To, że mam coś z głową wiadomo nie od dziś! Lekko zryty beret i cofnięty podbródek jasno wskazują na uszkodzenie mózgoczaszki. Co zrobić..."Trza" z tym jakoś żyć! Leczyć się nie da bo to wrodzone, a naprawa kosztuje miliony monet. Powiem Wam jednak o co dokładnie chodzi bo odnoszę wrażenie,że ze mną nie jest najlepiej;)
Tydzień temu...dwa może, siadła Wasza nie do końca normalna koleżanka przed lustrem. Mmmm mamuśka!- pomyślała...nie jest z Tobą tak najgorzej! Cycki wciąż znośne, brzuch płaski, włosy błyszczące, a ta szminka...mmm...miodzio! Mejkapik jak malowany...Damn I'm Good! Czemu jeszcze braw nie słyszę?
Dnia tamtego pamiętnego wszystko we mnie było cacy! Lok zakręcony ponętnie, kreska jak jaskółczy ogon, brew doskonała. W zwykłych szarych dresach moja pupa mogła zaśpiewać tylko: "I'm Too Sexy...."! Istną przesadą był wieczorny zachwyt sobą po zmyciu makijażu i zdjęciu stanika...Kąpiel, lampka wina...bzykanko...Jestem piękna! Zasypiam...
Macie czasem poczucie,że ktoś Wam podmienił mózg, a w najlepszym wypadku oczy? Budzicie się dnia następnego a tu pstryk! To coś w lustrze to ja? Wczoraj nie było tych zmarszczek, cieni pod oczami,...ba...nawet tłuszczyku nie było! 7 godzin temu too sexy, a teraz too ugly? What the f....k?
I tak oto zawitał do mnie "kupas time"...Przyłazi taki znienacka, psuje fryzurę i humor, krzywi lustra.... Na dodatek mówi do ucha: " jesteś złą matką, kiepską żoną, wstrętną babą" i jakby tego mało było, skubany rozp.......la mój makijaż! Mam teraz dni złej kreski, fatalnego blendingu i uwaga, uwaga (usiądźcie!) nie cieszą mnie mocne szminki!!!! Niepełnosprytność nabyta nie pozwala mi równo pomalować ust! Oto co ofiarował mi "kupas time"!
Biorę go na przeczekanie...W końcu się znudzi, odejdzie i uczepi się jednej z Was. Poznałam go trochę i wiem, że prawdopodobnie odżywia się hormonami i uwielbia brak słońca. A Wasz gówniany czas? Czy też robi z Waszej ulubionej bluzy worek na kartofle? Jak często jesteście nawiedzane? A może wiecie jak kopnąć go w dupę? Pozdrawiam ja i mój wierny przyjaciel:-D
Szurnięta? Czy jestem po prostu kobietą?
sobota, 24 października 2015
piątek, 23 października 2015
Kłamczucha
Jestem oszustką!....... Prawda o mnie jest inna niż Wam się wydaje!........Od szesnastego roku życia stwarzam pozory bycia sobą!..........Kłamię!..............Koloryzuję!
Czy ktoś wreszcie wezwie policję?
........................................
Internety ociekają hejtem ostatnio! Naprawdę! WOW! Laska powiedz coś nowego bo wieje nudą i "piździ" wciąż tym samym.... Hejt był, jest i będzie, a rozwodzenie się nad nim i rozkładanie go na części pierwsze to jak walka z wiatrakami! (Co ja mam z tym wiatrem dzisiaj! :)))
Przybiera różne formy i atakuje wciąż nowych, starych, pięknych, orginalnych, szczupłych, puszystych...Już nie będę wymieniać bo oberwało się chyba wszystkim! Otwierasz "fejsa" i jesteś dziś brzydka, jutro olśniewająca, wczoraj fenomenalna, pojutrze mało zdolna. Jak ktoś choruje "niech zdycha", gdy umiera to"oby szybko", a gdy kasy ma jak lodu to "dupy dawał komu popadnie"....Ale MAKIJAŻ???? KTOŚ ŚMIE ATAKOWAĆ MAKIJAŻ??? ;-D
Boli nas najbardziej to z czym potrafimy się utożsamić...Co raniąc innych krzywdzi też nas. A, że pusta i wymalowana"gupia" lala jestem ( co nieeee?) to dreszcze wywołuje u mnie szydzenie z kobiecych niedoskonałości! Oszukujemy Was Panowie makijażem? Czy może jesteście zbyt napaleni, powierzchowni i ślepi żeby dostrzec wnętrze kobiety? Rozmawiacie z nami czy z naszym pudrem?
I tu zacznie się litania! Długie kazanie raczej! Będzie sztorm, huragan i tornado! Powieje grozą;))))
Panowie się przebudzili! Olśniło ich! Zobaczyli popularny w sieci tutorial "Power of make up" i wtedy ich świat się załamał! "A a a a... ale jak to? To one tak nie wyglądają naprawdę...?"Bo do tej pory myśleli (wątpliwe;) że to złoto na powiece jest prawdziwe, że z kreską na oku to się kobieta rodzi, a na twarz nakładamy krem o nazwie "photoshop" ! Kochani! Wreszcie ktoś pokazał Wam prawdę! Nawrócił Was szczęśliwcy! Już wiecie...Bo do tej pory...Dzieci we mgle;)
Powiedzcie mi tylko rzecz taką...Czy mi się wydaje czy makijaż najbardziej hejtują ci panowie, którzy co sobotę na bibę podążają ze swoją długonogą, długorzęsą, różowoustą, wytapetowaną Panią i są jak paw dumni, że mają taką fajną dupeczkę...? Czy "My Pale Skin" najbardziej upokorzyli Ci, którzy pryszczy podkładem ukryć nie mogą, skrócić optycznie swojego nosa czy wydłużyć....hmmm....czegoś?
