dziecko małe? Nikt Pani nie powiedział, że w ciąży się nie odchudza:/
I tu muszę wyjaśnić, że obydwie dziewczynki urodziły się z wagą 2,5 kg i 10 punktami! Są zdrowe, wesołe i maleńkie jak mamunia;)))
7.SALA OPERACYJNA
I mój najgorszy koszmar...Krwotok 2h po pierwszym cięciu...Panu doktorowi przyszło niestety robić operację gdy zbierał się do domu po dniówce. Strasznie wściekły był... I tak się spieszył, że kiepsko mu ten ścieg dziergany wyszedł. Macica się popruła, a ja bym zeszła nie poznając swojego dziecka!
Pomino tych lekko drastycznych doświadczeń staram się jakieś usprawiedliwienie dla służb medycznych znaleźć... Tutaj powieje moim patriotyzmem;) W kaju w którym pielegniarka zarabia 600$, a w takiej np Australii 5000$ bez dodatków za nocki i premii (to będzie jakieś 1000$ na plusie), pielęgniarka ta radosna chodzić nie może! Otoczenie i atmosfera w szpitalach też optymizmem nie napawa... A limity NFZ? Co zrobić...UCIEKAĆ!
Jak nie płacisz...Czekasz
Jak nie chcesz czekać...Płacisz
Cenny czas i bezcenne zdrowie w tym kraju jedynie za kasę!
poniedziałek, 25 maja 2015
7 w 1
Pragnę dziś Wam powiedzieć
Co zdarza się rzadko
Jak to jest urodzić
Jak to jest być matką
Mam dwie córeczki kochane
Jak pralinki słodkie
Lecz czy macierzyństwo
Aż tak ocieka miodkiem?
Jest taki dzień nasz wspaniały
Jedyny w roku taki
Że nam powinny odpuścić
Wszystkie nasze dzieciaki
Że chcemy pozostać sobą
Że chcemy być kobietami
Nie tylko perfekcjonizm
Czyni nas matkami!!!
Opowiem Wam dzisiaj po mojemu (czyli bardzo subtelnie;) o tym co we mnie krzyczy! I walnijcie mnie czymś twardym co macie pod ręką, ale cukierkowo nie będzie! Usmarkaną obecnie słodycz biegającą radośnie po domu mam na co dzień...
Odwieczna wojna! Konflikt co najmniej zbrojny! Matka pracująca kontra matka kura domowa. Kto ma gorzej drodzy Państwo? And the winner is.....No właśnie...KTO? Ja tego nie ocenię...bo właściwie patrzę na to z dwóch perspektyw. Z jednej strony nie pracując otępiałam! Na zakupy chodziłam z kalkulatorem bo oduczyłam się liczyć...Czasem też przez tydzień z nikim dorosłym słowa nie zamieniłam gdy laski chore, a chłop w delegacji...A z drugiej...Trzy makijaże, obiad, zakupy ,kupa....Ja pier...nicze! Kto to ogarnie?
Jestem taka ciocia dobra rada i drogie Mamusie powiem Wam słów kilka. Perfekcyjna matka, Pani domu, kucharka, sprzataczka, kochanka, kobieta pracująca i szofer czyli....7 w1 NIE ISTNIEJE! I żeby umilić ten patetyczny dzień i zdjąć mu z barków ciężar doskonałości powiem:
- Jeśli po raz trzeci nie chce Wam się wyjść na plac zabaw...Zapodajcie dziecku Peppę! Czasem wolno...Naprawdę!
- Macie pełne prawo (może nie codziennie;) narąbać się z kumpelą wieczorem zostawiając bąble z osobistym, prywatnym...OJCEM!
- Możecie raz na jakiś czas zamówić sobie "chińczyka" czyli łeptowina i sajgonki raz proszę! Niech Wam ktoś wreszcie obiad ugotuje!
- Jeśli macie ochotę wyjść do piaskownicy w szpilkach i pełnej tapecie... Proszę bardzo! A co! Trza się czasem wylaszczyć! A jak nie to wskoczcie w dresik i cichobiegi, a mejkapy miejcie w dupie!
- Możecie płakać gdy w ulewę i wiatr z zakupami, parasolami, folią przeciwdeszczową i dwójką dzieci wchodzicie do domu! MACIE PRAWO WYĆ! Ze szczęścia! Home sweet home!!!
- Jeśli po całym dniu padacie na pysk, a Wasz chce bzykanko powiedzcie: OK, ale chcę Russian Red z Maca. I albo się wyśpicie, albo będziecie mieć zajebiste usta;)))
- Gdy dzieciaki śpią przywdziejcie słuchawki i na cały regulator zapodajcie "Fuck it" Dody i Fokusa! Durne???Strasznie! Ale jaki BIT!!!!!!!
- Jeśli wieczorem macie ochotę już tylko na fejsa...Browar w dłoń i kciuki do góry. Wasz Pan może, a Wy nie?
- I najważniejsze!!! Macie obowiązek spełniać Wasze marzenia!!! Ja chcę być Carrie Bradshaw!! A Wy??
Mamusie!
Dzieci mają Wasze życie dopełniać...Być Waszym szczęściem! Musicie odpuścić sobie czasem tą perfekcję i doskonałość bo takie rzeczy tylko w "erze". Gdy macie po dziurki w nosie wszystkiego dajcie mężowi instrukcję obsługi bobasa, buziaka i ruszajcie w miasto! Gdy tak jak ja rok temu tkwicie na kanapie w zupkach, kupkach i pieluchach powiedzcie sobie: JESTEM KOBIETĄ, OSOBNYM BYTEM, MAM MARZENIA I POTRZEBY! A przede wszystkim mam prawo mieć dość! Macierzyństwo to nie orka i obowiązki..To dopełnienie kobiecości!Więc nie bójcie się powiedzieć FUCK IT!!!!
I taka szkoda, że nie mogę już mieć trzeciego...:(
Co zdarza się rzadko
Jak to jest urodzić
Jak to jest być matką
Mam dwie córeczki kochane
Jak pralinki słodkie
Lecz czy macierzyństwo
Aż tak ocieka miodkiem?
Jest taki dzień nasz wspaniały
Jedyny w roku taki
Że nam powinny odpuścić
Wszystkie nasze dzieciaki
Że chcemy pozostać sobą
Że chcemy być kobietami
Nie tylko perfekcjonizm
Czyni nas matkami!!!
Opowiem Wam dzisiaj po mojemu (czyli bardzo subtelnie;) o tym co we mnie krzyczy! I walnijcie mnie czymś twardym co macie pod ręką, ale cukierkowo nie będzie! Usmarkaną obecnie słodycz biegającą radośnie po domu mam na co dzień...
Odwieczna wojna! Konflikt co najmniej zbrojny! Matka pracująca kontra matka kura domowa. Kto ma gorzej drodzy Państwo? And the winner is.....No właśnie...KTO? Ja tego nie ocenię...bo właściwie patrzę na to z dwóch perspektyw. Z jednej strony nie pracując otępiałam! Na zakupy chodziłam z kalkulatorem bo oduczyłam się liczyć...Czasem też przez tydzień z nikim dorosłym słowa nie zamieniłam gdy laski chore, a chłop w delegacji...A z drugiej...Trzy makijaże, obiad, zakupy ,kupa....Ja pier...nicze! Kto to ogarnie?
Jestem taka ciocia dobra rada i drogie Mamusie powiem Wam słów kilka. Perfekcyjna matka, Pani domu, kucharka, sprzataczka, kochanka, kobieta pracująca i szofer czyli....7 w1 NIE ISTNIEJE! I żeby umilić ten patetyczny dzień i zdjąć mu z barków ciężar doskonałości powiem:
- Jeśli po raz trzeci nie chce Wam się wyjść na plac zabaw...Zapodajcie dziecku Peppę! Czasem wolno...Naprawdę!
- Macie pełne prawo (może nie codziennie;) narąbać się z kumpelą wieczorem zostawiając bąble z osobistym, prywatnym...OJCEM!
- Możecie raz na jakiś czas zamówić sobie "chińczyka" czyli łeptowina i sajgonki raz proszę! Niech Wam ktoś wreszcie obiad ugotuje!
- Jeśli macie ochotę wyjść do piaskownicy w szpilkach i pełnej tapecie... Proszę bardzo! A co! Trza się czasem wylaszczyć! A jak nie to wskoczcie w dresik i cichobiegi, a mejkapy miejcie w dupie!
- Możecie płakać gdy w ulewę i wiatr z zakupami, parasolami, folią przeciwdeszczową i dwójką dzieci wchodzicie do domu! MACIE PRAWO WYĆ! Ze szczęścia! Home sweet home!!!
- Jeśli po całym dniu padacie na pysk, a Wasz chce bzykanko powiedzcie: OK, ale chcę Russian Red z Maca. I albo się wyśpicie, albo będziecie mieć zajebiste usta;)))
- Gdy dzieciaki śpią przywdziejcie słuchawki i na cały regulator zapodajcie "Fuck it" Dody i Fokusa! Durne???Strasznie! Ale jaki BIT!!!!!!!
- Jeśli wieczorem macie ochotę już tylko na fejsa...Browar w dłoń i kciuki do góry. Wasz Pan może, a Wy nie?
- I najważniejsze!!! Macie obowiązek spełniać Wasze marzenia!!! Ja chcę być Carrie Bradshaw!! A Wy??
Mamusie!
Dzieci mają Wasze życie dopełniać...Być Waszym szczęściem! Musicie odpuścić sobie czasem tą perfekcję i doskonałość bo takie rzeczy tylko w "erze". Gdy macie po dziurki w nosie wszystkiego dajcie mężowi instrukcję obsługi bobasa, buziaka i ruszajcie w miasto! Gdy tak jak ja rok temu tkwicie na kanapie w zupkach, kupkach i pieluchach powiedzcie sobie: JESTEM KOBIETĄ, OSOBNYM BYTEM, MAM MARZENIA I POTRZEBY! A przede wszystkim mam prawo mieć dość! Macierzyństwo to nie orka i obowiązki..To dopełnienie kobiecości!Więc nie bójcie się powiedzieć FUCK IT!!!!
I taka szkoda, że nie mogę już mieć trzeciego...:(
niedziela, 24 maja 2015
Hi "jutubers"!
Na nocniczku siedzi golasek. Ma pewnie ze dwa latka. Golasek ma 100 000 wyświetleń. Macha do kamery, wtaje i pupcię pokazuje...WIDZOM! Ale czy golasek wie, że ma fanów? Czy golaski się godzą na wystawianie swej pupci na widok publiczny?
Dlaczego mali ludzie nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego "istnienia w sieci"? Bo jeszcze nic nie rozumieją, a ich mamusie niestety decydują za nich...
Jesteście zażenowani gdy rodzinka ogląda Waszą rozbieraną sesję z 84'? Co czuć będą wszystkie golaski wiedząc, że oglądały ich tysiące?
...............................................................................
Hejka kochaniiii!
To na tyle wykładu z serii "co mnie drażni". Decyzję w tym temacie pozostawiam rodzicom golasków! I nic mi do tego!!!
A you tube?
You tube uratował mi życie! Głupie i patetyczne? Wiem, ale przez dwie ciąże przeleżane samotnie w domu, vlogerki urodowe były moimi przyjaciółkami i nauczycielkami... Moimi bratnimi duszami. Przychodziły do mnie na kawkę codziennie i nigdy mnie nie zawiodły brakiem czasu. Zawsze uśmiechnięte i niezawodne.Dzięki nim nie oszalałam z samotności! A gdy już miałam dość wizyty kumpelki, naciskałam Esc-a;)
Teraz w chwilach zawątpienia ratuje mnie Elmo i jego piosenki.(Zadziwiające jak szybko moje dziewczynki rozpromieniają się na widok tej czerwonej gęby). Klik i kończy się krzyk;) I znów "jutuby" ratują mą psychę!
Takie to mamy fajne czasy, że poznać człowieka możemy przez jego subskrybcje...U mnie "Kreteczka" i "Kącik Hani" bo zawsze marzyłam o emigracji w ciepełko (w tym kraju mi "piździ"). Lisa Eldridge bo to takie moje mejkapowe klimaty, Lizzie Velasquez bo jest dla mnie guru samoakceptacji i walki z hejtem , PFK i Metallica( bo taka "sem jest" różnorodna). To na tyle prywaty bo nudą powiało!
Żałuję niezmiernie! Dlatego taka chuda jestem bo "żal mi dupę ściska". Że ja "gupia" nie zaczełam nagrywać 5 lat temu. Łatwiej było się przebić, wymagania sprzętowe mniejsze no i mniej jutuberów. Teraz już za późno dla mnie na tą zabawę bo ani Wam taszy "Korsa" nie pokażę, ani Pandory na nadgarstku co najwyżej "Fiszera" z tygryskiem i bananka we włosach rozmazanego;) Do wypaśniej knajpy też Was nie zabiorę na Fondue bo ja u lokalnego "chiniola" się obżeram. A co się w necie teraz sprzedaje? WIADOMO! Pozostaje mi tylko zazdrościć kreatywności...
Takie moje osobiste przemyślenia na koniec...Kiedyś bardziej jutuberkom z urodowej "działki" ufałam. Wierzę teraz wybranym! Jednak gdy widzę ocenę podkładu podsumowaną: ZAJEBISTY! A u pięciu innych dziewczyn dokładnie taki sam film na kanale... Coś mi tu nie gra i nie trąbi! Bo niby you tube ma przebić telewizję. Oby! Tylko, że w tej wciąż filmy przerywane są blokiem reklamowym, a nie reklamy chwilą merytoryki;/ Myślałam,że fenomen Yt polega na tym, że nie wciska nam kitu jak Tv... I tak ostatnio do kompa zasiadłam i klikam POMIŃ REKLAMĘ... POMIŃ REKLAMĘ....O ja durna! Ten film trwa już 15 minut;)))
Dajcie kciuka w górę jeśli Wam się podobało;)
Dlaczego mali ludzie nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego "istnienia w sieci"? Bo jeszcze nic nie rozumieją, a ich mamusie niestety decydują za nich...
Jesteście zażenowani gdy rodzinka ogląda Waszą rozbieraną sesję z 84'? Co czuć będą wszystkie golaski wiedząc, że oglądały ich tysiące?
...............................................................................
Hejka kochaniiii!
To na tyle wykładu z serii "co mnie drażni". Decyzję w tym temacie pozostawiam rodzicom golasków! I nic mi do tego!!!
A you tube?
You tube uratował mi życie! Głupie i patetyczne? Wiem, ale przez dwie ciąże przeleżane samotnie w domu, vlogerki urodowe były moimi przyjaciółkami i nauczycielkami... Moimi bratnimi duszami. Przychodziły do mnie na kawkę codziennie i nigdy mnie nie zawiodły brakiem czasu. Zawsze uśmiechnięte i niezawodne.Dzięki nim nie oszalałam z samotności! A gdy już miałam dość wizyty kumpelki, naciskałam Esc-a;)
Teraz w chwilach zawątpienia ratuje mnie Elmo i jego piosenki.(Zadziwiające jak szybko moje dziewczynki rozpromieniają się na widok tej czerwonej gęby). Klik i kończy się krzyk;) I znów "jutuby" ratują mą psychę!
