Gdy nie ma o czym pisać to NIE MA! I już! Koniec! Kropka! Wenę diabli wzieli...No chyba,że chcecie słuchać o barszczu, kapuście i tych kolejkach w sklepach, które zwiastują nadejście końca Świata! Zjawisko to zwane jest Christmas Apocalypse!
Nie pisałam bo temat stada staruszek wypełzających na ulicę tylko w tym okresie roku...WSZYSTKICH na raz, tworzących istne tsunami zrównujące markety z ziemią jest nudny! A ja...jak to ja;) o gwiezdnych wojnach pierogowych delikanie bym nie pisała;) Przemilaczałam więc grzecznie!
Pomysł na felieton przyszedł wraz z mrozami i śniegiem. Bo dla makijażystki połączenie nienagannego mejkapu wraz ze szczypiącym w ryj mrozem i zacinającą w oczy białą kupą to istna klapa!
Od dziecka byłam ubierana ciepło! Zbyt ciepło! Na cebulę, na kapustę, warstwowo to mało powiedziane. Jak by to było dziś, pamiętam rajtuzy podciągnięte pod pachy i swędzące od nich poślady. Podkoszulek, podpodkoszulek, sweter i golf pod kamizelką. Fakt, że dziecko nigdy nie zazna zimna to krzywda na całe życie! Mam teraz upośledzoną tolerancję na niskie Celcjusze! Pojęcie ciepło zaczyna się od +30 :)))
Idę ja sobie dziarsko przy minus 10 w moich Emu z wełny, na zadku drapią rajtki, w rajtkach pociśnięta koszulka po same uda, obowiązkowa czapka, kaptur i rękawice z jednym paluchem (dzięki mamo!;) i trafiam na zjawisko fenomenalne! Na przystanku stoi Ona! Kozaczki, spódnica, lekka kurtka,stylowy komin...Czapki, rękawiczek, gaci - brak! Róż na poliku, satynowy podkład, krecha po skroń samą. Nie trzęsie się, nie smarka, jej nienaganna fryzura nie jest rozwiana. Stoi i wygląda!
Mój wzrok przenosi się na witrynę sklepową...Odbija się w niej jej puder róż kurteczka i obok...zaraz obok...jakiś stworek! Okrąglutki, szary kosmita. Ma czerwony nochal i schodzącą dookoła niego skórę, w kącikach oczu zebrane grudki soli, włosy sterczą na boki zamarznięte. Właśnie mocuje się z chusteczką bo z jego nosa wydostaje się ciecz. Jest mu ciężko go wytrzeć ponieważ posiada tylko kciuki...Bidulek taki...(Kur wa)gon pełny! Przecież to ja!
Jak? Jak ja się pytam ona to robi, że tak wygląda? Jest to pytanie w stylu: W jaki sposób do jasnej ciasnej latem niektóre kobitki mają nienagannie białe sandałki i czyściutkie stopy? A ja...ja musze mieć zawsze paluchy upier....e jakbym chodziła boso po smole! "Łaj...łaj" mój nos jest wiecznie pijackim kindżałem i wyglądam jakbym zamarzała na Evereście. Zamiast chodzącej reklamy makijażu mogę być co najwyżej etykietą na winie marki wino. Zazdroszczę tej niuni postawy wobec zimy. Mnie niestety skubana pokonała;)
Wszelkie przepisy na bycie "laską" przy minus 10 mile widziane! Chyba, że...to był tylko manekin;)
poniedziałek, 8 lutego 2016
niedziela, 7 lutego 2016
Coś mi wypadło!
Chyba jestem niefajna! "Be", nudna i patrzeć na mnie nie można! Ludzie mnie nie lubią i omijają szerokim łukiem... Cholera! Przecież się myję (przysięgam) dwa razy dziennie, zęby trzy razy...i zmieniam co dzień skarpety! Gacie też! Hmmmm...to nie smród!
A więc...może...może...Pieprzę od rzeczy i opowiadam tylko o tym jak fantastyczne dzieci posiadam, jakie robią kształtne kupki, i że zamiast pizza mówią "pipca"...bo TO TAAAAKIE UROCZE!
O mazidłach ciągle nie gadam. Choć temat nie powiem...kuszący. Wypowiadam się tylko pytana i proszę na wstępie rozmowy: W razie transu - Z liścia! Wtedy się opamiętam;) To też nie to....Więc co?
"No jasne, że musimy się spotkać"- słyszę...kolejny raz...w ciągu dwóch lat ! W marcu padało, potem były Święta, w maju za zimno, następnie urlop, no i faaaaaaala upałów (tak...te dwa tygodnie w sierpniu;), no a we wrześniu jest początek roku szkolnego...w listopadzie znowu lało, a grudniowe "iwenty" trwały przecież ponad miesiąc! 52 tygodnie, 365 dni! Wciąż za mało czasu na kubek kawy i szarlotkę:(
Rozmawiałam ostatnio z kimś mi bliskim. Żeby zebrać ekipę na piwo potrzeba było pół roku, a na podobne wyjście z żonami nie ma szans. Czy stając się rodzicami przestajemy sie bawić, nie wypada nam strzelić głębszego, nie mamy siły wyjść ? Czy potomstwo sprawia,że jesteśmy kimś innym niż przed "brzuchem" i zobowiązuje do siedzenia w domu? To cały czas ta sama ja. Przybyło mi funkcji, ale nie ubyło praw i chęci! No chyba, że...Wyjście z żonami to wstyd...Bu!