Burzę się bo kocham make up! Dodaje mi pewności siebie, daje poczucie atrakcyjności. Jak każda kobieta chcę być dla swojego faceta piękna, a coś co zostało wymyślone również dla nich, zostaje wykorzystane przeciwko nam! Baba chce dla chłopa jak najlepiej a tu bęc po łapkach kłamczucho! Oszukujesz! Aresztować! Ukarać!
No to ja...WIEJĘ stąd!
Czy ktoś wreszcie wezwie policję?
........................................
Internety ociekają hejtem ostatnio! Naprawdę! WOW! Laska powiedz coś nowego bo wieje nudą i "piździ" wciąż tym samym.... Hejt był, jest i będzie, a rozwodzenie się nad nim i rozkładanie go na części pierwsze to jak walka z wiatrakami! (Co ja mam z tym wiatrem dzisiaj! :)))
Przybiera różne formy i atakuje wciąż nowych, starych, pięknych, orginalnych, szczupłych, puszystych...Już nie będę wymieniać bo oberwało się chyba wszystkim! Otwierasz "fejsa" i jesteś dziś brzydka, jutro olśniewająca, wczoraj fenomenalna, pojutrze mało zdolna. Jak ktoś choruje "niech zdycha", gdy umiera to"oby szybko", a gdy kasy ma jak lodu to "dupy dawał komu popadnie"....Ale MAKIJAŻ???? KTOŚ ŚMIE ATAKOWAĆ MAKIJAŻ??? ;-D
Boli nas najbardziej to z czym potrafimy się utożsamić...Co raniąc innych krzywdzi też nas. A, że pusta i wymalowana"gupia" lala jestem ( co nieeee?) to dreszcze wywołuje u mnie szydzenie z kobiecych niedoskonałości! Oszukujemy Was Panowie makijażem? Czy może jesteście zbyt napaleni, powierzchowni i ślepi żeby dostrzec wnętrze kobiety? Rozmawiacie z nami czy z naszym pudrem?
I tu zacznie się litania! Długie kazanie raczej! Będzie sztorm, huragan i tornado! Powieje grozą;))))
Panowie się przebudzili! Olśniło ich! Zobaczyli popularny w sieci tutorial "Power of make up" i wtedy ich świat się załamał! "A a a a... ale jak to? To one tak nie wyglądają naprawdę...?"Bo do tej pory myśleli (wątpliwe;) że to złoto na powiece jest prawdziwe, że z kreską na oku to się kobieta rodzi, a na twarz nakładamy krem o nazwie "photoshop" ! Kochani! Wreszcie ktoś pokazał Wam prawdę! Nawrócił Was szczęśliwcy! Już wiecie...Bo do tej pory...Dzieci we mgle;)
Powiedzcie mi tylko rzecz taką...Czy mi się wydaje czy makijaż najbardziej hejtują ci panowie, którzy co sobotę na bibę podążają ze swoją długonogą, długorzęsą, różowoustą, wytapetowaną Panią i są jak paw dumni, że mają taką fajną dupeczkę...? Czy "My Pale Skin" najbardziej upokorzyli Ci, którzy pryszczy podkładem ukryć nie mogą, skrócić optycznie swojego nosa czy wydłużyć....hmmm....czegoś?
Burzę się bo kocham make up! Dodaje mi pewności siebie, daje poczucie atrakcyjności. Jak każda kobieta chcę być dla swojego faceta piękna, a coś co zostało wymyślone również dla nich, zostaje wykorzystane przeciwko nam! Baba chce dla chłopa jak najlepiej a tu bęc po łapkach kłamczucho! Oszukujesz! Aresztować! Ukarać!
No to ja...WIEJĘ stąd!
środa, 21 października 2015
Dzień Ch.....ej Pani Domu!
O 6.14 otwarłam oczy... A dokładnie krzyk dwulatki je otwarł, rozkleił brutalnie i zmusił do patrzenia w ciemność. Biegnę, lecę, prawie łamię mały palec u stopy o kant szafy (kto zna ten ból łapka w górę), podnoszę rolety i widzę...gil! Giluch zielony rozmazany na buzi! Oj zmierzłość widzę...zmierzłość!
Druga nie wstaje! Odmawia....Po 10 godzinach snu mówi :"mamo...jestem taaaaaka zmęczona"... Jak to dobrze, że ja tyle nie spałam;)))
6.19: Kuśtykam do kuchni. Trzy śniadania plus jedno do szkoły...Inka, kakao, herbata. Mycie, ubieranie, czesanie, pakowanie, popędzanie. Jak pies pasterski zaganiam swoją trzódkę co by się nie rozpełzła gdzieś po kątach.Ufff....gotowe! Rajtuzki, butki, kurteczki...czapusie. Już mam ekipę gotową do wylotu..."Aż tu nagle: ...Mamo...coś tu wali...młoda chyba nacisła..." Czas więc zostać saperem i zneutralizować bombę! Super mama do akcji!!! O żesz KU....WA!!!!