Takie to mamy fajne czasy, że poznać człowieka możemy przez jego subskrybcje...U mnie "Kreteczka" i "Kącik Hani" bo zawsze marzyłam o emigracji w ciepełko (w tym kraju mi "piździ"). Lisa Eldridge bo to takie moje mejkapowe klimaty, Lizzie Velasquez bo jest dla mnie guru samoakceptacji i walki z hejtem , PFK i Metallica( bo taka "sem jest" różnorodna). To na tyle prywaty bo nudą powiało!
Żałuję niezmiernie! Dlatego taka chuda jestem bo "żal mi dupę ściska". Że ja "gupia" nie zaczełam nagrywać 5 lat temu. Łatwiej było się przebić, wymagania sprzętowe mniejsze no i mniej jutuberów. Teraz już za późno dla mnie na tą zabawę bo ani Wam taszy "Korsa" nie pokażę, ani Pandory na nadgarstku co najwyżej "Fiszera" z tygryskiem i bananka we włosach rozmazanego;) Do wypaśniej knajpy też Was nie zabiorę na Fondue bo ja u lokalnego "chiniola" się obżeram. A co się w necie teraz sprzedaje? WIADOMO! Pozostaje mi tylko zazdrościć kreatywności...
Takie moje osobiste przemyślenia na koniec...Kiedyś bardziej jutuberkom z urodowej "działki" ufałam. Wierzę teraz wybranym! Jednak gdy widzę ocenę podkładu podsumowaną: ZAJEBISTY! A u pięciu innych dziewczyn dokładnie taki sam film na kanale... Coś mi tu nie gra i nie trąbi! Bo niby you tube ma przebić telewizję. Oby! Tylko, że w tej wciąż filmy przerywane są blokiem reklamowym, a nie reklamy chwilą merytoryki;/ Myślałam,że fenomen Yt polega na tym, że nie wciska nam kitu jak Tv... I tak ostatnio do kompa zasiadłam i klikam POMIŃ REKLAMĘ... POMIŃ REKLAMĘ....O ja durna! Ten film trwa już 15 minut;)))
Dajcie kciuka w górę jeśli Wam się podobało;)
sobota, 23 maja 2015
Skalpel w pędzelku
Jak ja uwielbiam moją kochaną wizażową grupę! Forum moje inspirujące! Wdzięczna jestem "babeczki" za ostrą Waszą dyskusję bo znów mam o czym pisać! Jupiiii!
Moda i trendy w makijażu to obraz epoki...Troszkę takie odbicie lustrzane tego co siedzi w głowach i sercach kobiet. Jakie czasy taki make up chciałoby się rzec! Dlatego dziś "posta popełnię" żeby książki w komentarzu koleżance nie zostawić...
Zdanie będzie WYBITNIE moje i prawo macie mieć inne bo różnimy się od siebie przecież...Przynajmniej mentalnie bo wizerunkowo chyba raczej niekoniecznie...
Zalewa nas ostanio fala na "insta" i "fejsie"... Fala twarzy w barwach wojennych! Czy ja czegoś nie wiem czy szykujemy się na bitwę z obcymi? Bo jeśli tak to muszę konturowanie na mokro zastosować! Choć w przypadku mojej chudej gęby będzie to kamuflarz doskonały! Jak "se" to zrobię to tak się wyszczuplę, że zniknę!
Brwi nie posiadam! Nie dała mi w genach mamunia:( I niestety co dzień z rana muszę się naprawić! (Brak brwi to ZŁOOO)...Gdybym jednak chciała sobie taki ombre tattoo nad oczami zrobić to najpierw na spacer do parku szły by moje "ombre brows", a dopiero potem ja!
Moda modą, ale nie wszystko każdemu pasuje! I tak jak konturuję dziarsko Panie okrąglutkie tak sobie tego zrobić nie mogę:( Choć nie powiem, nie powiem...Sztuka to prześwietna! Taki skalpel w pędzelku! I jeśli mam się odnieść do słów mych własnych: Jaki make up takie czasy...To powiem, że rośnie nam pokolenie klonów. Poprawimy wszystko...Zęby, cycki, paznokcie, nosy, pupy i inne nasze "członki";) Tylko czemu do cholery chodzimy do chirurga z jednym i tym samym zdjęciem? I niestety z jednym i tym samym "tutorialem" się malujemy?
Kobiet, które na codzień robią sobie "nową twarz" (zazdroszczę, że ich doba ma 26 godzin) nie oceniam! Jeśli robią to umiejętnie i czują się sobą dopiero wtedy gdy się "namalują", droga wolna i kraj wolny! Dochodzę jednak do wniosku, że to bardzo zakompleksione czasy...Makijaż z każdego selfie woła: NIE AKCEPTUJĘ SIEBIE! I to takie smutne, że stajemy się stadem Minionków...
Kończąc (nareszcie)! Sama kocham smoky i mocne usta... Ale powiem nieskromnie...pasuje mi to! Bo każda buzia "lubi" coś innego.. Mój mąż zakochał się we mnie w pełnej tapecie. Gdy ją zmyłam nie uciekł bo to wciąż byłam JA...Ale gdy jeden z drugim Pan od serca pomylił nas na imprezie z naszą koleżanką to jest już coś chyba NIE HALO!
Moda i trendy w makijażu to obraz epoki...Troszkę takie odbicie lustrzane tego co siedzi w głowach i sercach kobiet. Jakie czasy taki make up chciałoby się rzec! Dlatego dziś "posta popełnię" żeby książki w komentarzu koleżance nie zostawić...
Zdanie będzie WYBITNIE moje i prawo macie mieć inne bo różnimy się od siebie przecież...Przynajmniej mentalnie bo wizerunkowo chyba raczej niekoniecznie...
Zalewa nas ostanio fala na "insta" i "fejsie"... Fala twarzy w barwach wojennych! Czy ja czegoś nie wiem czy szykujemy się na bitwę z obcymi? Bo jeśli tak to muszę konturowanie na mokro zastosować! Choć w przypadku mojej chudej gęby będzie to kamuflarz doskonały! Jak "se" to zrobię to tak się wyszczuplę, że zniknę!
Brwi nie posiadam! Nie dała mi w genach mamunia:( I niestety co dzień z rana muszę się naprawić! (Brak brwi to ZŁOOO)...Gdybym jednak chciała sobie taki ombre tattoo nad oczami zrobić to najpierw na spacer do parku szły by moje "ombre brows", a dopiero potem ja!
Moda modą, ale nie wszystko każdemu pasuje! I tak jak konturuję dziarsko Panie okrąglutkie tak sobie tego zrobić nie mogę:( Choć nie powiem, nie powiem...Sztuka to prześwietna! Taki skalpel w pędzelku! I jeśli mam się odnieść do słów mych własnych: Jaki make up takie czasy...To powiem, że rośnie nam pokolenie klonów. Poprawimy wszystko...Zęby, cycki, paznokcie, nosy, pupy i inne nasze "członki";) Tylko czemu do cholery chodzimy do chirurga z jednym i tym samym zdjęciem? I niestety z jednym i tym samym "tutorialem" się malujemy?
Kobiet, które na codzień robią sobie "nową twarz" (zazdroszczę, że ich doba ma 26 godzin) nie oceniam! Jeśli robią to umiejętnie i czują się sobą dopiero wtedy gdy się "namalują", droga wolna i kraj wolny! Dochodzę jednak do wniosku, że to bardzo zakompleksione czasy...Makijaż z każdego selfie woła: NIE AKCEPTUJĘ SIEBIE! I to takie smutne, że stajemy się stadem Minionków...
Kończąc (nareszcie)! Sama kocham smoky i mocne usta... Ale powiem nieskromnie...pasuje mi to! Bo każda buzia "lubi" coś innego.. Mój mąż zakochał się we mnie w pełnej tapecie. Gdy ją zmyłam nie uciekł bo to wciąż byłam JA...Ale gdy jeden z drugim Pan od serca pomylił nas na imprezie z naszą koleżanką to jest już coś chyba NIE HALO!
piątek, 22 maja 2015
My personal ROAST ;)))
Dostałam wczoraj wiadomość co mnie do przemyśleń skłoniła! A jak ja myślę to piszę! Jak widzicie kilka razy w tygodniu mi się zdarza;)))
Zarzuciła mi osoba bardzo inteligenta i wygadana, że krzywdzę swoje klientki! Nieeee...nieeee...nie makijażem!!! Felietonami! Nie powinnam o nich pisać bo w naszym zawodzie obowiązuje "tajemnica lekarska"! Że nienawidzę komentowania, a odpłacam pięknym za nadobne... Siedzę i myślę...Analizuję...Gdzie ja powiedziałam o kimś bezpośrednio przytaczając datę, godzinę, nazwisko,strój dnia i napisałam "brzydka z niej baba była"?
Wydaje mi się, że tacy już jesteśmy nietykalni, grzeczni i formalni, że proste i ciche zwrócenie na coś uwagi do nas nie dociera! Głaskanie i delikatność z praktyki wiem...NIE DZIAŁA! I jak mi moja fryzjerka kilka lat temu powiedziała: "Laska masz gniazdo na głowie...końcówki pamietają epokę dinozaurów, a fruzura przypomina kupę...Chodź tu zrobię z Ciebie człowieka" Padłam ze śmiechu i się uczesałam! A gdyby rzekła: Obetniemy zniszczone końcóweczki, zrobimy fryzureczkę i dobierzemy kolorek...Co bym zrozumiała?
Niestety post o zaniedbanej cerze wykasowałam! Z żalu i obawy, że może jednak...Nie powinnam...Mea culpa! I żeby na kolana paść przed kobietami co je krzywdzę radząc zbyt dosadnie...Zerwijcie ze mnie boki i "drzyjcie łacha"!
MY PERSONAL ROAST!
- Mam takie pory na nosie, że dziurki, którymi oddycham to wcale nie te największe!
- Jestem tak kiepskim kierowcą, że zamiast listka na szybie powinnam wozić na dachu drzewo!
- Jestem takim niedorajdą i słabeuszem, ze nie potrafię odkręcić butelki! Pustynia + Mineralna + JA = Śmierć!
- Moja cera świeci się nawet w nocy! Oświetlam sobie wtedy drogę do kibla!
- Jestem takim debilem komputerowym ,że nawet gdy na ekranie jak psu jaja świeci napis "ZAPISZ" wołam pogotowie i błagam o pomoc bo ja go NIE WIDZĘ!
- Moje żebra wystają tak bardzo, że nie potrzebowałam nosidełka dla niemowląt dla swoich córek!
- Mam tak wstrętne paznokcie, że bez sztucznych plastików się nie obejdzie! Za jakiś czas przyjdzie pora na sztuczne cycki, a potem to już tylko sztuczne zęby!
- Nosiłam 15 lat temu "plemniki" i "błękitną lagunę"! Na szczęście ktoś mi powiedział, że wyglądam jak kretyn! Dziękuję dobra duszo!
Taka jestem i się nie zmienię! Nie lubię ludziom słodzić, ale nie dam sobie zarzucić,że ich obrażam... Mądrej koleżance bardzo dziękuję! Dyskusja mnie uskrzydliła! W końcu dziennikarz powinien wzbudzać emocje także te negatywne! Proszę Was tylko kochani! Nie traktujcie moich wypocin tak poważnie (przynajmniej tych prześmiewczych)... I zrobię jak mówi moja wczorajsza rozmówczyni: jak zechcę!
Zarzuciła mi osoba bardzo inteligenta i wygadana, że krzywdzę swoje klientki! Nieeee...nieeee...nie makijażem!!! Felietonami! Nie powinnam o nich pisać bo w naszym zawodzie obowiązuje "tajemnica lekarska"! Że nienawidzę komentowania, a odpłacam pięknym za nadobne... Siedzę i myślę...Analizuję...Gdzie ja powiedziałam o kimś bezpośrednio przytaczając datę, godzinę, nazwisko,strój dnia i napisałam "brzydka z niej baba była"?
Wydaje mi się, że tacy już jesteśmy nietykalni, grzeczni i formalni, że proste i ciche zwrócenie na coś uwagi do nas nie dociera! Głaskanie i delikatność z praktyki wiem...NIE DZIAŁA! I jak mi moja fryzjerka kilka lat temu powiedziała: "Laska masz gniazdo na głowie...końcówki pamietają epokę dinozaurów, a fruzura przypomina kupę...Chodź tu zrobię z Ciebie człowieka" Padłam ze śmiechu i się uczesałam! A gdyby rzekła: Obetniemy zniszczone końcóweczki, zrobimy fryzureczkę i dobierzemy kolorek...Co bym zrozumiała?
Niestety post o zaniedbanej cerze wykasowałam! Z żalu i obawy, że może jednak...Nie powinnam...Mea culpa! I żeby na kolana paść przed kobietami co je krzywdzę radząc zbyt dosadnie...Zerwijcie ze mnie boki i "drzyjcie łacha"!
MY PERSONAL ROAST!
- Mam takie pory na nosie, że dziurki, którymi oddycham to wcale nie te największe!
- Jestem tak kiepskim kierowcą, że zamiast listka na szybie powinnam wozić na dachu drzewo!
- Jestem takim niedorajdą i słabeuszem, ze nie potrafię odkręcić butelki! Pustynia + Mineralna + JA = Śmierć!
- Moja cera świeci się nawet w nocy! Oświetlam sobie wtedy drogę do kibla!
- Jestem takim debilem komputerowym ,że nawet gdy na ekranie jak psu jaja świeci napis "ZAPISZ" wołam pogotowie i błagam o pomoc bo ja go NIE WIDZĘ!
- Moje żebra wystają tak bardzo, że nie potrzebowałam nosidełka dla niemowląt dla swoich córek!
- Mam tak wstrętne paznokcie, że bez sztucznych plastików się nie obejdzie! Za jakiś czas przyjdzie pora na sztuczne cycki, a potem to już tylko sztuczne zęby!
- Nosiłam 15 lat temu "plemniki" i "błękitną lagunę"! Na szczęście ktoś mi powiedział, że wyglądam jak kretyn! Dziękuję dobra duszo!
Taka jestem i się nie zmienię! Nie lubię ludziom słodzić, ale nie dam sobie zarzucić,że ich obrażam... Mądrej koleżance bardzo dziękuję! Dyskusja mnie uskrzydliła! W końcu dziennikarz powinien wzbudzać emocje także te negatywne! Proszę Was tylko kochani! Nie traktujcie moich wypocin tak poważnie (przynajmniej tych prześmiewczych)... I zrobię jak mówi moja wczorajsza rozmówczyni: jak zechcę!
czwartek, 21 maja 2015
Kraj "podminowanych"
Dziś nie będzie lekko, łagodnie, i grzecznie...Nie będzie jak zwykle;) Ooo nieee! Bo dziś jest mój dzień: "bez kija nie podchodź"! I gdyby ten Pan co mnie ochlapał rano wylazł ze swojej "audicy" to by się nasłuchał...A, że mam swój wirtualny papier i Was drodzy czytelnicy, muszę wściec się w sieci;)
To jest kraj wiecznie nieszczęśliwych ludzi! Kraj wielu problemów, biedy, chamstwa i kombinatorstwa... Jest to kraj pt :"Ale co ja na to poradzę!" Wszyscy widzą problem tylko nikt go nie rozwiązuje... I czy to wina wiecznie kiepskiej, depresyjnej pogody, kłopotów dnia codziennego, których nam nie brakuje, bezrobocia czy zwyczajnej mentalności "made in Poland"...Nie wiem! Ale znudziło mi się patrzenie na to i "nicnierobienie", więc piszę! Bo co ja sama więcej zrobić mogę...
