czwartek, 24 listopada 2016

Sarenka

   Ciemnym lasem biegła sarenka. Wielkie oczyska,roztrzęsione, wątłe ciałko...
Gdzie się schować...gdzie się schować - myślała! Jej rozszalałe serce chciało wyskoczyć z piersi. Waliło jak młot pneumatyczny.
Gdzie ten wilk? Gdzie ten wilk? Uciekać! Uciekać! On mnie zje!!! Pomocy!
  - Ty głupia sarenko! W tych lasach wilków nie ma! Po co uciekasz? - zapytał jeż
  - Jest! Biegnie tu żeby mnie skrzywdzić! - odpowiedziała sarna
  - Ty to chyba jesteś psychiczna! Wyluzuj! - odparł kolczasty śmiejąc się pod nosem. Po chwili odszedł w głąb lasu pędząc do swoich " jeżych" spraw....




   Drogie jeże!

   Powiedzce czy spotykacie na swej drodze sarenki? Jakie one dziwne! Na imprezę nie wyjdą, z tłumu uciekną, do samlotu nie wsiądą. Dziwnie roztrzęsione raciczki mają, gałki oczne rozbiegane, język im się plącze. Własnego cienia się boją! Aleee głupie co nie?

  No właśnie! Czy głupie?

  Przeciętny "normalny" nie ma bladego pojęcia z iloma osobami  z nerwicą lękową ma styczność i czym owa przypadłość jest. Być może spotyka ją codziennie w autobusie, może w banku, w pracy lub przy kolacji w rodzinnym domu...
Spotyka i ocenia! PEWNIE ALKOHOLIK, IDIOTA, ZNERWICOWANY DEBIL!
Dla nerwicowca hasło:"weź się w garść" lub "nie denerwuj się" działa jak cios w policzek! A najeżeni, wszystkowiedzący, silni i hardzi dają milony rad nie mając pojęcia czym jest to zaburzenie...Mają ich za psycholi. A to nie mózg jest chory...Tylko EMOCJE!

 Jak ogromnym cierpieniem jest atak paniki wie tylko osoba "chora". Wbrew przekonaniom, że na nerwicę lękową zapadają tylko słabe jednostki powiem: Trzeba być cholernie twardym żeby z tym żyć! I to samemu...Samemu wśród obcych dziwnych objawów takich jak lęk wolnopłynący, depersonalizacja, derealizacja, panika, objawy somatyczne. Samemu wśród normalnych....

  Czym jest w dzisiejszych czasach definicja normalności? Kim jest NORMALNY człowiek? Nie ma nerwicy, depresji, złych snów, lęków, zwidów, natręctw, uzależnień...nie jest introwerykiem,ekstrawertykiem, osobowością borderline, nie miał trudnego dzieciństwa, nie był gnębiony w szkole, nie jest hipochondrykiem, cholerykiem, sangwinikiem... Halo! Jest tu ktoś normalny? ;-)

  Zamiast szczycić się zdrowiem i siłą swojej sfery umysłowej bądźmy dla innych po prostu ludźmi! Słowo LUDZKI oznacza pełny zrozumienia, tolerancyjny, pomocny, czuły...Bądźmy przy drugim człowieku tak po prostu...Bez zbędnych rad, nakazów, surowych ocen... Tego potrzebują "znerwicowani". "TO" nie bierze sie znikąd... Mózg się nie popsuł. Nerwica lękowa bierze się z niewypowiedzianych słów, stłumionych emocji, połkniętych łez, schowanych głęboko kłopotów i trosk... Często z samotności, jako następstwo depresji, trudnych i bolesnych przeżyć. To może spotkać KAŻDEGO! Nazywam to rakiem emocji... Tylko w tym przypadku najpierw umiera dusza...


   ..........................................................................................................