7.37: Dwie pary kaloszy, dwa parasole, folia przeciwdeszczowa i mój ukochany miesiąc "piździernik"... Mimo wszystko pozytywne myślenie mnie nie opuszcza! "Lidka...patrz pod no.....gi!!!!!"Ehhhh.... Nie ma jeszcze ósmej, a mój dzień zapowiada się gówniany;))) Co dwie kupy to nie jedna! Nieszczęścia chodzą .... Nie ważne!
Między 8.00, a 13.30 byłam w szkole, na zakupach, w banku, w przychodni po receptę, na poczcie ( 14 schodów plus brak podjazdu dla wózków;) gdzie dowiedziałam się, że awizo to se mieć mogę, ale paczkę dostanę w dniu następnym:/...! W "MIĘDZYCZASIE" ( to taki czas między obowiązkami koniecznymi, a tymi, które mogą poczekać np. wizyta w kiblu;) zrobiłam klientce hennę, obiad dla rodziny, nastawiłam pranie, wyjełam pranie, rozwiesiłam pranie... Gdy "międzyczasy" sie skończyły poszłam z młodszą po starszą do szkoły...
Jak już doszłam (bez skojarzeń świntuszki!) o 14.00 do domu, podgrzałam papu, zabiłam głoda, pomyłam gary i podłogi wtedy błagalnym wzrokiem spojrzała na mnie sterta prasowania! Ogromną konkurencję dla wieży z różowych gatek i koszulek stanowiły nie odrobione lekcje i jedna z największych tragedii jaka może przytrafić się dwuletniemu dziecku - KATAR! Za każdy śpik dziecka matka powinna dostać dodatek rodzinny, becikowe lub przynajmniej wizytę w SPA;)))
20.00! Siedzę! WOW! Mój organizm przeżywa szok...Kolacyjki i kąpiele już za mną...W zlewie naczynia, na podłodze kolejne okruchy, łazienka znów upaciana pastą, kolejne pranie się suszy stając się niestety piętnastym piętrem budowli...Jestem ch.....ą panią domu! Chałupa wygląda jakbym leżała i pachniała cały dzień! I tak też się niektórym wydaje! Co nie? ;-D
" Żona...tu się coś wylało? Przylepiam się..."
Druga nie wstaje! Odmawia....Po 10 godzinach snu mówi :"mamo...jestem taaaaaka zmęczona"... Jak to dobrze, że ja tyle nie spałam;)))
6.19: Kuśtykam do kuchni. Trzy śniadania plus jedno do szkoły...Inka, kakao, herbata. Mycie, ubieranie, czesanie, pakowanie, popędzanie. Jak pies pasterski zaganiam swoją trzódkę co by się nie rozpełzła gdzieś po kątach.Ufff....gotowe! Rajtuzki, butki, kurteczki...czapusie. Już mam ekipę gotową do wylotu..."Aż tu nagle: ...Mamo...coś tu wali...młoda chyba nacisła..." Czas więc zostać saperem i zneutralizować bombę! Super mama do akcji!!! O żesz KU....WA!!!!
7.37: Dwie pary kaloszy, dwa parasole, folia przeciwdeszczowa i mój ukochany miesiąc "piździernik"... Mimo wszystko pozytywne myślenie mnie nie opuszcza! "Lidka...patrz pod no.....gi!!!!!"Ehhhh.... Nie ma jeszcze ósmej, a mój dzień zapowiada się gówniany;))) Co dwie kupy to nie jedna! Nieszczęścia chodzą .... Nie ważne!
Między 8.00, a 13.30 byłam w szkole, na zakupach, w banku, w przychodni po receptę, na poczcie ( 14 schodów plus brak podjazdu dla wózków;) gdzie dowiedziałam się, że awizo to se mieć mogę, ale paczkę dostanę w dniu następnym:/...! W "MIĘDZYCZASIE" ( to taki czas między obowiązkami koniecznymi, a tymi, które mogą poczekać np. wizyta w kiblu;) zrobiłam klientce hennę, obiad dla rodziny, nastawiłam pranie, wyjełam pranie, rozwiesiłam pranie... Gdy "międzyczasy" sie skończyły poszłam z młodszą po starszą do szkoły...
Jak już doszłam (bez skojarzeń świntuszki!) o 14.00 do domu, podgrzałam papu, zabiłam głoda, pomyłam gary i podłogi wtedy błagalnym wzrokiem spojrzała na mnie sterta prasowania! Ogromną konkurencję dla wieży z różowych gatek i koszulek stanowiły nie odrobione lekcje i jedna z największych tragedii jaka może przytrafić się dwuletniemu dziecku - KATAR! Za każdy śpik dziecka matka powinna dostać dodatek rodzinny, becikowe lub przynajmniej wizytę w SPA;)))
20.00! Siedzę! WOW! Mój organizm przeżywa szok...Kolacyjki i kąpiele już za mną...W zlewie naczynia, na podłodze kolejne okruchy, łazienka znów upaciana pastą, kolejne pranie się suszy stając się niestety piętnastym piętrem budowli...Jestem ch.....ą panią domu! Chałupa wygląda jakbym leżała i pachniała cały dzień! I tak też się niektórym wydaje! Co nie? ;-D
" Żona...tu się coś wylało? Przylepiam się..."
czwartek, 24 września 2015
Nudna baba!