Pod naszym marketem żebrze pijaczek. Dzień w dzień podchodzi do ludzi zabijając ich swoim smrodem, krzykiem i nachalnością. Jedni dają mu kasę inni słownego kopa w dupę...Ale ten jest wytrwały...Dlaczego? Bo mu się zwyczajnie opłaca. Dziś z jedną Panią nie wytrzymałyśmy... Owy degenerat łapami swymi obślizgłymi (5 minut wcześniej sikał pod sklepem) grzebał w bułkach! A ochroniarz nie widział! Nie chciał widzieć!
Ja: Proszę Pana! Pan mi wytłumaczy dlaczego jakiś czas temu zostałam upomniana w tym sklepie,że nie mam koszyka, choć z wózkiem i dziećmi się tu tarabaniłam po jedno masło, a chodzę tu 8 lat i złodziejem nie jestem, a ten "kolo" bezproblemowo swoimi obszczanymi łapami grzebie w bułkach, które ja mojej rodzinie kupuję?
Ochroniarz: Yyyyy.... Ale co ja Pani na to poradzę.....
..........................................................
Proszenie o kasę ma też inny wymiar. Od jakiegoś czasu nieufna jestem bardzo i do puszeczek nie wrzucam! Jakaś plaga opętała ten kraj... Moda na pomoc nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w czym!
Pod naszą "skarbówką" stoją Panie "ciPUSZKI" i prawie się na przechodniów rzucają z prośbą o pomoc... Razu pewnego:
ciPUSZKA: Pani pomoże Wojtusiowi! Wojtuś umiera! Nie ma Pani serca dla Wojtusia?
Ja: Niech mi Pani poda adres strony fundacji, nr konta, link do fp...Ja ze sprawą chętnie się zapoznam i przeleję kwotę, a może 1% podatku oddam Wojtusiowi... Wyjmę kalendarz i zapiszę...Więc? Słucham?
ciPUSZKA: ....YYYY...aleeee...o co właściwie Pani chodzi???
................................................................
Mamy w mieście kobitkę o wielkim sercu! Prowadzi dom tymczasowy dla zwierząt... I chodzi tak po ulicach z gromadką kulawych, siwych, niechcianych piesków. Szła też dnia sądnego kiedy nie wytrzymałam! Piesek z wózeczkiem zamiast tylnich łapek kupkę zasadził na środku chodniczka, a wielkoduszna Psia Mama gówienko zostawiła!
Ja: Przepraszam! Ja bardzo doceniam Pani działalność i kocham zwierzęta, ale kocham też swoje dzieci i chcę im oszczędzić nadepnięcia na minę, a tym samym sobie prania trampek z PSIEGO GÓWNA!!!!
Psia Mama: To niechże Pani dziecko uczy uważać w co wchodzi!
..............................................................
I mogłabym tak pisać jeszcze o: moherach w kolejce u lekarza co dziecka z gorączką nie przepuszczą, o Panach co nie widzą że szarpiemy się z drzwiami nie mogąc wózka przepchać, o ludzich niemiłych i wrednych....Ale po co? Wszyscy to zamy i wiemy jak jest... Gdy widząc jakiś czas temu Panią z krwawiącym nosem i wybitym zębem podeszłam zapytać czy mogę jej jakoś pomóc...Byłam pewna,że ktoś ją pobił...Usłyszałam tylko SPIER.......J! Zwątpiłam!
Na moje szczęście byłam tylko z młodszą córką bo starsza już by zrozumiała...Obserwuje ludzi i często pyta...Dlaczego ktoś żebrze, śmierdzi, śpi na ławce, krzyczy.... I mówicie o mnie co chcecie, ale patriotką nie jestem i nie będę...Dziś jest ten dzień kiedy chcę stąd UCIEC!
Obsikany pijaczyna za sklepem przy śmietniku....gadał...przez swojego smartfona!
To jest kraj wiecznie nieszczęśliwych ludzi! Kraj wielu problemów, biedy, chamstwa i kombinatorstwa... Jest to kraj pt :"Ale co ja na to poradzę!" Wszyscy widzą problem tylko nikt go nie rozwiązuje... I czy to wina wiecznie kiepskiej, depresyjnej pogody, kłopotów dnia codziennego, których nam nie brakuje, bezrobocia czy zwyczajnej mentalności "made in Poland"...Nie wiem! Ale znudziło mi się patrzenie na to i "nicnierobienie", więc piszę! Bo co ja sama więcej zrobić mogę...
Pod naszym marketem żebrze pijaczek. Dzień w dzień podchodzi do ludzi zabijając ich swoim smrodem, krzykiem i nachalnością. Jedni dają mu kasę inni słownego kopa w dupę...Ale ten jest wytrwały...Dlaczego? Bo mu się zwyczajnie opłaca. Dziś z jedną Panią nie wytrzymałyśmy... Owy degenerat łapami swymi obślizgłymi (5 minut wcześniej sikał pod sklepem) grzebał w bułkach! A ochroniarz nie widział! Nie chciał widzieć!
Ja: Proszę Pana! Pan mi wytłumaczy dlaczego jakiś czas temu zostałam upomniana w tym sklepie,że nie mam koszyka, choć z wózkiem i dziećmi się tu tarabaniłam po jedno masło, a chodzę tu 8 lat i złodziejem nie jestem, a ten "kolo" bezproblemowo swoimi obszczanymi łapami grzebie w bułkach, które ja mojej rodzinie kupuję?
Ochroniarz: Yyyyy.... Ale co ja Pani na to poradzę.....
..........................................................
Proszenie o kasę ma też inny wymiar. Od jakiegoś czasu nieufna jestem bardzo i do puszeczek nie wrzucam! Jakaś plaga opętała ten kraj... Moda na pomoc nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w czym!
Pod naszą "skarbówką" stoją Panie "ciPUSZKI" i prawie się na przechodniów rzucają z prośbą o pomoc... Razu pewnego:
ciPUSZKA: Pani pomoże Wojtusiowi! Wojtuś umiera! Nie ma Pani serca dla Wojtusia?
Ja: Niech mi Pani poda adres strony fundacji, nr konta, link do fp...Ja ze sprawą chętnie się zapoznam i przeleję kwotę, a może 1% podatku oddam Wojtusiowi... Wyjmę kalendarz i zapiszę...Więc? Słucham?
ciPUSZKA: ....YYYY...aleeee...o co właściwie Pani chodzi???
................................................................
Mamy w mieście kobitkę o wielkim sercu! Prowadzi dom tymczasowy dla zwierząt... I chodzi tak po ulicach z gromadką kulawych, siwych, niechcianych piesków. Szła też dnia sądnego kiedy nie wytrzymałam! Piesek z wózeczkiem zamiast tylnich łapek kupkę zasadził na środku chodniczka, a wielkoduszna Psia Mama gówienko zostawiła!
Ja: Przepraszam! Ja bardzo doceniam Pani działalność i kocham zwierzęta, ale kocham też swoje dzieci i chcę im oszczędzić nadepnięcia na minę, a tym samym sobie prania trampek z PSIEGO GÓWNA!!!!
Psia Mama: To niechże Pani dziecko uczy uważać w co wchodzi!
..............................................................
I mogłabym tak pisać jeszcze o: moherach w kolejce u lekarza co dziecka z gorączką nie przepuszczą, o Panach co nie widzą że szarpiemy się z drzwiami nie mogąc wózka przepchać, o ludzich niemiłych i wrednych....Ale po co? Wszyscy to zamy i wiemy jak jest... Gdy widząc jakiś czas temu Panią z krwawiącym nosem i wybitym zębem podeszłam zapytać czy mogę jej jakoś pomóc...Byłam pewna,że ktoś ją pobił...Usłyszałam tylko SPIER.......J! Zwątpiłam!
Na moje szczęście byłam tylko z młodszą córką bo starsza już by zrozumiała...Obserwuje ludzi i często pyta...Dlaczego ktoś żebrze, śmierdzi, śpi na ławce, krzyczy.... I mówicie o mnie co chcecie, ale patriotką nie jestem i nie będę...Dziś jest ten dzień kiedy chcę stąd UCIEC!
Obsikany pijaczyna za sklepem przy śmietniku....gadał...przez swojego smartfona!
środa, 20 maja 2015
Hardkory dnia powszedniego!
Anka to wizażystka znad morza! Skąd się znamy? Długa...zbyt długa historia aby Was zanudzać. Musicie wiedzieć tylko tyle że zdolna z niej babeczka i jak już zadzwoni do mnie by doświadczenia wymienić, darmowych minut nie starcza! Zainspirowała mnie do tego aby kilkoma sytuacjami się z Wami podzielić...Bo jeśli myślicie, że powiedziałam już wszystko i nic na deser nie zostawiłam, mylicie się! Aż strach pomysleć co jeszcze za "dziwo" mnie i może Was spotka;)))
Ankę odwiedzimy później!
Zdarzyło się Wam koleżanki "po fachu" ratować klientkę po dramatycznej próbie makijażu zrobionego przez konkurencję? Czy jestem wybrańcem do spraw ekstremalnych? Zaszczyt ten spotkał mnie razy dwa! A sytuacji przedstawię Wam kilka. Jak zawsze ubranych w słowa adekwatne do przewinienia;)
Post o nadawaniu sobie tytułu "Make up Artist" już pisałam ("Malarka, tapeciarka???"). Lecz muszę dodać słów kilka bo jestem wstrząśnięta, zmieszana i niestety trzeźwa! Dlaczego niestety? Bo trzeba się nieźle narąbać, żeby obojętnym pozostać widząc to "zjawisko"! I potem dziwić się kobietom które wizażystek się boją! Wolą same się "poprawić" bo już kiedyś zostały skrzywdzone...Pędzel prosto w serce! I to z ostrym trzonkiem!
To co dziś oczy me ujrzały w jednym z Waszych komentarzy pod linkiem do mojego posta powinno być karane! I do tej ARTYSTKI, której buźkę na jej fp miałam okazję oglądać: Dziewczyno! Psujesz nam wizażystkom reputację... Ja nie ośmielam się Make Up Artist nazywać, ale Ty? I niby dzięki takim "zdolnym inaczej" miałam okazję być pogotowiem ratunkowym dla poszkodowanych makijażowo, ale ile klientek tracimy ze strachu przed nami...nie wiem! Bo są jeszcze ludzie którzy "fejsbuka" nie trawią i na własnej skórze doświadczą tego co potrafisz...Gdyby jednak widzieli to wcześniej.......................................
Wracając do Anki i jej "przypadków"...Wpadła do niej ostatnio Pani w czarnej rozpaczy... Oczy zapuchnięte, czerwone, swędzące... Czyżby specjalistka od mejkapu nie spytała o ewentualną alergię? Użyła kosmetyków przeterminowanych? Nie...Przykleiła kępki klejem do sztucznych paznokci! Szczyt szczytów dopełnia fakt iż umieściła je na środku powieki ruchomej...Coś dodać?
Inny problem z życia wzięty to brak higieny! I pal to licho jeśli jedna Pani z drugą Panią nie dba o własne akcesoria (położył mnie na łopatki komentarz o pędzelkach mieszkających tuż obok kibelka), ale jeśli makijażystka grzeszy syfem to już skandal! Jak na spowiedzi klientka mi powiedziała, że przyszła do mnie bo "ta poprzednia" miała tak brudne pędzle, że aż śmierdziały! Halo!!! Czy jest tu może SANEPID?
Ponowny próbny po jednej ARTYSTCE robiłam po tym gdy makijaż się po prostu nie spodobał...Nieee...Nie tylko dlatego! Ponieważ został utrwalony lakierem do włosów zaaplikowanym prosto w otwarte oczy! Ja nie wiem...Czy to niewiedza czy zwyczajna głupota!? Jest taka teoria na obecność pozaziemskiej inteligencji...Jedynym dowodem na to, że istnieje jest to, że się z nami nie kontaktuje;)))
Nie czepiam się tylko tych co nie potrafią, a wydaje im się że mają talent! Tych co reklamują się na fejsie i otrzymują od swoich wiernych fanów (znajomych) pozytywne komentarze.(A swoją drogą można kogoś uwielbiać i być jego przyjacielem...I jeśli za takich się uważacie to powiedzcie koleżance, że naprawdę robi "szajs"! Zrobicie jej przysługę!) Boli mnie, że zamiast promować makijaż...jego piękno...jego fenomen, takie pseudo mejkapistki napawają kobiety strachem i niechęcią do tej pięknej sztuki! Narażają klientki na zapalenie spojówek, alergie i czasem cierpienia...bo do Anki przyszła dziewczyna po studniówce...z płaczem...Bo wraz z paskiem "ardelek" wyrwała większość rzęs w jednym oku! Ratować drugie przyszła do niej...
Oby jak najwięcej "Anek" w naszym fachu!
Ankę odwiedzimy później!
Zdarzyło się Wam koleżanki "po fachu" ratować klientkę po dramatycznej próbie makijażu zrobionego przez konkurencję? Czy jestem wybrańcem do spraw ekstremalnych? Zaszczyt ten spotkał mnie razy dwa! A sytuacji przedstawię Wam kilka. Jak zawsze ubranych w słowa adekwatne do przewinienia;)
Post o nadawaniu sobie tytułu "Make up Artist" już pisałam ("Malarka, tapeciarka???"). Lecz muszę dodać słów kilka bo jestem wstrząśnięta, zmieszana i niestety trzeźwa! Dlaczego niestety? Bo trzeba się nieźle narąbać, żeby obojętnym pozostać widząc to "zjawisko"! I potem dziwić się kobietom które wizażystek się boją! Wolą same się "poprawić" bo już kiedyś zostały skrzywdzone...Pędzel prosto w serce! I to z ostrym trzonkiem!
To co dziś oczy me ujrzały w jednym z Waszych komentarzy pod linkiem do mojego posta powinno być karane! I do tej ARTYSTKI, której buźkę na jej fp miałam okazję oglądać: Dziewczyno! Psujesz nam wizażystkom reputację... Ja nie ośmielam się Make Up Artist nazywać, ale Ty? I niby dzięki takim "zdolnym inaczej" miałam okazję być pogotowiem ratunkowym dla poszkodowanych makijażowo, ale ile klientek tracimy ze strachu przed nami...nie wiem! Bo są jeszcze ludzie którzy "fejsbuka" nie trawią i na własnej skórze doświadczą tego co potrafisz...Gdyby jednak widzieli to wcześniej.......................................
Wracając do Anki i jej "przypadków"...Wpadła do niej ostatnio Pani w czarnej rozpaczy... Oczy zapuchnięte, czerwone, swędzące... Czyżby specjalistka od mejkapu nie spytała o ewentualną alergię? Użyła kosmetyków przeterminowanych? Nie...Przykleiła kępki klejem do sztucznych paznokci! Szczyt szczytów dopełnia fakt iż umieściła je na środku powieki ruchomej...Coś dodać?
Inny problem z życia wzięty to brak higieny! I pal to licho jeśli jedna Pani z drugą Panią nie dba o własne akcesoria (położył mnie na łopatki komentarz o pędzelkach mieszkających tuż obok kibelka), ale jeśli makijażystka grzeszy syfem to już skandal! Jak na spowiedzi klientka mi powiedziała, że przyszła do mnie bo "ta poprzednia" miała tak brudne pędzle, że aż śmierdziały! Halo!!! Czy jest tu może SANEPID?