"Jeżeli ja nie wychodzę to on też nie wyjdzie!"- mówi ona. I siedzą tacy zgorzkniali, sfuczani trzydziestoletni tetrycy... On się nie postawi, a ona nie odpuści. Nici więc z babskiego wyjścia żeby on też nigdzie nie wypełzł. Bo gdyby opuścił bezpieczną przystań i domowe gniazdko...Błahahaha...Powiedzmy wprost: KLATKĘ, pewnie ptaszek pofrunął by "o jeden most za daleko..."Bo faceci na browara wychodzą zdradzać i patrzeć na inne dupy! A ich miejsce jest tylko w domu! Padam gdy to słyszę! Padam na ryj i leżę! A ilość wymówek na babskie niewyjście jest kosmiczna...i komiczna...
- Bo dziecko ma katar...
- Bo katar ma dziecko
- Bo teściowa złamała nogę
- Bo teść teściowej złamał nogę
- Bo pada deszcz
- Bo pada śnieg
- Bo nie pada, ale zawsze może
Właśnie czekamy na naszych znajomych. Znajomi nie posiadają "fejsa", ale gdy piszę esa: "7.02 godz 16.00 u nas! Kawa i kolacja!" Oni odpisują: "Jacha"! I może w tym tkwi tajemnica...Może Facebook rozleniwia... Skoro mam przyjaciół na ekranie to wiem co u nich aż za dobrze...do porzygu;) Ostatnio jednak dzięki "fejsikowi" udało się niezłe spotkanie po latach... Bo chcieć to móc! Znam "babeczki" co im nie straszny cały dzień w pracy, 40 kilometrów drogi, śnieżyce i facet czekający w domu. Wsiadają w auto i są! Znajdzie się też małżeństwo, z którym jedno spotkanie w miesiącu to mus! A co z resztą? Reszcie coś wypadło...i ciągle wypada...Naprawdę prościej powiedzieć: Mam Cię w dupie;))))
A więc...może...może...Pieprzę od rzeczy i opowiadam tylko o tym jak fantastyczne dzieci posiadam, jakie robią kształtne kupki, i że zamiast pizza mówią "pipca"...bo TO TAAAAKIE UROCZE!
O mazidłach ciągle nie gadam. Choć temat nie powiem...kuszący. Wypowiadam się tylko pytana i proszę na wstępie rozmowy: W razie transu - Z liścia! Wtedy się opamiętam;) To też nie to....Więc co?
"No jasne, że musimy się spotkać"- słyszę...kolejny raz...w ciągu dwóch lat ! W marcu padało, potem były Święta, w maju za zimno, następnie urlop, no i faaaaaaala upałów (tak...te dwa tygodnie w sierpniu;), no a we wrześniu jest początek roku szkolnego...w listopadzie znowu lało, a grudniowe "iwenty" trwały przecież ponad miesiąc! 52 tygodnie, 365 dni! Wciąż za mało czasu na kubek kawy i szarlotkę:(
Rozmawiałam ostatnio z kimś mi bliskim. Żeby zebrać ekipę na piwo potrzeba było pół roku, a na podobne wyjście z żonami nie ma szans. Czy stając się rodzicami przestajemy sie bawić, nie wypada nam strzelić głębszego, nie mamy siły wyjść ? Czy potomstwo sprawia,że jesteśmy kimś innym niż przed "brzuchem" i zobowiązuje do siedzenia w domu? To cały czas ta sama ja. Przybyło mi funkcji, ale nie ubyło praw i chęci! No chyba, że...Wyjście z żonami to wstyd...Bu!
"Jeżeli ja nie wychodzę to on też nie wyjdzie!"- mówi ona. I siedzą tacy zgorzkniali, sfuczani trzydziestoletni tetrycy... On się nie postawi, a ona nie odpuści. Nici więc z babskiego wyjścia żeby on też nigdzie nie wypełzł. Bo gdyby opuścił bezpieczną przystań i domowe gniazdko...Błahahaha...Powiedzmy wprost: KLATKĘ, pewnie ptaszek pofrunął by "o jeden most za daleko..."Bo faceci na browara wychodzą zdradzać i patrzeć na inne dupy! A ich miejsce jest tylko w domu! Padam gdy to słyszę! Padam na ryj i leżę! A ilość wymówek na babskie niewyjście jest kosmiczna...i komiczna...
- Bo dziecko ma katar...
- Bo katar ma dziecko
- Bo teściowa złamała nogę
- Bo teść teściowej złamał nogę
- Bo pada deszcz
- Bo pada śnieg
- Bo nie pada, ale zawsze może
Właśnie czekamy na naszych znajomych. Znajomi nie posiadają "fejsa", ale gdy piszę esa: "7.02 godz 16.00 u nas! Kawa i kolacja!" Oni odpisują: "Jacha"! I może w tym tkwi tajemnica...Może Facebook rozleniwia... Skoro mam przyjaciół na ekranie to wiem co u nich aż za dobrze...do porzygu;) Ostatnio jednak dzięki "fejsikowi" udało się niezłe spotkanie po latach... Bo chcieć to móc! Znam "babeczki" co im nie straszny cały dzień w pracy, 40 kilometrów drogi, śnieżyce i facet czekający w domu. Wsiadają w auto i są! Znajdzie się też małżeństwo, z którym jedno spotkanie w miesiącu to mus! A co z resztą? Reszcie coś wypadło...i ciągle wypada...Naprawdę prościej powiedzieć: Mam Cię w dupie;))))
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