Zamiarem mym nie jest urażenie jakiejkolwiek Jutuberki. Szczerze Was podziwiam i odwagi zazdroszczę!!!
Po ostatnim felietonie o bzykaniu moja prywatna "fejsbukowa" skrzyneczka nieco napęczniała. Wylały się z niej Wasze zwierzenia, wirtualne przybicie ze mną "piony", moc ciepłych słów( dziękuję) jak i kolejne prośby o kanał na you tube...No właśnie! KOLEJNE!
Nie to, że nie mam kamery...tła... czasu, albo chęci bo i te istnieją. Ja dziewczęta jestem po prostu śmiertelnie nudna! A więc powiadam Wam: przeciętność moja, i szczerość specyficzna nie chwyci! A już napewno nie w świecie "jutubowo" mamowo- makijażowym!
Powody mej niezgody!
1.Projekt denko!
Zapomnijcie o czymś na kształt pustaków bo jak mi się pasta do zębów czy mydło kończy wtedy opakowanko ląduje w koszu z napisem PLASTIK. Nie gromadzę, nie kolekcjonuję i przede wszystkim nie zużywam tego aż tyle żeby pełnometrażówkę z tego nakręcić. Suspensu brak...Sorry! NUDA!
2. Haul
Z tymi zakupami to mogłoby być ciężko! Bo jaki jest sens pokazania Wam dwa razy do roku bluzy z "Haema" , raz w roku stanika i majtek ( firmy nie wymienię bo mi nie płaci;) czy za każdym razem tego samego szamponu;/ ? Nie wiem...Powiedzcie mi...Czy jestem nienormalna, że ciuchów nie niszczę i noszę czasem latami, że nie kupuję ich na tony tylko raz na jakiś czas? Czy to dziwne, że mam jedną odżywkę, jeden żel pod prysznic i jeden płyn do "dupnej" higieny? Ten serial zbyt wielu odcinków by nie miał! Sorry! NUDA!
3. GRWM
Taaak..He,he! Mogłoby wyjść ciekawie z jedną ręką czeszącą córkę do szkoły, drugą zmieniającą pieluchę młodszej, pędzelkiem do linera w zębach, ręcznikiem na głowie i szczerą próbą ogarnięcia tego wszystkiego;) Taki film w moim wykonaniu to komediodramat...Sorry! NUDA!
4. Test na żywo!
Czegokolwiem bym nie użyła moja gęba i tak po 3 godzinach świeci się jak psu jaja. Moje testy są więc nic nie warte... Przynajmniej dla Was bo dla mnie każda minuta kuli dyskotekowej mniej to nowy podkład idealny;) Tak więc firmy kosmetyczne...wiecie gdzie mnie szukać;))))))Halo! Tu jestem! Tak czy inaczej...NUDA!
5. Vlog(ass)
Naprawdę? Ale naprawdę chcecie zobaczyć kolejny dzień z życia szalonej matki biegającej z pędzlem i "studio fixem" po domu, krzyczącej "no kończ to śniadanie...nie rozsypuj szóstego pudełka puzzli...( i nie mieszaj ich bo dostanę pier....lca jak je będę segregować)...jak to nie umiesz ubrać rajstop...wchodź do tego wózka...spóźnimy się...nie rycz"!!! I wyjącej mnie samej z bezsilności? Chcecie to oglądać??? Nieee...Dałybyście mi za to "złotą malinę"! Sorry! NUDA!
Bo kochane na tym moim kanale nie zobaczycie "Luja" Vuittona ani "Janki Kandli" cudnie pachnących...Kolejny openbox z Zary też raczej nierealny... Bo...Bo ja nudna jestem! Niedoskonała matka, niedoskonała wizażystka, żona, pani domu... Nie robiąca home decor, organizacji szafy, baby "hola" czy koktajli z jarmuża...jarmużu ...whatever... Jestem siedzącą 6 lat w domu, ponad trzydziestoletnią kobietą...która chce spełniać swoje marzenia, która płacze jak mąż jedzie w delegację i wyje z samotności, która czasem ma ochotę wybić głową szybę i wyskoczyć ( z parteru;))), która jak Wy walczy o klientki i o własny pieniądz na waciki, która czasem ma ochotę wykrzyczeć: JESTEM TUTAJ I COŚ ZNACZĘ!
Odsubskrybujcie mnie już teraz!
Po ostatnim felietonie o bzykaniu moja prywatna "fejsbukowa" skrzyneczka nieco napęczniała. Wylały się z niej Wasze zwierzenia, wirtualne przybicie ze mną "piony", moc ciepłych słów( dziękuję) jak i kolejne prośby o kanał na you tube...No właśnie! KOLEJNE!
Nie to, że nie mam kamery...tła... czasu, albo chęci bo i te istnieją. Ja dziewczęta jestem po prostu śmiertelnie nudna! A więc powiadam Wam: przeciętność moja, i szczerość specyficzna nie chwyci! A już napewno nie w świecie "jutubowo" mamowo- makijażowym!
Powody mej niezgody!
1.Projekt denko!