Ponowny próbny po jednej ARTYSTCE robiłam po tym gdy makijaż się po prostu nie spodobał...Nieee...Nie tylko dlatego! Ponieważ został utrwalony lakierem do włosów zaaplikowanym prosto w otwarte oczy! Ja nie wiem...Czy to niewiedza czy zwyczajna głupota!? Jest taka teoria na obecność pozaziemskiej inteligencji...Jedynym dowodem na to, że istnieje jest to, że się z nami nie kontaktuje;)))
Nie czepiam się tylko tych co nie potrafią, a wydaje im się że mają talent! Tych co reklamują się na fejsie i otrzymują od swoich wiernych fanów (znajomych) pozytywne komentarze.(A swoją drogą można kogoś uwielbiać i być jego przyjacielem...I jeśli za takich się uważacie to powiedzcie koleżance, że naprawdę robi "szajs"! Zrobicie jej przysługę!) Boli mnie, że zamiast promować makijaż...jego piękno...jego fenomen, takie pseudo mejkapistki napawają kobiety strachem i niechęcią do tej pięknej sztuki! Narażają klientki na zapalenie spojówek, alergie i czasem cierpienia...bo do Anki przyszła dziewczyna po studniówce...z płaczem...Bo wraz z paskiem "ardelek" wyrwała większość rzęs w jednym oku! Ratować drugie przyszła do niej...
Oby jak najwięcej "Anek" w naszym fachu!
Mniej znaczy więcej!
Czytałam niedawno świetny tekst o trendach w ślubnym makijażu! Autorki nie pamiętam (przepraszam szczerze), a szkoda bo chyba bym udostępniła. Po co? A no po to aby wszystkie szalone Panny Młode troszeczkę wyluzowały. Ja wiem,że to jedyny taki dzień w życiu (choć kto wie;)) i że chcemy być idealne, piękne, WIDOCZNE! Ale zauważone i podziwiane kobiety być powinny za delikatność, subtelność i naturalność... Nie za totalną przesadę!
Sobotnie popołudnie. Remiza strażacka. Na parkiecie "tańczy dla mnie" ONA! Puszysta, falbaniasta, śmietankowa muffinka;) Metr koka twardego jak kamień, kryształki, perełki, falbanki, koronki. Kieca "z koła", buty z kokardą, we włosach welon i martwy kwiat. Cała wieś tańczy i śpiewa, a "mohery" zachwycone! "Jaka ona piękna"!!!! Opalona, błyszcząca...WIDOCZNA!
Jakże obgadana i upokorzona została moja znajoma gdy w dniu tym wystąpiła w białym, eleganckim kombinezonie, z kreską na oku i czerwonymi (pasującymi do dziary;) ustami. Ale jak to? Dlaczego nie ma na głowie "baranka", dlaczego nie jest "skwarką", i czemu do cholery nie zakryła więziennego tatuażu??? Czerwone usta na ślub? Kto to widział???W gaciach i bez welonu? A fu! Zdziwicie się jak powiem, że określenia jej wyglądu przytaczam dosłownie i bez przesady?
Dlaczego to piszę? Żeby odradzić w dniu sądu ostatecznego pewnych wciąż niestety uznawanych za niezbędne urodowych "punktów programu"! Fioletowe smoky, rzęsy do połowy czoła, a o życzeniach tapety winylowej nie wspomnę. Pan Młody musi Was poznać i ma być w stanie dać Wam buzi bez wsadzania sobie w oko Waszych plastikowych wachlarzy;)) Uwaga! Może się to skończyć tragicznie;)
Kończąc już "pojadę hardkorem" bo chyba los (i znajome "po fachu") mi podaje na tacy takie przypadki żebym mogła się nimi dzielić;)
Próba makijażu. Za Ślubną po schodkach drepta Ślubny. Kontroler jakości by zatwierdzić usługę i towar oddać na widok publiczny. Sprawdza przestrzeganie przepisów BHP, zasiada i na ręce makijażystce patrzy. Po skończeniu remontu generalnego przygląda sie buzi swej lubej z odległości 20 centymetrów. "A może by tak wewnętrzny kącik oka rozświetlić bardziej"- mówi... Musiał Pan odrobić lekcje i wziąć do serca zasady powiększania oka, ale bardziej już się nie dało (pigment Vanilla MAC). Pan się z argumentacją nie zgodził, więc szczypta więcej...i więcej...Aż Pani gałami świeciła i było cacy! (Klient ma zawsze rację;)
Jakiekolwiek macie drogie Panie preferencje...cokolwiek lubicie...Pamietajcie, że mniej znaczy więcej. W dniu tym wyjątkowym macie być ubrane...nie przebrane za kogoś kim nie jesteście. Czasem tak bardzo chcecie mieć na twarzy wszysko czego nie macie na co dzień, że wygląda to zwyczajnie śmiesznie! A w dążeniu do ideału też można przesadzić!
Prośba Państwa na wychodne; "Gdyby Pani mogła włożyć sukienkę na to malowanie...najlepiej różową... Bedzie Pani pasować do całości i fajnie zdjęcia z przygotowań wyjdą!" HELOŁ!!!!!!
Sobotnie popołudnie. Remiza strażacka. Na parkiecie "tańczy dla mnie" ONA! Puszysta, falbaniasta, śmietankowa muffinka;) Metr koka twardego jak kamień, kryształki, perełki, falbanki, koronki. Kieca "z koła", buty z kokardą, we włosach welon i martwy kwiat. Cała wieś tańczy i śpiewa, a "mohery" zachwycone! "Jaka ona piękna"!!!! Opalona, błyszcząca...WIDOCZNA!
Jakże obgadana i upokorzona została moja znajoma gdy w dniu tym wystąpiła w białym, eleganckim kombinezonie, z kreską na oku i czerwonymi (pasującymi do dziary;) ustami. Ale jak to? Dlaczego nie ma na głowie "baranka", dlaczego nie jest "skwarką", i czemu do cholery nie zakryła więziennego tatuażu??? Czerwone usta na ślub? Kto to widział???W gaciach i bez welonu? A fu! Zdziwicie się jak powiem, że określenia jej wyglądu przytaczam dosłownie i bez przesady?
Dlaczego to piszę? Żeby odradzić w dniu sądu ostatecznego pewnych wciąż niestety uznawanych za niezbędne urodowych "punktów programu"! Fioletowe smoky, rzęsy do połowy czoła, a o życzeniach tapety winylowej nie wspomnę. Pan Młody musi Was poznać i ma być w stanie dać Wam buzi bez wsadzania sobie w oko Waszych plastikowych wachlarzy;)) Uwaga! Może się to skończyć tragicznie;)
Kończąc już "pojadę hardkorem" bo chyba los (i znajome "po fachu") mi podaje na tacy takie przypadki żebym mogła się nimi dzielić;)
Próba makijażu. Za Ślubną po schodkach drepta Ślubny. Kontroler jakości by zatwierdzić usługę i towar oddać na widok publiczny. Sprawdza przestrzeganie przepisów BHP, zasiada i na ręce makijażystce patrzy. Po skończeniu remontu generalnego przygląda sie buzi swej lubej z odległości 20 centymetrów. "A może by tak wewnętrzny kącik oka rozświetlić bardziej"- mówi... Musiał Pan odrobić lekcje i wziąć do serca zasady powiększania oka, ale bardziej już się nie dało (pigment Vanilla MAC). Pan się z argumentacją nie zgodził, więc szczypta więcej...i więcej...Aż Pani gałami świeciła i było cacy! (Klient ma zawsze rację;)
Jakiekolwiek macie drogie Panie preferencje...cokolwiek lubicie...Pamietajcie, że mniej znaczy więcej. W dniu tym wyjątkowym macie być ubrane...nie przebrane za kogoś kim nie jesteście. Czasem tak bardzo chcecie mieć na twarzy wszysko czego nie macie na co dzień, że wygląda to zwyczajnie śmiesznie! A w dążeniu do ideału też można przesadzić!
Prośba Państwa na wychodne; "Gdyby Pani mogła włożyć sukienkę na to malowanie...najlepiej różową... Bedzie Pani pasować do całości i fajnie zdjęcia z przygotowań wyjdą!" HELOŁ!!!!!!
piątek, 15 maja 2015
" Darmoszka"
"Telefony...telefony..." Znów dzwoni mój biały przeszkadzacz! Tylko dlaczego zawsze wtedy gdy zmieniam małej pieluchę? Już! Już lecę! HALO?
- Halo...Pani maluje?
- yyyy... (ściany? wesołe baranki? pisanki?) Czy chodzi Pani o makijaż?
- No!
- Tak maluję:) A w czym mogę pomóc?
- Na ślub chcę!
- Proszę mi podać termin i godzinę...Zerknę w kalendarz:)
- To potem we wrześniu, ale 24 maja próbny!
-...ok... :/
- aaa...i...yyy... za próbny się nie płaci?
- Płaci się, ale mniej! Wie Pani...dojazd...materiały...to moja pra...........
- A nie...To mi siostra zrobi...ti...ti...ti....ti...ti
Tematem dzisiejszej lekcji będzię: Co myślę o "darmoszce"? Otwórzcie książki na rozdziale pierwszym : "Na czym zarabiamy?" I słuchajcie!
Owa Pani miała plan! Ktoś "gupi" jej machnie mejkapa na bibę, a ona ślub odwoła;))) Bo przecież to norma, że próbę makijażu ślubnego wykonuje się gratis. I może dziś "pojadę" kontrowersją, ale kto jak nie ja się głośno w tym temacie wypowie? I będzie to zdanie moje osobiste! A po lekturze zrobię Wam kartkówkę;)))
Żeby jasność w temacie była zanim "pojadę" z koksem! Owszem wykonuję makijaże dla czystej przyjemności. Gdy mam do wypróbowania nowy podkład i chcę zobaczyć jak się sprawdza na innej cerze. Gdy widzę "trudną" powiekę i chcę poćwiczyć i czegoś się nauczyć...Gdy mam przed sobą "ładny materiał" na metamorfozę;) I oczywiście dlatego, że kocham malować i rozwijać się muszę! ALE!!! Gdy osoba zamawia u mnie termin, ma konkretne wymagania, prosi o dojazd, a potem osoba mówi dzięki... to wpadnij znowu! Osoba mej pracy nie szanuje!
Ze znajomą fryzjerką jakiś czas temu temat aż kipiał! MONIA!- mówi...Gdy jadę do rodziny kilka razy do roku, to ledwo przejdę przez próg, już mi nożyczki w rękę wkładają i ustawiają się w rządku! Dziadek za babką, babka za rzepką...Kolejka jak w komunie! I żeby mi ktoś jakąś dychę do łapki wcisnął czy czekoladę chociaż dla dzieci! NIE! Jestem fryzjerką, obowiązki wobec rodziny mam!!! A jaka obraza gdy odmówię! I co ja mam wtedy robić?
Bardzo mądra osoba powiedziała mi niedawno : "NIGDY NIE RÓB ZA DARMO CZEGOŚ Z CZEGO ŻYJESZ"! Niestety nijak się to ma do znanej przez Was doskonale formy współpracy zwanej TFP (Time For Photos) ! Dyskusja się wywiązała ostatnio między mną, a bardzo zdolną wizażystką z Krakowa. Dostała mianowicie telefon od firmy kosmetycznej, która organizuje na rynku metamorfozy. Firma zbiera za to grubą kasę, a makijażystki robią to charytatywnie: (Ot taka "Wielka Orkiestra Mejkapowej Pomocy". Fundacja "Podziel się swoim pędzelkiem"! Argument? Się Pani zareklamuje! Tylko, że "ta Pani" już nie musi:))) Wypromuje się tylko firma (dodam,że rewelacji nie ma)! Czym? Talentem dziewczyn, które poświęcą swój czas i umiejętności. I niekoniecznie usłyszą nawet zwykłe DZIĘKUJĘ! Podejście ludzi jest takie: Jak tu załapać się na "darmoszkę" nie oferując nic w zamian. I nawet ja pokładałam w TFP wielkie nadzieje! Niestety z kilku, zdjęcia nie nadawały się do niczego, nie mówiąc o spóźnieniach, dojazdach i wymaganiach z kosmosu... Macie podobne doświadczenia? Wzywam do odpowiedzi;)))
Kochane;))) Niektórzy ludzie myślą, że makijaż powinien kosztować "dyszkę"! Farbowanie dwie "dyszki", album ślubny ze "stówkę"... Kiedyś usłyszałam, że kosmetyki "nie są ze złota"... Ignorancja? Niewiedza? Nie wiem...
Gdy po latach ćwiczeń, prób i błędów oraz szkoleń chcemy zacząć zarabiać swoim talentem nie jest nam łatwo. Wiele ponosimy kosztów naszych początków w zawodzie. I jest to zrozumiałe! Powiem jednak głośno tej Pani co ją siostra wymaluje: Powodzenia! Oby się udało blendowanie, rozświetlanie, jaskółka i zmatowienie strefy T;))) Przecież to takie proste;)))
A teraz drogie dzieci! WYCIĄGNIJCIE KARTECZKI:)))
- Halo...Pani maluje?
- yyyy... (ściany? wesołe baranki? pisanki?) Czy chodzi Pani o makijaż?
- No!
- Tak maluję:) A w czym mogę pomóc?
- Na ślub chcę!
- Proszę mi podać termin i godzinę...Zerknę w kalendarz:)
- To potem we wrześniu, ale 24 maja próbny!
-...ok... :/
- aaa...i...yyy... za próbny się nie płaci?
- Płaci się, ale mniej! Wie Pani...dojazd...materiały...to moja pra...........
- A nie...To mi siostra zrobi...ti...ti...ti....ti...ti
Tematem dzisiejszej lekcji będzię: Co myślę o "darmoszce"? Otwórzcie książki na rozdziale pierwszym : "Na czym zarabiamy?" I słuchajcie!
Owa Pani miała plan! Ktoś "gupi" jej machnie mejkapa na bibę, a ona ślub odwoła;))) Bo przecież to norma, że próbę makijażu ślubnego wykonuje się gratis. I może dziś "pojadę" kontrowersją, ale kto jak nie ja się głośno w tym temacie wypowie? I będzie to zdanie moje osobiste! A po lekturze zrobię Wam kartkówkę;)))
Żeby jasność w temacie była zanim "pojadę" z koksem! Owszem wykonuję makijaże dla czystej przyjemności. Gdy mam do wypróbowania nowy podkład i chcę zobaczyć jak się sprawdza na innej cerze. Gdy widzę "trudną" powiekę i chcę poćwiczyć i czegoś się nauczyć...Gdy mam przed sobą "ładny materiał" na metamorfozę;) I oczywiście dlatego, że kocham malować i rozwijać się muszę! ALE!!! Gdy osoba zamawia u mnie termin, ma konkretne wymagania, prosi o dojazd, a potem osoba mówi dzięki... to wpadnij znowu! Osoba mej pracy nie szanuje!