   Nie tłumaczcie sarence, że wilka nie ma! Nie wściekajcie się gdy przed nim ciągle ucieka. W jej oczach on ma naprawdę ostre kły...Ten wilk zły...
   Pozwólcie jej zwierza oswoić, pogłaskać...może nawet się z nim zaprzyjaźnić. Kluczem do wyleczenia nerwicy lękowej jest jej zrozumienie. Walka, szarpanie się z nią, pytania typu: dlaczego ja... nic nie dają! OSWOJENIE to słowo klucz! A jeśli w tym wszystkim znajdzie się mądre wparcie drugiego człowieka, wyzdrowienie jest tylko kwestią czasu...
 Naprawdę!



  




poniedziałek, 8 lutego 2016

Mejkap na minusie

  Gdy nie ma o czym pisać to NIE MA! I już! Koniec! Kropka! Wenę diabli wzieli...No chyba,że chcecie słuchać o barszczu, kapuście i tych kolejkach w sklepach, które zwiastują nadejście końca Świata! Zjawisko to zwane jest Christmas Apocalypse!
   Nie pisałam bo temat stada staruszek wypełzających na ulicę tylko w tym okresie roku...WSZYSTKICH na raz, tworzących istne tsunami zrównujące markety z ziemią jest nudny! A ja...jak to ja;) o gwiezdnych wojnach pierogowych delikanie bym nie pisała;) Przemilaczałam więc grzecznie!

   Pomysł na felieton przyszedł wraz z mrozami i śniegiem. Bo dla makijażystki połączenie nienagannego mejkapu wraz ze szczypiącym w ryj mrozem i zacinającą w oczy białą kupą to istna klapa!

  Od dziecka byłam ubierana ciepło! Zbyt ciepło! Na cebulę, na kapustę, warstwowo to mało powiedziane. Jak by to było dziś, pamiętam rajtuzy podciągnięte pod pachy i swędzące od nich poślady. Podkoszulek, podpodkoszulek, sweter i golf pod kamizelką. Fakt, że dziecko nigdy nie zazna zimna to krzywda na całe życie! Mam teraz upośledzoną tolerancję na niskie Celcjusze! Pojęcie ciepło zaczyna się od +30 :)))

   Idę ja sobie dziarsko przy minus 10 w moich Emu z wełny, na zadku drapią rajtki, w rajtkach pociśnięta koszulka po same uda, obowiązkowa czapka, kaptur i rękawice z jednym paluchem (dzięki mamo!;) i trafiam na zjawisko fenomenalne! Na przystanku stoi Ona! Kozaczki, spódnica, lekka kurtka,stylowy komin...Czapki, rękawiczek, gaci - brak! Róż na poliku, satynowy podkład, krecha po skroń samą. Nie trzęsie się, nie smarka, jej nienaganna fryzura nie jest rozwiana. Stoi i wygląda!
 Mój wzrok przenosi się na witrynę sklepową...Odbija się w niej jej puder róż kurteczka i obok...zaraz obok...jakiś stworek! Okrąglutki, szary  kosmita. Ma czerwony nochal i schodzącą dookoła niego skórę, w kącikach oczu zebrane grudki soli, włosy sterczą  na boki zamarznięte. Właśnie mocuje się z chusteczką bo z jego nosa wydostaje się ciecz. Jest mu ciężko go wytrzeć ponieważ posiada tylko kciuki...Bidulek taki...(Kur  wa)gon pełny! Przecież to ja!

   Jak? Jak ja się pytam ona to robi, że tak wygląda? Jest to pytanie w stylu: W jaki sposób do jasnej ciasnej latem niektóre kobitki mają nienagannie białe sandałki i czyściutkie stopy? A ja...ja musze mieć zawsze paluchy upier....e jakbym chodziła boso po smole! "Łaj...łaj" mój nos jest  wiecznie pijackim kindżałem i wyglądam jakbym zamarzała na Evereście. Zamiast chodzącej reklamy makijażu mogę być co najwyżej etykietą na winie marki wino. Zazdroszczę tej niuni postawy wobec zimy. Mnie niestety skubana pokonała;)

Wszelkie przepisy na bycie "laską" przy  minus 10 mile widziane! Chyba, że...to był tylko manekin;)

  



 


 

  
  

niedziela, 7 lutego 2016

Coś mi wypadło!