Zapomnijcie o czymś na kształt pustaków bo jak mi się pasta do zębów czy mydło kończy wtedy opakowanko ląduje w koszu z napisem PLASTIK. Nie gromadzę, nie kolekcjonuję i przede wszystkim nie zużywam tego aż tyle żeby pełnometrażówkę z tego nakręcić. Suspensu brak...Sorry! NUDA!
2. Haul
Z tymi zakupami to mogłoby być ciężko! Bo jaki jest sens pokazania Wam dwa razy do roku bluzy z "Haema" , raz w roku stanika i majtek ( firmy nie wymienię bo mi nie płaci;) czy za każdym razem tego samego szamponu;/ ? Nie wiem...Powiedzcie mi...Czy jestem nienormalna, że ciuchów nie niszczę i noszę czasem latami, że nie kupuję ich na tony tylko raz na jakiś czas? Czy to dziwne, że mam jedną odżywkę, jeden żel pod prysznic i jeden płyn do "dupnej" higieny? Ten serial zbyt wielu odcinków by nie miał! Sorry! NUDA!
3. GRWM
Taaak..He,he! Mogłoby wyjść ciekawie z jedną ręką czeszącą córkę do szkoły, drugą zmieniającą pieluchę młodszej, pędzelkiem do linera w zębach, ręcznikiem na głowie i szczerą próbą ogarnięcia tego wszystkiego;) Taki film w moim wykonaniu to komediodramat...Sorry! NUDA!
4. Test na żywo!
Czegokolwiem bym nie użyła moja gęba i tak po 3 godzinach świeci się jak psu jaja. Moje testy są więc nic nie warte... Przynajmniej dla Was bo dla mnie każda minuta kuli dyskotekowej mniej to nowy podkład idealny;) Tak więc firmy kosmetyczne...wiecie gdzie mnie szukać;))))))Halo! Tu jestem! Tak czy inaczej...NUDA!
5. Vlog(ass)
Naprawdę? Ale naprawdę chcecie zobaczyć kolejny dzień z życia szalonej matki biegającej z pędzlem i "studio fixem" po domu, krzyczącej "no kończ to śniadanie...nie rozsypuj szóstego pudełka puzzli...( i nie mieszaj ich bo dostanę pier....lca jak je będę segregować)...jak to nie umiesz ubrać rajstop...wchodź do tego wózka...spóźnimy się...nie rycz"!!! I wyjącej mnie samej z bezsilności? Chcecie to oglądać??? Nieee...Dałybyście mi za to "złotą malinę"! Sorry! NUDA!
Bo kochane na tym moim kanale nie zobaczycie "Luja" Vuittona ani "Janki Kandli" cudnie pachnących...Kolejny openbox z Zary też raczej nierealny... Bo...Bo ja nudna jestem! Niedoskonała matka, niedoskonała wizażystka, żona, pani domu... Nie robiąca home decor, organizacji szafy, baby "hola" czy koktajli z jarmuża...jarmużu ...whatever... Jestem siedzącą 6 lat w domu, ponad trzydziestoletnią kobietą...która chce spełniać swoje marzenia, która płacze jak mąż jedzie w delegację i wyje z samotności, która czasem ma ochotę wybić głową szybę i wyskoczyć ( z parteru;))), która jak Wy walczy o klientki i o własny pieniądz na waciki, która czasem ma ochotę wykrzyczeć: JESTEM TUTAJ I COŚ ZNACZĘ!
Odsubskrybujcie mnie już teraz!
poniedziałek, 14 września 2015
Bzyku BZYK;)))
Drodzy Państwo!
Po statystykach z roku 2014 sądząc co 5 małżeństwo ulega rozpadowi w ciągu 5 lat od zawarcia, a w co 3 pożycie małżeńskie gości nie częściej niż raz w miesiącu.....
Chwila,chwila...Dość przynudzania! To "dzieciate" pary po ślubie się nie bzykają??? Po zasłyszanej ostatnio smutnej opowieści Pani X "weszłam w temat głębiej"! Jakkolwiek to brzmi;))))
Z góry przepraszam wszystkich gorszących się na słowo penis czy bzykanko ale terminy medyczne pozostawię dla lekarzy. Sama potraktuję temat od tyłu...od przodu i "zboku" starając się zbytnio nie zarumienić Waszych pięknych twarzyczek;)
Małżonek zawsze mi mówił, ze go zepsułam, zdeprawowałam i że niezła ze mnie świnka, ale przecież to temat jak każdy inny i jak świat DŁUGI i SZEROKI ( bez skojarzeń mi tu;) WSZYSCY to robią! No właśnie...Czy napewno?
Wróćmy do Pani X.
Panią X zdradził mąż. Po 5 latach małżeństwa. Dwoje dzieci na koncie, dom, pies i rozkoszna "Audica". Co z tego skoro brakowało im słowa na B... A konkretnie to jemu bo to on zgłosił się z potrzebą do innej Pani! Oooo spokojnie....nie nerwowo...już widzę jak się oburzacie! Zdradził! Jego wina! Wina, wina....Wina to im brakowało raz na jakiś czas jako wstępu do słowa na B...BLISKOŚCI!