Ze znajomą fryzjerką jakiś czas temu temat aż kipiał! MONIA!- mówi...Gdy jadę do rodziny kilka razy do roku, to ledwo przejdę przez próg, już mi nożyczki w rękę wkładają i ustawiają się w rządku! Dziadek za babką, babka za rzepką...Kolejka jak w komunie! I żeby mi ktoś jakąś dychę do łapki wcisnął czy czekoladę chociaż dla dzieci! NIE! Jestem fryzjerką, obowiązki wobec rodziny mam!!! A jaka obraza gdy odmówię! I co ja mam wtedy robić?
Bardzo mądra osoba powiedziała mi niedawno : "NIGDY NIE RÓB ZA DARMO CZEGOŚ Z CZEGO ŻYJESZ"! Niestety nijak się to ma do znanej przez Was doskonale formy współpracy zwanej TFP (Time For Photos) ! Dyskusja się wywiązała ostatnio między mną, a bardzo zdolną wizażystką z Krakowa. Dostała mianowicie telefon od firmy kosmetycznej, która organizuje na rynku metamorfozy. Firma zbiera za to grubą kasę, a makijażystki robią to charytatywnie: (Ot taka "Wielka Orkiestra Mejkapowej Pomocy". Fundacja "Podziel się swoim pędzelkiem"! Argument? Się Pani zareklamuje! Tylko, że "ta Pani" już nie musi:))) Wypromuje się tylko firma (dodam,że rewelacji nie ma)! Czym? Talentem dziewczyn, które poświęcą swój czas i umiejętności. I niekoniecznie usłyszą nawet zwykłe DZIĘKUJĘ! Podejście ludzi jest takie: Jak tu załapać się na "darmoszkę" nie oferując nic w zamian. I nawet ja pokładałam w TFP wielkie nadzieje! Niestety z kilku, zdjęcia nie nadawały się do niczego, nie mówiąc o spóźnieniach, dojazdach i wymaganiach z kosmosu... Macie podobne doświadczenia? Wzywam do odpowiedzi;)))
Kochane;))) Niektórzy ludzie myślą, że makijaż powinien kosztować "dyszkę"! Farbowanie dwie "dyszki", album ślubny ze "stówkę"... Kiedyś usłyszałam, że kosmetyki "nie są ze złota"... Ignorancja? Niewiedza? Nie wiem...
Gdy po latach ćwiczeń, prób i błędów oraz szkoleń chcemy zacząć zarabiać swoim talentem nie jest nam łatwo. Wiele ponosimy kosztów naszych początków w zawodzie. I jest to zrozumiałe! Powiem jednak głośno tej Pani co ją siostra wymaluje: Powodzenia! Oby się udało blendowanie, rozświetlanie, jaskółka i zmatowienie strefy T;))) Przecież to takie proste;)))
A teraz drogie dzieci! WYCIĄGNIJCIE KARTECZKI:)))
środa, 13 maja 2015
Czy częste mycie skraca nam życie?
Pisać? ...Pisać...? Nie napiszę! Dość obśmiewania i komentowania słabości naszych ludzkich. Jeśli niektóre panie lubią mieć brwi od szklanki odrysowane i zbyt ciemny podkład...niech mają! W sumie...komu one tym szkodzą? Dają mi pracę i ogromną satysfakcję bo ich spojrzenie do lustra po zrobinym przezemnie makijażu mówi wszystko... Chyba,że tak kochają swoje plemniczki, że nic ich nie przekona;) Przywiązanie swoje robi;))
No i stało się! Grom z jasnego nieba spadł mi na głowę...a dokładnie na nos! I choć miałam nie pisać lub zostawić tekst w "wersji roboczej"...MUSIAŁAM:)!!!
1. Zapachy spod pachy!
Idę sobie na spacer do parku. W powietrzu czuć skoszoną trawę. Wdycham tak sobie tą "wiosnę" delektując się słońcem gdy nagle coś "dało mi w pysk"! Uderzył mnie zapach...yyy smród straszliwy! Pot to mało powiedziane! Swąd Zjełczałej Pachy! Inne określenie mi do głowy nie przychodzi. Sorry taki to był klimat!
Odwracam głowę myśląc: Oooo maaatko! Kolejny pijaczyna! A tu ku mojemu zdziwieniu...TaaaDaaa! Polarowa mama! "Rzepakowy" na włosach, bluza zmechacona i POT! NIE! To nie kwestia biedy... Markowe buty i "wypasiony" wózek nie świadczą o braku funduszy na mydło czy proszek...Nie rozumiem...A Wy?
Do postu tego zainspirowała mnie moja psiapsióła! Siostra "prawie" rodzona. Sprzedawcą jest doskonałym. Miła aż słodko. Klienci ją kochają! Wpada do mnie na kawusię i mówi:
"Monia błagam! Wyjaśnij mi jak można...Przychodzi wczoraj do sklepu kobitka. Rozmiar 46, niebiedna, około 60+. Przymierza kieckę za 4 stówy rozmiar 44 i dopiąć się nie może. Podchodzi do mnie z prośbą zapięcia zameczka na plecach, a moje śniadanie zjedzone przed chwilą błaga o zwrócenie mu wolności...Dwie Panie uciekły z przymierzalni, a tą sukienkę to komu ja sprzedam skoro wali na kilometr? Napisz coś o tym!!!"
Po moim mieście chodzi kobieta koło czterdziestki w rozmiarze około 44. Jest piękna, zadbana i chyba ją kiedyś zaczepię bo aż mnie pędzel swędzi żeby ją umalować... Gdy przechodzi koło mnie unosi się swieżość, czystość i delikatny zapach perfum. Można? MOŻNA! Trzeba tylko chcieć!
2. Smrodki dnia powszedniego
Rozmowa przy kawie skończyć się nie mogła gdy zaczełyśmy wspominać wspólną, kilkuletnią pracę w "Greenpoint" i wszystkie śmierdzące przypadki. Na przykład dziewczynę w glanach i "nylonkach" na stopach, która wyskoczyła z butów mierząc spodnie i zmusiła nas do wietrzenia sklepu przez czas nieokreślony.( Kobiety strzeżcie się skarpetkowych antygwałtów!!!) Albo Panią kasjerkę w naszym markecie, która ma zadziwiająco mało pracy podczas gdy inne jej koleżanki mają kilometrowe kolejki. Żeby im dorównać musiałaby po prostu nie otwierać buzi. Czy w jej otoczeniu nie może znaleźć sie ktoś życzliwy kto zainwestuje i podaruje jej tic taki mrugając do niej okiem?
3. Yeti istnieje!
Wybaczam to starszemu pokoleniu bo taki był kiedyś "trend" na naturalność. Nóg oraz innych stref porośniętych się nie depilowało. Ale teraz???Futro na nogach, pod pachami czy w pięknie nazwanej "strefie bikini" u młodej kobiety!? Dla mnie... A fu! A o tym, że estetyczne to nie jest może świadczyć to jak odbierają to dzieci. Córka znajomej po przyjściu z placu zabaw: "Tato, a tam była jedna mama co miała na nogach takie włosy jak Ty..." Dziecko prawdę Ci powie;))))
4. Przemyślenia moje "nieczyste"
A propos dzieci. Niech mi ktoś mądry powie bo może ja jakaś jestem dziwna albo przewrażliwiona na tym punkcie ...( Mama zawsze mi mówiła, że kiedyś się w wannie rozpuszczę i znajdzie tylko mój szkielet;) Ale słyszałam już od dwóch znajomych mam ,że kąpią swoje dzieci ( i niestety siebie) raz w tygodniu! I nie są to maluchy z atopowym zapaleniem skóry, alergią na mydło czy panicznie bojące się wody. Nie są to również noworodki, tylko przedszkolaki bawiące się w piachu, energiczne i kochające (jak to dzieciaki) wszelki brud;) I może na mój blond rozum jest tego jakieś wytłumaczenie...Na przykład lęk przed wszechobecną chemią w kosmetykach...Mimo wszystko można użyć szarego mydła...samej wody chociaż... Ale nie zrozumiem nie mycia pociechy i wycierania mu pupy tylko chusteczką gdy zrobi kupkę!!! Przez TYDZIEŃ!!!
Żeby tekst ten nie był tylko moją oceną sytuacji zrobiłam wywiad. Każda osoba z którą ten temat poruszyłam zna w swoim otoczeniu kogoś, kto niekoniecznie dba o swoją higienę. Nasłuchałam się o tłustych włosach, zaniedbanych stopach, ludziach smierdzących w autobusach... Problem więc istnieje. Nie bez powodu już dawno ktoś mądry napisał "... myjcie się dziewczyny nie znacie dnia ani godziny..." A Wy kochane młode mamy, kobiety pracujące czy szalone babcie jeśli już nie macie czasu na make up (zawsze możemy Wam pomóc;))) to przynajmniej...jedzcie, módlcie się i myjcie!!!! Amen!
No i stało się! Grom z jasnego nieba spadł mi na głowę...a dokładnie na nos! I choć miałam nie pisać lub zostawić tekst w "wersji roboczej"...MUSIAŁAM:)!!!
1. Zapachy spod pachy!
Idę sobie na spacer do parku. W powietrzu czuć skoszoną trawę. Wdycham tak sobie tą "wiosnę" delektując się słońcem gdy nagle coś "dało mi w pysk"! Uderzył mnie zapach...yyy smród straszliwy! Pot to mało powiedziane! Swąd Zjełczałej Pachy! Inne określenie mi do głowy nie przychodzi. Sorry taki to był klimat!
Odwracam głowę myśląc: Oooo maaatko! Kolejny pijaczyna! A tu ku mojemu zdziwieniu...TaaaDaaa! Polarowa mama! "Rzepakowy" na włosach, bluza zmechacona i POT! NIE! To nie kwestia biedy... Markowe buty i "wypasiony" wózek nie świadczą o braku funduszy na mydło czy proszek...Nie rozumiem...A Wy?
Do postu tego zainspirowała mnie moja psiapsióła! Siostra "prawie" rodzona. Sprzedawcą jest doskonałym. Miła aż słodko. Klienci ją kochają! Wpada do mnie na kawusię i mówi:
"Monia błagam! Wyjaśnij mi jak można...Przychodzi wczoraj do sklepu kobitka. Rozmiar 46, niebiedna, około 60+. Przymierza kieckę za 4 stówy rozmiar 44 i dopiąć się nie może. Podchodzi do mnie z prośbą zapięcia zameczka na plecach, a moje śniadanie zjedzone przed chwilą błaga o zwrócenie mu wolności...Dwie Panie uciekły z przymierzalni, a tą sukienkę to komu ja sprzedam skoro wali na kilometr? Napisz coś o tym!!!"
Po moim mieście chodzi kobieta koło czterdziestki w rozmiarze około 44. Jest piękna, zadbana i chyba ją kiedyś zaczepię bo aż mnie pędzel swędzi żeby ją umalować... Gdy przechodzi koło mnie unosi się swieżość, czystość i delikatny zapach perfum. Można? MOŻNA! Trzeba tylko chcieć!
2. Smrodki dnia powszedniego
Rozmowa przy kawie skończyć się nie mogła gdy zaczełyśmy wspominać wspólną, kilkuletnią pracę w "Greenpoint" i wszystkie śmierdzące przypadki. Na przykład dziewczynę w glanach i "nylonkach" na stopach, która wyskoczyła z butów mierząc spodnie i zmusiła nas do wietrzenia sklepu przez czas nieokreślony.( Kobiety strzeżcie się skarpetkowych antygwałtów!!!) Albo Panią kasjerkę w naszym markecie, która ma zadziwiająco mało pracy podczas gdy inne jej koleżanki mają kilometrowe kolejki. Żeby im dorównać musiałaby po prostu nie otwierać buzi. Czy w jej otoczeniu nie może znaleźć sie ktoś życzliwy kto zainwestuje i podaruje jej tic taki mrugając do niej okiem?
3. Yeti istnieje!
Wybaczam to starszemu pokoleniu bo taki był kiedyś "trend" na naturalność. Nóg oraz innych stref porośniętych się nie depilowało. Ale teraz???Futro na nogach, pod pachami czy w pięknie nazwanej "strefie bikini" u młodej kobiety!? Dla mnie... A fu! A o tym, że estetyczne to nie jest może świadczyć to jak odbierają to dzieci. Córka znajomej po przyjściu z placu zabaw: "Tato, a tam była jedna mama co miała na nogach takie włosy jak Ty..." Dziecko prawdę Ci powie;))))
4. Przemyślenia moje "nieczyste"
A propos dzieci. Niech mi ktoś mądry powie bo może ja jakaś jestem dziwna albo przewrażliwiona na tym punkcie ...( Mama zawsze mi mówiła, że kiedyś się w wannie rozpuszczę i znajdzie tylko mój szkielet;) Ale słyszałam już od dwóch znajomych mam ,że kąpią swoje dzieci ( i niestety siebie) raz w tygodniu! I nie są to maluchy z atopowym zapaleniem skóry, alergią na mydło czy panicznie bojące się wody. Nie są to również noworodki, tylko przedszkolaki bawiące się w piachu, energiczne i kochające (jak to dzieciaki) wszelki brud;) I może na mój blond rozum jest tego jakieś wytłumaczenie...Na przykład lęk przed wszechobecną chemią w kosmetykach...Mimo wszystko można użyć szarego mydła...samej wody chociaż... Ale nie zrozumiem nie mycia pociechy i wycierania mu pupy tylko chusteczką gdy zrobi kupkę!!! Przez TYDZIEŃ!!!
Żeby tekst ten nie był tylko moją oceną sytuacji zrobiłam wywiad. Każda osoba z którą ten temat poruszyłam zna w swoim otoczeniu kogoś, kto niekoniecznie dba o swoją higienę. Nasłuchałam się o tłustych włosach, zaniedbanych stopach, ludziach smierdzących w autobusach... Problem więc istnieje. Nie bez powodu już dawno ktoś mądry napisał "... myjcie się dziewczyny nie znacie dnia ani godziny..." A Wy kochane młode mamy, kobiety pracujące czy szalone babcie jeśli już nie macie czasu na make up (zawsze możemy Wam pomóc;))) to przynajmniej...jedzcie, módlcie się i myjcie!!!! Amen!
poniedziałek, 11 maja 2015
Kto mi powie co mi wolno?
Zdębiałam dzisiaj! Po raz kolejny! Znowu! Bo ile można? No ile? Ehhhhh...Słuchajcie:
Biegłam dziś do Rossmanna po błyszczyk (ciiii...nikt nie słyszał;). Latorośli mej młodszej do rączki dałam wafla ryżowego z odrobiną czekolady...i pędzę! Na ustach znowu coś"widocznego". Tym razem REV hot pepper! Odcień naprawdę HOT;))))
Po wyjściu z drogerii zatrzymałam na chwilę swój pojazd (czytaj wózek dziecięcy) aby esemesa przeczytać. Dwie Panie w wieku 70+ stojące na środku chodnika przyglądają mi się bacznie...Po chwili słyszę: "Się wymalowała, a o dziecko nie zadba ...takie brudne...! Te matki teraz..." Szybki look na bobo i widzę, że zamiast mojej Oliwki jest "Bambo". Czekolada oprócz buzi jest we włosach i w uszach...Cóż za zaniedbanie! Haniebny czyn! Jak mogłam!
Powiedzcie mi dlaczego w tym danym momencie określiła mnie jako złą mamę nie tylko umazana buzia małej, ale moja szminka na ustach? Czy to, że się malujemy, jesteśmy zadbane, myślimy też o sobie to samo zło? Definicja dobrej mamy czyli tej w starym polarku, z tłustymi włosami bez grama makijażu jest tą prawidłową? Czy ja jestem wymalowanym "pustakiem"?