    Chyba jestem niefajna! "Be", nudna i patrzeć na mnie nie można! Ludzie mnie nie lubią i omijają szerokim łukiem... Cholera! Przecież się myję (przysięgam) dwa razy dziennie, zęby trzy razy...i zmieniam co dzień skarpety! Gacie też! Hmmmm...to nie smród!
   A więc...może...może...Pieprzę od rzeczy i opowiadam tylko o tym jak fantastyczne dzieci posiadam, jakie robią kształtne kupki, i że zamiast pizza mówią "pipca"...bo TO TAAAAKIE UROCZE!
   O mazidłach ciągle nie gadam. Choć temat nie powiem...kuszący. Wypowiadam się tylko pytana i proszę na wstępie rozmowy: W razie transu - Z liścia! Wtedy się opamiętam;) To też nie to....Więc co?


    "No jasne, że musimy się spotkać"- słyszę...kolejny raz...w ciągu dwóch lat ! W marcu padało, potem były Święta, w maju za zimno, następnie urlop, no i faaaaaaala upałów (tak...te dwa tygodnie w sierpniu;), no a we wrześniu jest początek roku szkolnego...w listopadzie znowu lało, a  grudniowe "iwenty" trwały przecież ponad miesiąc! 52 tygodnie, 365 dni! Wciąż za mało czasu na kubek kawy i szarlotkę:(


  Rozmawiałam ostatnio z kimś mi bliskim. Żeby zebrać ekipę na piwo potrzeba było pół roku, a na podobne wyjście z żonami nie ma szans. Czy stając się rodzicami przestajemy sie bawić, nie wypada nam strzelić głębszego, nie mamy siły wyjść ? Czy potomstwo sprawia,że jesteśmy kimś innym niż przed "brzuchem" i zobowiązuje do siedzenia w domu? To cały czas ta sama ja. Przybyło mi funkcji, ale nie ubyło praw i chęci! No chyba, że...Wyjście z żonami to wstyd...Bu!


  "Jeżeli ja nie wychodzę to on też nie wyjdzie!"- mówi ona. I siedzą tacy zgorzkniali, sfuczani trzydziestoletni tetrycy... On się nie postawi, a ona nie odpuści. Nici więc z babskiego wyjścia żeby on też nigdzie nie wypełzł. Bo gdyby opuścił bezpieczną przystań i domowe gniazdko...Błahahaha...Powiedzmy wprost: KLATKĘ, pewnie ptaszek pofrunął by "o jeden most za daleko..."Bo faceci na browara wychodzą zdradzać i patrzeć na inne dupy! A ich miejsce jest tylko w domu! Padam gdy to słyszę! Padam na ryj i leżę! A ilość wymówek na babskie niewyjście jest kosmiczna...i komiczna...

-  Bo dziecko ma katar...
-  Bo katar ma dziecko
-  Bo teściowa złamała nogę
-  Bo teść teściowej złamał nogę
-  Bo pada deszcz
-  Bo pada śnieg
-  Bo nie pada, ale zawsze może


   Właśnie czekamy na naszych znajomych. Znajomi nie posiadają "fejsa", ale gdy piszę esa: "7.02 godz 16.00 u nas! Kawa i kolacja!" Oni odpisują: "Jacha"! I może w tym tkwi tajemnica...Może Facebook rozleniwia... Skoro mam przyjaciół na ekranie to wiem co u nich aż za dobrze...do porzygu;) Ostatnio jednak dzięki "fejsikowi" udało się niezłe spotkanie po latach... Bo chcieć to móc! Znam "babeczki" co im nie straszny cały dzień w pracy, 40 kilometrów drogi, śnieżyce i facet czekający w domu. Wsiadają w auto i są! Znajdzie się też małżeństwo, z którym jedno spotkanie w miesiącu to mus! A co z resztą? Reszcie coś wypadło...i ciągle wypada...Naprawdę prościej powiedzieć: Mam Cię  w dupie;))))