Bo jeśli Pani X zmuszała się do szybkiego "odwalenia roboty" raz na pół roku, a przez jego resztę dzieliła sen z dzieckiem a nie z Panem swego życia... A na pytanie "łaj?"..."łaj?" ..."łaj?" odpowiadała bo mam obwisłe cycki a sex jest bleeee... To niech Pani X teraz nie płacze... Przyznać się! Kto już nigdy "mnie"nie przeczyta?:)))
My babeczki jesteśmy zbyt przewrażliwione! Na punkcie swojego ciała, atrakcyjności...doskonałości. Rozstępy, nie te cycki co kiedyś, nadprogramowe kilogramy...Zewsząd bombardowane okładkami wrzeszczącymi do facetów: "zjedz mnie!" (i nie są to okładki pisma "Moja kuchnia"). Zatracamy się w opiece nad bobasami, sprzątaniu chałupy, w pracy, pielęgnowaniu ogródka...A może by tak znów zadbać o inny korzeń? I nie narzekać na boczki tylko wbić się w jakieś mniam,mniam wdzianko i czerwoną pomadkę. Dla mężczyzn najistotniejszy jest fakt, że to specjalnie dla nich, a rozmiar gorsetu ma tu znikome znaczenie;)
Słyszałam o dziewczynie, która do łóżka z facetem chodzi zawsze w skarpetkach! Kto zgadnie? Kto zgadnie dlaczego? Bo ma haluksy, a on kocha stopy... Wstyd nie pozwala jej cieszyć się jakże cenną witaminą S... Dam sobie rękę uciąć,że większości Waszych (wyimaginowanych) mankamentów ONI naprawdę nie widzą. A podnieca ich przede wszystkim Wasz uśmiech i to, że TEGO chcecie!
Kończąc (nareszcie;) podam Wam przepis który nieźle mnie robawił! Będzie to recepta na udane małżeństwo..." Jako żony dbajcie o to aby Wasz chłop miał zawsze puste jaja i pełny żołądek...!"
Zadziwiające, że zdanie to wypowiedziała pouczając młodą mężatkę jej babcia, a pamietajmy, że zepsute małżeństwa kiedyś się naprawiało, a teraz się je rozbiera!
...może warto rozebrać się dziś... specjalnie dla NIEGO...
Po statystykach z roku 2014 sądząc co 5 małżeństwo ulega rozpadowi w ciągu 5 lat od zawarcia, a w co 3 pożycie małżeńskie gości nie częściej niż raz w miesiącu.....
Chwila,chwila...Dość przynudzania! To "dzieciate" pary po ślubie się nie bzykają??? Po zasłyszanej ostatnio smutnej opowieści Pani X "weszłam w temat głębiej"! Jakkolwiek to brzmi;))))
Z góry przepraszam wszystkich gorszących się na słowo penis czy bzykanko ale terminy medyczne pozostawię dla lekarzy. Sama potraktuję temat od tyłu...od przodu i "zboku" starając się zbytnio nie zarumienić Waszych pięknych twarzyczek;)
Małżonek zawsze mi mówił, ze go zepsułam, zdeprawowałam i że niezła ze mnie świnka, ale przecież to temat jak każdy inny i jak świat DŁUGI i SZEROKI ( bez skojarzeń mi tu;) WSZYSCY to robią! No właśnie...Czy napewno?
Wróćmy do Pani X.
Panią X zdradził mąż. Po 5 latach małżeństwa. Dwoje dzieci na koncie, dom, pies i rozkoszna "Audica". Co z tego skoro brakowało im słowa na B... A konkretnie to jemu bo to on zgłosił się z potrzebą do innej Pani! Oooo spokojnie....nie nerwowo...już widzę jak się oburzacie! Zdradził! Jego wina! Wina, wina....Wina to im brakowało raz na jakiś czas jako wstępu do słowa na B...BLISKOŚCI!
Bo jeśli Pani X zmuszała się do szybkiego "odwalenia roboty" raz na pół roku, a przez jego resztę dzieliła sen z dzieckiem a nie z Panem swego życia... A na pytanie "łaj?"..."łaj?" ..."łaj?" odpowiadała bo mam obwisłe cycki a sex jest bleeee... To niech Pani X teraz nie płacze... Przyznać się! Kto już nigdy "mnie"nie przeczyta?:)))
My babeczki jesteśmy zbyt przewrażliwione! Na punkcie swojego ciała, atrakcyjności...doskonałości. Rozstępy, nie te cycki co kiedyś, nadprogramowe kilogramy...Zewsząd bombardowane okładkami wrzeszczącymi do facetów: "zjedz mnie!" (i nie są to okładki pisma "Moja kuchnia"). Zatracamy się w opiece nad bobasami, sprzątaniu chałupy, w pracy, pielęgnowaniu ogródka...A może by tak znów zadbać o inny korzeń? I nie narzekać na boczki tylko wbić się w jakieś mniam,mniam wdzianko i czerwoną pomadkę. Dla mężczyzn najistotniejszy jest fakt, że to specjalnie dla nich, a rozmiar gorsetu ma tu znikome znaczenie;)
Słyszałam o dziewczynie, która do łóżka z facetem chodzi zawsze w skarpetkach! Kto zgadnie? Kto zgadnie dlaczego? Bo ma haluksy, a on kocha stopy... Wstyd nie pozwala jej cieszyć się jakże cenną witaminą S... Dam sobie rękę uciąć,że większości Waszych (wyimaginowanych) mankamentów ONI naprawdę nie widzą. A podnieca ich przede wszystkim Wasz uśmiech i to, że TEGO chcecie!