W czerwcu robię "dziarę". Zakrywam nieciekawy, wyblakły "błąd młodości" czymś w moim mniemaniu pięknym! I tak się zastanawiam co wtedy o mnie powiedzą. Skoro kolorowe oko czy usta sa taką sensacją to co dopiero tatuaż na ciele matki dwójki dzieci. Ostatnio zachwycałam się w parku dziewczyną: rudą, całą wytatuowaną, z dredami i...z wózkiem "bliźniaczym"! Uwielbiam patrzeć na takie kobiety...Inspirują mnie! Pozostają sobą pomimo tego, że są mamami... A jakiś pijaczek na ławce skomentował ową piękność: maszkara...:(
A pozostanie "sobą" na starość? " Jak Ty wyglądać będziesz z tatuażem jak będziesz babcią?" No jak? Jak babcia z dziarą...słuchająca rocka i malująca usta! Czy starość nakazuje zmianę swojej osobowości? Trzeba "wskoczyć" w bambosze, zrobić trwałą i pojść do opery? Moja mamunia jest 60+ (sorry mamcia;). Jest piękna! I gdy ją maluję na wypad z kumpelkami (metamorfozę zobaczycie na 4leaf_clover_makeup na fb) doklejam jej delikatne kępki i maluję usta na czerwono. Bo kto powiedział, ze w tym wieku jej nie wolno? Jeśli make up jest zrobiony "ze smakiem" to jeszcze mała czarna do tego i jazda na imprę!
Ostatnio przeczytałam komentarz, że w niektórych makijażach mam zbyt krzykliwe usta, a jeden makijaż oka jest jak "papuga". To nic, że prowadzę fp makeupowy, a tam wskazana jest różnorodność, wielobarwność i mnogość propozycji.(Gusta są różne!) Dowiedziałam się też, że mój comic make up jest do niczego bo cytuję "gdzie ja w takim wyjdę?"A wyjdę!!! Nie wolno?? Czy jest sens wyjaśniać komukolwiek co to jest "makijaż kreatywny"...? Ja już przestaję się tłumaczyć... z pomadki, z dziary (już wkrótce...jupiii!!!) czy z błędów jakie popełniam! Bo popełniamy je wszyscy...Czyż nie?
I to już wszystko ( na dzisiaj) co PAPUŻKA Wam powie na uszko;))))
Biegłam dziś do Rossmanna po błyszczyk (ciiii...nikt nie słyszał;). Latorośli mej młodszej do rączki dałam wafla ryżowego z odrobiną czekolady...i pędzę! Na ustach znowu coś"widocznego". Tym razem REV hot pepper! Odcień naprawdę HOT;))))
Po wyjściu z drogerii zatrzymałam na chwilę swój pojazd (czytaj wózek dziecięcy) aby esemesa przeczytać. Dwie Panie w wieku 70+ stojące na środku chodnika przyglądają mi się bacznie...Po chwili słyszę: "Się wymalowała, a o dziecko nie zadba ...takie brudne...! Te matki teraz..." Szybki look na bobo i widzę, że zamiast mojej Oliwki jest "Bambo". Czekolada oprócz buzi jest we włosach i w uszach...Cóż za zaniedbanie! Haniebny czyn! Jak mogłam!
Powiedzcie mi dlaczego w tym danym momencie określiła mnie jako złą mamę nie tylko umazana buzia małej, ale moja szminka na ustach? Czy to, że się malujemy, jesteśmy zadbane, myślimy też o sobie to samo zło? Definicja dobrej mamy czyli tej w starym polarku, z tłustymi włosami bez grama makijażu jest tą prawidłową? Czy ja jestem wymalowanym "pustakiem"?
W czerwcu robię "dziarę". Zakrywam nieciekawy, wyblakły "błąd młodości" czymś w moim mniemaniu pięknym! I tak się zastanawiam co wtedy o mnie powiedzą. Skoro kolorowe oko czy usta sa taką sensacją to co dopiero tatuaż na ciele matki dwójki dzieci. Ostatnio zachwycałam się w parku dziewczyną: rudą, całą wytatuowaną, z dredami i...z wózkiem "bliźniaczym"! Uwielbiam patrzeć na takie kobiety...Inspirują mnie! Pozostają sobą pomimo tego, że są mamami... A jakiś pijaczek na ławce skomentował ową piękność: maszkara...:(
A pozostanie "sobą" na starość? " Jak Ty wyglądać będziesz z tatuażem jak będziesz babcią?" No jak? Jak babcia z dziarą...słuchająca rocka i malująca usta! Czy starość nakazuje zmianę swojej osobowości? Trzeba "wskoczyć" w bambosze, zrobić trwałą i pojść do opery? Moja mamunia jest 60+ (sorry mamcia;). Jest piękna! I gdy ją maluję na wypad z kumpelkami (metamorfozę zobaczycie na 4leaf_clover_makeup na fb) doklejam jej delikatne kępki i maluję usta na czerwono. Bo kto powiedział, ze w tym wieku jej nie wolno? Jeśli make up jest zrobiony "ze smakiem" to jeszcze mała czarna do tego i jazda na imprę!
Ostatnio przeczytałam komentarz, że w niektórych makijażach mam zbyt krzykliwe usta, a jeden makijaż oka jest jak "papuga". To nic, że prowadzę fp makeupowy, a tam wskazana jest różnorodność, wielobarwność i mnogość propozycji.(Gusta są różne!) Dowiedziałam się też, że mój comic make up jest do niczego bo cytuję "gdzie ja w takim wyjdę?"A wyjdę!!! Nie wolno?? Czy jest sens wyjaśniać komukolwiek co to jest "makijaż kreatywny"...? Ja już przestaję się tłumaczyć... z pomadki, z dziary (już wkrótce...jupiii!!!) czy z błędów jakie popełniam! Bo popełniamy je wszyscy...Czyż nie?
I to już wszystko ( na dzisiaj) co PAPUŻKA Wam powie na uszko;))))
niedziela, 10 maja 2015
Był sobie plemniczek;)
"Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień"...Yyyyy...pędzel raczej bo dziś totalnie makijażowo! Obiecałam przecież poprawę:) Do pozostałych "życiowych" postów i tak Was odsyłam!
Macie czasem "dzień złej kreski"? Albo "wściekłej brwi"? Ja miewam i uwierzcie mi, że idąc po mieście z jaskółką "niedoskonałą" mam wrażenie,że WSZYSCY to widzą:) Skoro ja czuję się lekko niekomfortowo z malusim uskokiem kreseczki to jak...PYTAM JAK....czuć się dobrze mogą kobitki z tym czymś (o czym napiszę) na twarzy????
Wyśmiewać kobiet nie chcę! Umówmy się! Jestem od tego aby błędy makijażu naprawiać, uczyć cierpliwie i przekazywać wiedzę. No i nie każdy na tej sztuce tajemnej znać się musi. ALE! Skoro niektóre Panie mogą boki zrywać ze mnie: z ust moich czerwonych (oczo.....ch), czy różowych żarówiastych ( O tym w "Fenomenie pink pong") lub komentować twarz mą niekatalogową to i ja mogę czasem post prześmiewczy popełnić!!!
Jak świat długi i szeroki wszystkie wizażystki wiedzą o czym będę pisać. Opowiem Wam o tym co widzę ja! A jeśli coś pominę i Wy widzicie więcej, komentujcie licznie;) Nie będą to z mojej strony słowa delikatne bo pojęcia nie mam jak można robić sobie taką krzywdę na buzi, a innym "wrzucać" i kręcić głową z pogardą:(
Punkt pierwszy: PODKŁAD "true orange";)
Czy o tym mówi się wciąż za mało? Pomarańcza na twarzy i biała szyja...Standard! Błąd ten widzę najczęściej u dziewczyn młodych, które pewnie chcą się trochę opalić:) I tu apel do ich "uświadomionych" koleżanek: Powiedzcie im, że robią sobie kuku bo my wizażystki nie zbawimy całego świata. A bardzo byśmy chciały!!!
Punkt drugi: BRWI czyli "Był sobie plemniczek";)
Rysowane "od szklanki" brązową kredką dwa plemniczki! Kochane Panie! Brew nie ma główki i witki! I jeśli ma stanowić oprawę dla oka nie może aż tak wychodzić na pierwszy plan. Bo gdy najpierw dziarskim krokiem idą Wasze brwi, a dopiero potem za nimi WY...to dobrze nie jest! Ich brak to ZŁO, ale jeśli lubicie mieć na twarzy komórki męskiego nasienia to ich w ogóle nie malujcie!!! Ot co!
Punkt trzeci: POWIEKA RUCHOMA czyli wszechobecna "błękitna laguna"
Co Wy kochane "macie" z tym niebieskim cieniem do powiek? Romans? A o "perle pod plemnikiem" nie wspomnę. Trend ten obserwuję raczej u kobiet dojrzałych. Złota zasada: niebieski nie podkreśla niebieskich oczu!!!! To jeden z najtrudniejszych kolorów w makijażu...Akcencik jakiś malusi! Ale błękitna cała powieka do chabrowej sukienki i turkusowych butów...To trochę jakby niebo spadło Wam na głowę;)))
Punkt czwarty czyli: "Full lashes spider legs mascara"
Trend pajęczych nóżek nadal obowiązuje... Jeżeli uważacie, że posiadanie sześciu grubych rzęs jest cool to luz. Zastanówcie się tylko dlaczego tusze reklamowne są hasłami: skrzydła motyla, precyzyjne ROZDZIELENIE, brak efektu sklejenia, a nie "pokaż mi swojego pająka, a powiem Ci kim jesteś";)))
Punkt piąty czyli "Nudne nude"
Nie zrozumcie mnie źle...Lubię stonowane usta. Wszystko musi mieć jednak "ręce i nogi". Nude w połączeniu z dobrze dobranym podkładem, odrobiną "życia" na policzkach (czytaj różu) i "mocnym" okiem wygląda fenomenalnie. Ale drogie panie! To musi być szminka nie... KOREKTOR!!! I nie obrysowana ciemną kredką! O ja naiwna myślałam, że to zjawisko już "przeminęło z wiatrem"...A Wy drogie makijażystki widujecie jeszcze bladouste na naszych ulicach?
I tak już kończąc... Kochane Panie co wiedzą mniej...Przytuliłabym Was wszystkie, przygarneła do swojego kącika, pomiziała (ale tylko pędzelkiem)... My wizażystki jesteśmy tu aby Wam pomóc! Uwierzcie nam na słowo,że znamy się trochę lepiej. A jesli wciąż obstajecie przy swoim, zerknijcie na fotkę w poście, zasłońcie połowę mojej twarzy i ...jeśli dalej tego nie widzicie to chyba zbliża się koniec świata;)))
Macie czasem "dzień złej kreski"? Albo "wściekłej brwi"? Ja miewam i uwierzcie mi, że idąc po mieście z jaskółką "niedoskonałą" mam wrażenie,że WSZYSCY to widzą:) Skoro ja czuję się lekko niekomfortowo z malusim uskokiem kreseczki to jak...PYTAM JAK....czuć się dobrze mogą kobitki z tym czymś (o czym napiszę) na twarzy????
Wyśmiewać kobiet nie chcę! Umówmy się! Jestem od tego aby błędy makijażu naprawiać, uczyć cierpliwie i przekazywać wiedzę. No i nie każdy na tej sztuce tajemnej znać się musi. ALE! Skoro niektóre Panie mogą boki zrywać ze mnie: z ust moich czerwonych (oczo.....ch), czy różowych żarówiastych ( O tym w "Fenomenie pink pong") lub komentować twarz mą niekatalogową to i ja mogę czasem post prześmiewczy popełnić!!!
Jak świat długi i szeroki wszystkie wizażystki wiedzą o czym będę pisać. Opowiem Wam o tym co widzę ja! A jeśli coś pominę i Wy widzicie więcej, komentujcie licznie;) Nie będą to z mojej strony słowa delikatne bo pojęcia nie mam jak można robić sobie taką krzywdę na buzi, a innym "wrzucać" i kręcić głową z pogardą:(
Punkt pierwszy: PODKŁAD "true orange";)
Czy o tym mówi się wciąż za mało? Pomarańcza na twarzy i biała szyja...Standard! Błąd ten widzę najczęściej u dziewczyn młodych, które pewnie chcą się trochę opalić:) I tu apel do ich "uświadomionych" koleżanek: Powiedzcie im, że robią sobie kuku bo my wizażystki nie zbawimy całego świata. A bardzo byśmy chciały!!!
Punkt drugi: BRWI czyli "Był sobie plemniczek";)
Rysowane "od szklanki" brązową kredką dwa plemniczki! Kochane Panie! Brew nie ma główki i witki! I jeśli ma stanowić oprawę dla oka nie może aż tak wychodzić na pierwszy plan. Bo gdy najpierw dziarskim krokiem idą Wasze brwi, a dopiero potem za nimi WY...to dobrze nie jest! Ich brak to ZŁO, ale jeśli lubicie mieć na twarzy komórki męskiego nasienia to ich w ogóle nie malujcie!!! Ot co!
Punkt trzeci: POWIEKA RUCHOMA czyli wszechobecna "błękitna laguna"
Co Wy kochane "macie" z tym niebieskim cieniem do powiek? Romans? A o "perle pod plemnikiem" nie wspomnę. Trend ten obserwuję raczej u kobiet dojrzałych. Złota zasada: niebieski nie podkreśla niebieskich oczu!!!! To jeden z najtrudniejszych kolorów w makijażu...Akcencik jakiś malusi! Ale błękitna cała powieka do chabrowej sukienki i turkusowych butów...To trochę jakby niebo spadło Wam na głowę;)))
Punkt czwarty czyli: "Full lashes spider legs mascara"
Trend pajęczych nóżek nadal obowiązuje... Jeżeli uważacie, że posiadanie sześciu grubych rzęs jest cool to luz. Zastanówcie się tylko dlaczego tusze reklamowne są hasłami: skrzydła motyla, precyzyjne ROZDZIELENIE, brak efektu sklejenia, a nie "pokaż mi swojego pająka, a powiem Ci kim jesteś";)))
Punkt piąty czyli "Nudne nude"
Nie zrozumcie mnie źle...Lubię stonowane usta. Wszystko musi mieć jednak "ręce i nogi". Nude w połączeniu z dobrze dobranym podkładem, odrobiną "życia" na policzkach (czytaj różu) i "mocnym" okiem wygląda fenomenalnie. Ale drogie panie! To musi być szminka nie... KOREKTOR!!! I nie obrysowana ciemną kredką! O ja naiwna myślałam, że to zjawisko już "przeminęło z wiatrem"...A Wy drogie makijażystki widujecie jeszcze bladouste na naszych ulicach?
I tak już kończąc... Kochane Panie co wiedzą mniej...Przytuliłabym Was wszystkie, przygarneła do swojego kącika, pomiziała (ale tylko pędzelkiem)... My wizażystki jesteśmy tu aby Wam pomóc! Uwierzcie nam na słowo,że znamy się trochę lepiej. A jesli wciąż obstajecie przy swoim, zerknijcie na fotkę w poście, zasłońcie połowę mojej twarzy i ...jeśli dalej tego nie widzicie to chyba zbliża się koniec świata;)))
czwartek, 7 maja 2015
Dla wszystkich "brzuchatek"!!!
Poruszona dzisiejszym postem na wizaż.pl postanowiłam się wywnętrzyć:) Taka potrzeba przelania na wirtualny papier moich skromnych przemyśleń w temacie: ciało po ciąży! I chociaż miał to być blog raczej makijażowy to przymknijcie na to oko i poczytajcie;)))
My mamuśki! Kochamy nasze małe łobuziaki bezgranicznie! I nie chcę aby tekst ten był smętnym, wylewającym wiadro pomyj na czas ciąży, porodu czy połogu postem cierpiętnicy! Skubnę temat obiektywnie przytaczając słowa i przypadki matek których znam wiele... A ocenę pozostawiam Wam!
Ciąża to czas wyjątkowy na wiele sposobów... Piękny, niepokojący, wzruszający czasem bolesny (rozejście spojenia łonowego)! Określeń znalazło by się tysiące! Powiedzcie mi czy ogladałyście kiedyś jakikolwiek "podręcznik brzuchatki"? Wiele tam zdjęć bobasów, brzusiów okrąglutkich, szpinaku, brokułów i przekreślonych kieliszków wina:D. A co ze zdjęciami w rozdziale: DOLEGLIWOŚCI CIĄŻOWE??? Ja pań z głową nad kibelkiem, ledwo chodzących, płaczących czy z plamami na twarzy nie widziałam;) Każdy poradnik świetną jest reklamą stanu błogosławionego!
Padło pytanie czy pokazywać prawdę o kobiecym ciele po ciąży? Czy to nieestetyczne czy może piękne bo prawdziwe? A gdyby tak w reklamach pieluch czy mleka dla niemowląt występowały "prawdziwe" mamy... Byłyby wiarygodniejsze niż te "udawane" o gładkich brzuszkach i idealnych piersiach? Od której kupiłybyście produkt dla Waszego bobasa?
Ile kobiet tyle przypadków! Każda ciąża i poród wygląda inaczej. Jedna będzie "przy nadziei" druga bez nadziei ;))) Powiem Wam jednak, że nie spotkałam wsród znajomch mam takiej, która byłaby w pełni zadowolona z przebiegu tego "magicznego" czasu lub takiej która "po dzieciach" nie narzekała by na wygląd swojego ciała!
Przytoczę Wam kilka zdań jakie słyszałam:
- Mam cycki jak skarpetki...długie i puste w środku!
- Brzuch jest jak ściera do podłogi
- C...ka ma kaliber wiadra ( zbyt mocne czy prawdziwe?)
- Jeśli po ciąży zostają pajączki na nogach to ja mam tarantule!
- Czuję się jakby rozjechał mnie tir!
- W kiblu płaczę! Przeklęte hemoroidy!
Coś jednak sprawia,że na dzieci się decydujemy! Decydujemy się na ból porodu, nadwagę, krwawiące sutki. Ryzykujemy powstanie skarpet, ścierki czy kalibra wiadra... I wiecie co Wam powiem? Na zdjęciach udostępnionych przez "wizaż" widzę poorane przez ciążę SZCZĘŚLIWE KOBIETY! Może to kwestia ich partnerów, którzy je akceptują z rozstępami czy rozciągniętą skórą ale napewno ich dzieci,dla których mamy to najpiękniejsze istoty świata!!! I nawet jeśli jakiś facet, który kocha nas tylko za cycki odejdzie one zawsze nas przytulą!
Czy ja wiedząc o konsekwencjach swoich porodów (krwotok,reoperacja,zrosty) nie zdecydowałabym się na dzieci? Starsza córka widząc moją bliznę po drugiej cesarce jeszcze dość świeżą nie zapytała co to? Czemu brzydkie? Tylko czy mnie boli!!! Dla takiej troski małego człowieka i akceptacji każdej naszej niedoskonałości warto znieść wszystko! A gdy się prztuliła do brzucha, podmuchała i powiedziała: "teraz się zagoi mamo..." to ... a to już same wiecie!!!!
My mamuśki! Kochamy nasze małe łobuziaki bezgranicznie! I nie chcę aby tekst ten był smętnym, wylewającym wiadro pomyj na czas ciąży, porodu czy połogu postem cierpiętnicy! Skubnę temat obiektywnie przytaczając słowa i przypadki matek których znam wiele... A ocenę pozostawiam Wam!
Ciąża to czas wyjątkowy na wiele sposobów... Piękny, niepokojący, wzruszający czasem bolesny (rozejście spojenia łonowego)! Określeń znalazło by się tysiące! Powiedzcie mi czy ogladałyście kiedyś jakikolwiek "podręcznik brzuchatki"? Wiele tam zdjęć bobasów, brzusiów okrąglutkich, szpinaku, brokułów i przekreślonych kieliszków wina:D. A co ze zdjęciami w rozdziale: DOLEGLIWOŚCI CIĄŻOWE??? Ja pań z głową nad kibelkiem, ledwo chodzących, płaczących czy z plamami na twarzy nie widziałam;) Każdy poradnik świetną jest reklamą stanu błogosławionego!
Padło pytanie czy pokazywać prawdę o kobiecym ciele po ciąży? Czy to nieestetyczne czy może piękne bo prawdziwe? A gdyby tak w reklamach pieluch czy mleka dla niemowląt występowały "prawdziwe" mamy... Byłyby wiarygodniejsze niż te "udawane" o gładkich brzuszkach i idealnych piersiach? Od której kupiłybyście produkt dla Waszego bobasa?
Ile kobiet tyle przypadków! Każda ciąża i poród wygląda inaczej. Jedna będzie "przy nadziei" druga bez nadziei ;))) Powiem Wam jednak, że nie spotkałam wsród znajomch mam takiej, która byłaby w pełni zadowolona z przebiegu tego "magicznego" czasu lub takiej która "po dzieciach" nie narzekała by na wygląd swojego ciała!
Przytoczę Wam kilka zdań jakie słyszałam:
- Mam cycki jak skarpetki...długie i puste w środku!
- Brzuch jest jak ściera do podłogi
- C...ka ma kaliber wiadra ( zbyt mocne czy prawdziwe?)
- Jeśli po ciąży zostają pajączki na nogach to ja mam tarantule!
- Czuję się jakby rozjechał mnie tir!
- W kiblu płaczę! Przeklęte hemoroidy!
Coś jednak sprawia,że na dzieci się decydujemy! Decydujemy się na ból porodu, nadwagę, krwawiące sutki. Ryzykujemy powstanie skarpet, ścierki czy kalibra wiadra... I wiecie co Wam powiem? Na zdjęciach udostępnionych przez "wizaż" widzę poorane przez ciążę SZCZĘŚLIWE KOBIETY! Może to kwestia ich partnerów, którzy je akceptują z rozstępami czy rozciągniętą skórą ale napewno ich dzieci,dla których mamy to najpiękniejsze istoty świata!!! I nawet jeśli jakiś facet, który kocha nas tylko za cycki odejdzie one zawsze nas przytulą!
Czy ja wiedząc o konsekwencjach swoich porodów (krwotok,reoperacja,zrosty) nie zdecydowałabym się na dzieci? Starsza córka widząc moją bliznę po drugiej cesarce jeszcze dość świeżą nie zapytała co to? Czemu brzydkie? Tylko czy mnie boli!!! Dla takiej troski małego człowieka i akceptacji każdej naszej niedoskonałości warto znieść wszystko! A gdy się prztuliła do brzucha, podmuchała i powiedziała: "teraz się zagoi mamo..." to ... a to już same wiecie!!!!
poniedziałek, 4 maja 2015
Kompleksowo ujęte;)
Była sobie dwunastoletnia dziewczynka,której koledzy zrobili "kuku" w szkole podstawowej. Przywiązali ją do krzesła z przyklejoną kartką z napisem: ZOO-CHOMIK! Konsekwencją tego są kompleksy...A kto ich nie ma? NUDY powiecie?
.
Temat postu miał być makijażowy (dlaczego bez niego nie wyjdę)! Żeby już mniej kontrowersyjnie było...Ot taki tekścik do kawki popołudniowej. Może się nie udać bo temat to dla mnie dość trudny! I jeśli nie chcecie czytać o mnie i jesteście tymi szczęściarami, które kochają siebie bez żadnych ALE... I tak zapraszam do lektury:)))
Makijaż to dla mnie podstawa! Taką jestem chodzącą reklamą samej siebie;))) Małżonek skazany na czekanie aż doprowadzę swą facjatę do perfekcji...Hmmm...Raczej poprawię błędy natury:) Hmmm...raczej doprowadzę się do stanu "nie straszenia gębą". I chociaż ślubny mój powie,że przesadzam to nie wiem...naprawdę nie wiem co by się musiało stać abym nie wytapetowała buźki:) Bez makijażu jestem goła;)))
Myślałam,że lat przeżywszy 31 już uporałam się z demonami (czytaj:kolegami) przeszłości.Że czasy gdy byłam nazywana chomikiem, chudą gębą, brzydalem, szkieletorem to już naprawdę tylko mnie śmieszyć mogą... Temat jednak wrócił jak bumerang bo gdy się w internecie pojawisz to zawsze komuś nie spasujesz...
Umieściłam swoją "reklamę" w pewnej grupie, opisałam "makijaż na każdą okazję", dodałam fotkę swej buźki w odjechanym malunku... Czekam i komentarz dostaję: "Dziewczyno straszysz!" Po chwili zrozumiałam, że w grupie przede wszystkim prócz wizażystów i fotografów, znajdę piękne modelki... Ha,ha myślę...Kobitko nie doczytałaś, że ja to tylko poprawiam takie jak TY;) Ale dlaczego od razu straszę?
Powiedzcie mi jak bardzo ktoś w dzieciństwie jest nam w stanie coś wmówić na całe życie? Wszczepić nam do głowy oprogramowanie, które latami sprawia, że spuszczamy twarz gdy ktoś nas mija na ulicy... Że nie znamy swojej wartości...Ja już zawsze bedę mieć kompleks niskiej wagi i na nic tłumaczenie innym, że to nie anoreksja tylko "szczypiorkowatość rodzinna";) Prawdopodobnie nie będę się już nigdy na zdjęciach swoich makijaży uśmiechać po tym jak milion razy usłyszałam,że mój uśmiech jest paskudny:( A Wy? Wiecznie za grube, za chude, z nosem nie takim jak okładkowy? Może to tylko nasza wyobraźnia bo ludzie postrzegają nas zupełnie inaczej..? A może to właśnie ludzie ciągle nasze kompleksy, cegła po cegle, budują aż stworzymy w swoich głowach mur nie do przebicia?
Nie napiszę Wam na koniec: "Laski kochajcie swoje ciała, kochajcie swoje twarze, świat jest kolorowy, musicie czuć się piękne..." bo wiem jak jest trudno walczyć z kompleksami! Dla mnie to zawsze tylko frazesy... Makijaż to moje "barwy ochronne" i tak już zostanie. (Jakie to szczęście,że kocham się malować;) Proszę Was tylko o jedno: Obserwujcie swoje dzieciaki...Czy nikt nie rujnuje im poczucia własnej wartości, mówcie im, że są piękne i walczcie z dyskryminacją... Pytajcie czy u nich ok! Uczcie je, że wyśmiewanie kogoś to robienie mu krzywdy na całe życie!
A żeby już zakończyć totalnie na luzie... Gdy patrzę na swoje córki, obserwuję jakie są śliczne i gdy słyszę jakie są do mnie podobne, myślę,że może nie jest ze mną tak źle. Słysząc jak piękne klientki nienawidzą swoich twarzy uświadamiam sobie, że chyba mamy w domu krzywe zwierciadła ;))) I do jednej takiej, którą straszę: "Nie muszę robić dziubka na każdym zdjęciu,żeby być cool ;)))
Oto ja:)))
.
Temat postu miał być makijażowy (dlaczego bez niego nie wyjdę)! Żeby już mniej kontrowersyjnie było...Ot taki tekścik do kawki popołudniowej. Może się nie udać bo temat to dla mnie dość trudny! I jeśli nie chcecie czytać o mnie i jesteście tymi szczęściarami, które kochają siebie bez żadnych ALE... I tak zapraszam do lektury:)))
Makijaż to dla mnie podstawa! Taką jestem chodzącą reklamą samej siebie;))) Małżonek skazany na czekanie aż doprowadzę swą facjatę do perfekcji...Hmmm...Raczej poprawię błędy natury:) Hmmm...raczej doprowadzę się do stanu "nie straszenia gębą". I chociaż ślubny mój powie,że przesadzam to nie wiem...naprawdę nie wiem co by się musiało stać abym nie wytapetowała buźki:) Bez makijażu jestem goła;)))
Myślałam,że lat przeżywszy 31 już uporałam się z demonami (czytaj:kolegami) przeszłości.Że czasy gdy byłam nazywana chomikiem, chudą gębą, brzydalem, szkieletorem to już naprawdę tylko mnie śmieszyć mogą... Temat jednak wrócił jak bumerang bo gdy się w internecie pojawisz to zawsze komuś nie spasujesz...
Umieściłam swoją "reklamę" w pewnej grupie, opisałam "makijaż na każdą okazję", dodałam fotkę swej buźki w odjechanym malunku... Czekam i komentarz dostaję: "Dziewczyno straszysz!" Po chwili zrozumiałam, że w grupie przede wszystkim prócz wizażystów i fotografów, znajdę piękne modelki... Ha,ha myślę...Kobitko nie doczytałaś, że ja to tylko poprawiam takie jak TY;) Ale dlaczego od razu straszę?
Powiedzcie mi jak bardzo ktoś w dzieciństwie jest nam w stanie coś wmówić na całe życie? Wszczepić nam do głowy oprogramowanie, które latami sprawia, że spuszczamy twarz gdy ktoś nas mija na ulicy... Że nie znamy swojej wartości...Ja już zawsze bedę mieć kompleks niskiej wagi i na nic tłumaczenie innym, że to nie anoreksja tylko "szczypiorkowatość rodzinna";) Prawdopodobnie nie będę się już nigdy na zdjęciach swoich makijaży uśmiechać po tym jak milion razy usłyszałam,że mój uśmiech jest paskudny:( A Wy? Wiecznie za grube, za chude, z nosem nie takim jak okładkowy? Może to tylko nasza wyobraźnia bo ludzie postrzegają nas zupełnie inaczej..? A może to właśnie ludzie ciągle nasze kompleksy, cegła po cegle, budują aż stworzymy w swoich głowach mur nie do przebicia?
Nie napiszę Wam na koniec: "Laski kochajcie swoje ciała, kochajcie swoje twarze, świat jest kolorowy, musicie czuć się piękne..." bo wiem jak jest trudno walczyć z kompleksami! Dla mnie to zawsze tylko frazesy... Makijaż to moje "barwy ochronne" i tak już zostanie. (Jakie to szczęście,że kocham się malować;) Proszę Was tylko o jedno: Obserwujcie swoje dzieciaki...Czy nikt nie rujnuje im poczucia własnej wartości, mówcie im, że są piękne i walczcie z dyskryminacją... Pytajcie czy u nich ok! Uczcie je, że wyśmiewanie kogoś to robienie mu krzywdy na całe życie!