Kończąc (nareszcie;) podam Wam przepis który nieźle mnie robawił! Będzie to recepta na udane małżeństwo..." Jako żony dbajcie o to aby Wasz chłop miał zawsze puste jaja i pełny żołądek...!"
Zadziwiające, że zdanie to wypowiedziała pouczając młodą mężatkę jej babcia, a pamietajmy, że zepsute małżeństwa kiedyś się naprawiało, a teraz się je rozbiera!
...może warto rozebrać się dziś... specjalnie dla NIEGO...
czwartek, 10 września 2015
SZOK...w trampkach!
Gorące lato! Siedzę na moim makijażowym stołeczku i blenduję...blenduję...blenduję...Psychoza taka;))) Zatracona w tym niemal hipnotycznym rytuale cieszę się słońcem i ciepłem wpadającym przez szeroko otwarte okno na parterze...
"... jak Cię dorwę to Ci piz...ę wyliżę!!!!".........i dziub się prosto w oko moim na szczęście mięciutkim, puchatym pędzelkiem! Wstaję w te pędy wystawiam łeb na pole...Nieeee....To niemożliwe...Mam jakieś omamy słuchowe! I nie chodzi tu wcale, a wcale o jakże "pieszczotliwe" określenie kobiecych narządów płciowych;). Za stara jestem na szok w tym temacie... Aleeee....Ten głos miał nie więcej niż 8 lat!!!!!!!!!
Patrzę ja jednym okiem bo drugie widzi za mgłą i widzę za śmietnikiem rąbek różowej spódnicy... Może mi się wydawało przez tą rozkosz jaką dawał brązowy cień przejściowy Smashbox:))) Już mam wrócić...już myślę jak opanować łzawienie i jak szkody powstałe naprawić, a tu zza konteneru dobiega mnie ...NIE GŁOS... GŁOSIK!
Wybiegli! Obydwoje góra 10... Ona w spódnicy ledwo zakrywającej pośladki i staniku od kostiumu, on...przeciętny chłopiec! ..."płaską masz dupę..." słyszę...Zaskoczenie zmienia się w uśmiech na mojej twarzy...Hihi...no tak...kto by wyjaśniał swojemu małemu synkowi,że dziewczynki w tym wieku raczej "siedzenia" Kim. K nie posiadają...i że w tym wieku powienien biegać za nią ze spluwą z patyka i wołać "broń się", a nie z rozpiętym rozporkiem...
Takie czasy...Powiem JA! Taaak! Ja....Ta tolerancyjna, otwarta i nowoczesna kobieta...matka! No tak...Jednak matka! Odkąd nią zostałam coś mi się w główce poprzestawiało. A łatwo nie mam...Umówmy się! Dwie córki i tona mazideł... Dwulatka biegająca z moim kabuki i "pudrująca" sobie nosek wygląda rozkosznie teraz, jednak za 10 lat...Hmmm...
W salonie MAC świadkiem byłam sytuacji kupna błyszczyka! WOW...Powiecie! Nie żartuj stara! Naprawdę? Dobrze,że nie polędwicy sopockiej;))) Tak kobitki... Viva Glam Miley Cyrus Tinted Lipglas za 8 dyszek został przez dumną mamunię podarowany (około) 5 latce...I żeby nie oceniać brutalnie...Nie wtrącać się w czyjeś życie i nie zaglądać do portfela... Bimba mi to... Smutna była tylko mina rozkosznej, małej dziewczynki w lakiereczkach na obcasiku... Chciałabym jej pokazać jak można się cieszyć z takiego błyszczyka...Naprawdę bym chciała...
Dzieci obserwują, patrzą uważnie i rejestrują nastroje, reakcje i emocje dorosłych.. Naśladują ich... Gdy wczoraj w długiej kolejce pewna Pani nieco blada i słaba prosiła starszą kobietę z wnuczkiem o przepuszczenie jej z powodu niedawnej operacji spotkała się z zarzutem kłamstwa! "Każdy sie spieszy...też mogę powiedzieć, że jestem chora..." Odwróciłam się i powiedziałam "... A potem wszyscy mówią: ta dzisiejsza zła młodzież! A od kogo dzieci uczą się naszej polskiej nieżyczliwości i gburowatości?" Kolejka biła mi brawo... Zrobiłam się czerwona jak burak;)))
Nie chcę generalizować, narzekać na dzieciaki i biadolić jak stara baba! Też lubię swoje córeczki w "staromaleńkich" ciuszkach, błyszczące oczęta starszej gdy może mieć przez jeden wakacyjny dzień różowe paznokcie... Bezbarwny sztyft Nivea jest dla niej jak święto...Wciąż jednak cieszy się z Kinder Niespodzianki, przytula misia, zrywa radośnie kwiatki...Jest dzieckiem! Wiem,że lada chwila urośnie... tak bardzo nie chcę żeby była wymalowaną dwunastolatką odszczekującą mi coś w pośpiechu... Póki co usłyszałam: Jak miło mamo,że przepuściłaś tą chorą Panią... Kocham Cię...
Bezcenne...