A żeby już zakończyć totalnie na luzie... Gdy patrzę na swoje córki, obserwuję jakie są śliczne i gdy słyszę jakie są do mnie podobne, myślę,że może nie jest ze mną tak źle. Słysząc jak piękne klientki nienawidzą swoich twarzy uświadamiam sobie, że chyba mamy w domu krzywe zwierciadła ;))) I do jednej takiej, którą straszę: "Nie muszę robić dziubka na każdym zdjęciu,żeby być cool ;)))
Oto ja:)))
sobota, 2 maja 2015
Malarka tapeciarka???
Zaskoczona ilością "lajków" pod jednym z moich komentarzy wcale nie odkrywczym,a powiedziałabym, że oczywistym (dla mnie w owym czasie), postanowiłam temat rozwinąć...
Pewien makijażowy magazyn wirtualny zamieścił jakiś czas temu artykuł dotyczący nadużywania przez wiele z nas "tytułu" MAKE UP ARTIST! Mało tego! Niesłusznie i bezprawnie posługujemy się nazwami wizażystka czy makijażystka...Że niby część z nas szkół nie skończyła, ani nawet kursów i co my w ogóle wiemy o upiększaniu, mazidłach, technice i w ogóle jakim prawem bierzemy pędzle w dłoń!
Mówię sobie: "Monia...spokojnie...wstrzymaj się z bluzganiem, stateczna mamuśka po trzydziestce jesteś...nie wdawaj się w dyskusje;)))" Chwila spokoju i dawaj do komentowania! A że kulturalna jestem, po pięciu głębokich wdechach piszę mniej więcej tak: "To jak ma się nazwać zdolna dziewczyna bez szkoły, która robi zjawiskowe makijaże...Malarka tapeciarka? Czy wielkich malarzy nie nazywamy teraz artystami? I ciekawe ilu z nich miało dyplomy szkół artstycznych...Myślę,ze problem z tym mają osoby zazdroszczące talentu niewyuczonego i bojące sie o swoje zlecenia. Umiejętności się obronią, a beztalencie kariery nie zrobi..."
1,2,5...40 lajków...Hmmm...co ja takiego napisałam...Przecież to oczywiste... No chyba jednak nie do końca !
Wyjaśnijmy sobie jedną kwestię! Ja terminu MAKE UP ARTIST nie używam. Maluję się od zawsze (chyba urodziłam się z kreską i rozświetlaczem na buzi). Wiedzę i praktykę zdobywałam przez lat około 12, a najintensywniej w dwóch ciążach przeleżanych. A jak wiadomo You Tube to skarbnica wiedzy, więc nadrabiałam technikę i nowinki. Córki odchowałam, chcę robić w życiu to co kocham i myślę,że potrafię bo klientki zadowolone...Ale na wizytówce mogę napisać tylko TAPECIARKA BEZ DYPLOMU!? Pędzla używam nielegalnie?:(((
Jednak czas swoje robi, a ja dużo się zastanawiam nad drugą stroną medalu...Poszperałam i stwierdziłam, że owy termin MAKE UP ARTIST jest używany często! I problem by to nie był gdyby niektóre z nas nie nadawały go sobie same, tak, jakby to było określenie każdej babeczki, która nakłada na twarz kosmetyki kolorowe w sposób bliżej nieokreślony (sztuka nowoczesna;))) Wtedy byłabym...szefem kuchni, taksówkarzem, stylistką...a przecież tylko gotuję dla rodzinki, wożę dziecko do przedszkola i ubieram codziennie siebie i córki...
Podsumowując ( a bedzie to długie zakończenie bo lubię pisać :P ) Każdy odpowiada za siebie i za swój "biznes". Prawdziwy talent, samorodek zostanie w końcu odkryty i to inni bedą mówic o nas "ARTYSTA". A jeśli nie potrafimy nic to nawet nazywanie się specjalistą w danej dziedzinie nie pomoże... Ja widząc określenie MAKE UP ARTIST patrzę na prace. Gdy są genialne to w nosie mam czy ten ktoś skończył pół kursu czy akademię wizażu, gdy kiepskie przechodzę obojętnie. Burza pod tym artukułem dała mi do myślenia...A może powinnam spytać swojego tatuażysty czy skończył Wyższą Szkołę Tatuażu? Bo przecież maluje...i to na stałe..i to MOJE CIAŁO! Czy któraś z nas spytała gościa robiącego Wam dziarę o dyplom??? Bo makijaż przecież można zmyć...
Tak już zupełnie na koniec: namalował mój kreatywny make up (przerabiając fotkę) - artysta... Artysta, fotograf, grafik... Zdolny, bez szkół i papierków... W jego pracy nikt go nie pyta o dyplomy... Wiedza to rzecz czasami względna, a talent jest...albo go nie ma!
Pozdrawiam;)))
Pewien makijażowy magazyn wirtualny zamieścił jakiś czas temu artykuł dotyczący nadużywania przez wiele z nas "tytułu" MAKE UP ARTIST! Mało tego! Niesłusznie i bezprawnie posługujemy się nazwami wizażystka czy makijażystka...Że niby część z nas szkół nie skończyła, ani nawet kursów i co my w ogóle wiemy o upiększaniu, mazidłach, technice i w ogóle jakim prawem bierzemy pędzle w dłoń!
Mówię sobie: "Monia...spokojnie...wstrzymaj się z bluzganiem, stateczna mamuśka po trzydziestce jesteś...nie wdawaj się w dyskusje;)))" Chwila spokoju i dawaj do komentowania! A że kulturalna jestem, po pięciu głębokich wdechach piszę mniej więcej tak: "To jak ma się nazwać zdolna dziewczyna bez szkoły, która robi zjawiskowe makijaże...Malarka tapeciarka? Czy wielkich malarzy nie nazywamy teraz artystami? I ciekawe ilu z nich miało dyplomy szkół artstycznych...Myślę,ze problem z tym mają osoby zazdroszczące talentu niewyuczonego i bojące sie o swoje zlecenia. Umiejętności się obronią, a beztalencie kariery nie zrobi..."
1,2,5...40 lajków...Hmmm...co ja takiego napisałam...Przecież to oczywiste... No chyba jednak nie do końca !
Wyjaśnijmy sobie jedną kwestię! Ja terminu MAKE UP ARTIST nie używam. Maluję się od zawsze (chyba urodziłam się z kreską i rozświetlaczem na buzi). Wiedzę i praktykę zdobywałam przez lat około 12, a najintensywniej w dwóch ciążach przeleżanych. A jak wiadomo You Tube to skarbnica wiedzy, więc nadrabiałam technikę i nowinki. Córki odchowałam, chcę robić w życiu to co kocham i myślę,że potrafię bo klientki zadowolone...Ale na wizytówce mogę napisać tylko TAPECIARKA BEZ DYPLOMU!? Pędzla używam nielegalnie?:(((
Jednak czas swoje robi, a ja dużo się zastanawiam nad drugą stroną medalu...Poszperałam i stwierdziłam, że owy termin MAKE UP ARTIST jest używany często! I problem by to nie był gdyby niektóre z nas nie nadawały go sobie same, tak, jakby to było określenie każdej babeczki, która nakłada na twarz kosmetyki kolorowe w sposób bliżej nieokreślony (sztuka nowoczesna;))) Wtedy byłabym...szefem kuchni, taksówkarzem, stylistką...a przecież tylko gotuję dla rodzinki, wożę dziecko do przedszkola i ubieram codziennie siebie i córki...
Podsumowując ( a bedzie to długie zakończenie bo lubię pisać :P ) Każdy odpowiada za siebie i za swój "biznes". Prawdziwy talent, samorodek zostanie w końcu odkryty i to inni bedą mówic o nas "ARTYSTA". A jeśli nie potrafimy nic to nawet nazywanie się specjalistą w danej dziedzinie nie pomoże... Ja widząc określenie MAKE UP ARTIST patrzę na prace. Gdy są genialne to w nosie mam czy ten ktoś skończył pół kursu czy akademię wizażu, gdy kiepskie przechodzę obojętnie. Burza pod tym artukułem dała mi do myślenia...A może powinnam spytać swojego tatuażysty czy skończył Wyższą Szkołę Tatuażu? Bo przecież maluje...i to na stałe..i to MOJE CIAŁO! Czy któraś z nas spytała gościa robiącego Wam dziarę o dyplom??? Bo makijaż przecież można zmyć...
Tak już zupełnie na koniec: namalował mój kreatywny make up (przerabiając fotkę) - artysta... Artysta, fotograf, grafik... Zdolny, bez szkół i papierków... W jego pracy nikt go nie pyta o dyplomy... Wiedza to rzecz czasami względna, a talent jest...albo go nie ma!
Pozdrawiam;)))
piątek, 1 maja 2015
Efekt glamour!!!
Temat dziś dość kontrowersyjny, aczkolwiek potraktowany przezemnie z większym luzem niż mogłam się tego po sobie spodziewać;) Jeszcze niedawno takim mięsem bym rzucała, że hej...A teraz? Złagodniałam,spokorniałam i obrabiam:) Nieee...Nie komuś tyłek...Fotki moich makijaży! Dlaczego zapytacie? Po co? Z obserwacji zdjęć, zamieszczanych w grupach makijażowych zauważam,ze największą popularnością cieszą się zdjęcia tzw.katalogowe...okładkowe rzekła bym. I nic w tym dziwnego bo kolor i piękno przyciąga wzrok. Mój też:) A że zostałam przez "los" obdarowana mieszkaniem dość ciemnym i pogoda w tym kraju jakoś nigdy nie trafia w moją makeupową wenę ( albo ogólnie jest do d...), fotki wypadają bladziutko:( Reklama dźwignią handlu więc nikogo nie przyciągnę na makijaż tym szaro burym czymś.
Postanowienie: Czas podciągnąć kolory! I tak sobie ożywiam,ocieplam czy dodaję kontrastu. Na ślubnych !ciutkę! efektu glamour aby romantyczną Panną Młodą być ( po 8 latach małżeństwa...hehe). Czasem wrzucam nie ruszone gdy słońce zechce wyjść lub "grafik rodzinny" ma inne plany;))) I przyznaję się bez bicia,padam na kolana...WYBACZCIE! Ale obok fotek prosto z aparatu każdy przeszedłby obojetnie...
Czas poruszyć wątek nieco bardziej podnoszący moje ciśnienie. Sytuacja taka: Przychodzi dziewczyna Y do makijażystki i pokazuje zdjęcie vlogerki X -" Zrób mi taki!!!" Make up cudny, perfekcyjny, cera jak marzenie, wielkie oczyska,brwii od linijki! Dziewczyna Y: liczne niedoskonałości,przebarwienia, mikro włoski na twarzy,głęboko osadzone małe oczy,krzaczaste brwii...Po makijażu (depilacji brwii,wydobyciu oka jak się da, korektorze i innych magicznych sztuczkach) efekt zadowalający. Jednak mina dziewczyny nietęga! " Ale ona ma chyba inny podkład i to oko wyszło większe:((("... Makijażystka spuszcza wzrok i mówi..."Ale ja photoshopa w pędzelku nie mam:(((
Nie muszę dodawać chyba, ze vlogerka X posiada dokładnie taką samą cerę jak ww dziewczyna Y, a jej brwi nie są dwoma prostymi kreskami niemal przypominjącymi tatuaż, a powieka też odbiega od doskonałości... Chyba słusznym będzie stwierdzenie,że podciąganie jakości zdjęć to coś innego niż podciąganie jakości makijażu!!!! Blendowanie cienia myszką poprzez rozmywanie go to ZŁO! Wycinanie brwii w programie graficznym to ZŁO! Wyrównywanie kreski -masakra! Rozmywanie twarzy do granic możliwości to...hmmm...troszkę jakby oszustwo:((( Nie ma! Powtarzam nie ma takiego podkładu,który zrobi to co potrafi photoshop. I jak w pełni popieram udoskonalanie zdjęć reklamowych, (bo co ma sie sprzedać jak nie doskonałość) tak mówienie o umiejętnościach programów graficznych jako o swoich jest trochę nie fair w stosunku do klientek:((
I żeby nie był to tekst oskarżycielsko patetyczny ( ja tu obecna nakazuję Wam nie obrabiać!!!) zakończę na luzie. Takie czasy!!! To się sprzedaje! Wszechobecny w języku PS efekt glamour (czyli jak przez mgłę), proporcjonalność, nasycone barwy sprawia,że i my pragniemy być doskonałe. Jeśli widzę piękne zdjęcia,pięknego makijażu to wychwycę obróbkę...Jednak kobieta, która w temacie "nie siedzi" będzie oczekiwała cudów. Na szczęście ja odwzoruję mój makijaż...blendowanie czy kreskę! I śpię spokojnie bo poprawiam zdjęcie NIE MAKE UP;))) A na koniec wrzucę fotkę z moim ulubionym wśród niektórych wizażystek opisem totalnie wyphotoshopowanych zdjęć: ZDJĘCIE NIE POPRAWIONE,MAKIJAŻ NIE RUSZANY! Z przymrużeniem oka;))) MÓJ TEŻ!
Postanowienie: Czas podciągnąć kolory! I tak sobie ożywiam,ocieplam czy dodaję kontrastu. Na ślubnych !ciutkę! efektu glamour aby romantyczną Panną Młodą być ( po 8 latach małżeństwa...hehe). Czasem wrzucam nie ruszone gdy słońce zechce wyjść lub "grafik rodzinny" ma inne plany;))) I przyznaję się bez bicia,padam na kolana...WYBACZCIE! Ale obok fotek prosto z aparatu każdy przeszedłby obojetnie...
Czas poruszyć wątek nieco bardziej podnoszący moje ciśnienie. Sytuacja taka: Przychodzi dziewczyna Y do makijażystki i pokazuje zdjęcie vlogerki X -" Zrób mi taki!!!" Make up cudny, perfekcyjny, cera jak marzenie, wielkie oczyska,brwii od linijki! Dziewczyna Y: liczne niedoskonałości,przebarwienia, mikro włoski na twarzy,głęboko osadzone małe oczy,krzaczaste brwii...Po makijażu (depilacji brwii,wydobyciu oka jak się da, korektorze i innych magicznych sztuczkach) efekt zadowalający. Jednak mina dziewczyny nietęga! " Ale ona ma chyba inny podkład i to oko wyszło większe:((("... Makijażystka spuszcza wzrok i mówi..."Ale ja photoshopa w pędzelku nie mam:(((
Nie muszę dodawać chyba, ze vlogerka X posiada dokładnie taką samą cerę jak ww dziewczyna Y, a jej brwi nie są dwoma prostymi kreskami niemal przypominjącymi tatuaż, a powieka też odbiega od doskonałości... Chyba słusznym będzie stwierdzenie,że podciąganie jakości zdjęć to coś innego niż podciąganie jakości makijażu!!!! Blendowanie cienia myszką poprzez rozmywanie go to ZŁO! Wycinanie brwii w programie graficznym to ZŁO! Wyrównywanie kreski -masakra! Rozmywanie twarzy do granic możliwości to...hmmm...troszkę jakby oszustwo:((( Nie ma! Powtarzam nie ma takiego podkładu,który zrobi to co potrafi photoshop. I jak w pełni popieram udoskonalanie zdjęć reklamowych, (bo co ma sie sprzedać jak nie doskonałość) tak mówienie o umiejętnościach programów graficznych jako o swoich jest trochę nie fair w stosunku do klientek:((
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)