"... jak Cię dorwę to Ci piz...ę wyliżę!!!!".........i dziub się prosto w oko moim na szczęście mięciutkim, puchatym pędzelkiem! Wstaję w te pędy wystawiam łeb na pole...Nieeee....To niemożliwe...Mam jakieś omamy słuchowe! I nie chodzi tu wcale, a wcale o jakże "pieszczotliwe" określenie kobiecych narządów płciowych;). Za stara jestem na szok w tym temacie... Aleeee....Ten głos miał nie więcej niż 8 lat!!!!!!!!!
Patrzę ja jednym okiem bo drugie widzi za mgłą i widzę za śmietnikiem rąbek różowej spódnicy... Może mi się wydawało przez tą rozkosz jaką dawał brązowy cień przejściowy Smashbox:))) Już mam wrócić...już myślę jak opanować łzawienie i jak szkody powstałe naprawić, a tu zza konteneru dobiega mnie ...NIE GŁOS... GŁOSIK!
Wybiegli! Obydwoje góra 10... Ona w spódnicy ledwo zakrywającej pośladki i staniku od kostiumu, on...przeciętny chłopiec! ..."płaską masz dupę..." słyszę...Zaskoczenie zmienia się w uśmiech na mojej twarzy...Hihi...no tak...kto by wyjaśniał swojemu małemu synkowi,że dziewczynki w tym wieku raczej "siedzenia" Kim. K nie posiadają...i że w tym wieku powienien biegać za nią ze spluwą z patyka i wołać "broń się", a nie z rozpiętym rozporkiem...
Takie czasy...Powiem JA! Taaak! Ja....Ta tolerancyjna, otwarta i nowoczesna kobieta...matka! No tak...Jednak matka! Odkąd nią zostałam coś mi się w główce poprzestawiało. A łatwo nie mam...Umówmy się! Dwie córki i tona mazideł... Dwulatka biegająca z moim kabuki i "pudrująca" sobie nosek wygląda rozkosznie teraz, jednak za 10 lat...Hmmm...
W salonie MAC świadkiem byłam sytuacji kupna błyszczyka! WOW...Powiecie! Nie żartuj stara! Naprawdę? Dobrze,że nie polędwicy sopockiej;))) Tak kobitki... Viva Glam Miley Cyrus Tinted Lipglas za 8 dyszek został przez dumną mamunię podarowany (około) 5 latce...I żeby nie oceniać brutalnie...Nie wtrącać się w czyjeś życie i nie zaglądać do portfela... Bimba mi to... Smutna była tylko mina rozkosznej, małej dziewczynki w lakiereczkach na obcasiku... Chciałabym jej pokazać jak można się cieszyć z takiego błyszczyka...Naprawdę bym chciała...
Dzieci obserwują, patrzą uważnie i rejestrują nastroje, reakcje i emocje dorosłych.. Naśladują ich... Gdy wczoraj w długiej kolejce pewna Pani nieco blada i słaba prosiła starszą kobietę z wnuczkiem o przepuszczenie jej z powodu niedawnej operacji spotkała się z zarzutem kłamstwa! "Każdy sie spieszy...też mogę powiedzieć, że jestem chora..." Odwróciłam się i powiedziałam "... A potem wszyscy mówią: ta dzisiejsza zła młodzież! A od kogo dzieci uczą się naszej polskiej nieżyczliwości i gburowatości?" Kolejka biła mi brawo... Zrobiłam się czerwona jak burak;)))
Nie chcę generalizować, narzekać na dzieciaki i biadolić jak stara baba! Też lubię swoje córeczki w "staromaleńkich" ciuszkach, błyszczące oczęta starszej gdy może mieć przez jeden wakacyjny dzień różowe paznokcie... Bezbarwny sztyft Nivea jest dla niej jak święto...Wciąż jednak cieszy się z Kinder Niespodzianki, przytula misia, zrywa radośnie kwiatki...Jest dzieckiem! Wiem,że lada chwila urośnie... tak bardzo nie chcę żeby była wymalowaną dwunastolatką odszczekującą mi coś w pośpiechu... Póki co usłyszałam: Jak miło mamo,że przepuściłaś tą chorą Panią... Kocham Cię...
Bezcenne...
poniedziałek, 7 września 2015
Dbanie o "banie";)
Gdyby kogokolwiek interesowało...choć pewnie nie interesuje, ale jednak gdyby...Moment,moment...Wyjaśnię!
Powiedziano mi, że kłamię! Bo jak mogłam wrzucić na "fejsa" zdjęcie przed i po tapetowniu i na obydwu fotkach mieć podkład na twarzy lub co najgorsze PS-a...Hmmm...Tylko po co miałabym to robić? Aaaa no tak! Lajki...komplementy i zazdrość! O tak...tak..mówcie mi...mmmm....mówcie...tak...tak...ahhhh....STOP!
Samoświadomość i samoakceptacja przyszły z wiekiem...30 lat zajeło zrozumienie, że jestem po prostu "orginalnie dziwna" i nigdy nie będę klasyczną pięknością, a odprucie twarzy i przyszycie nowej... jest...umówmy się...kosztowne;) Z braku laku pozostało mi zadbać o to co mam. Bo jeśli zmuszona jestem płótno krzywo przycięte malować niech będzie przynajmniej gładkie;)))
Dostaję często pytania i prośby o poradę! Co zrobić żeby młodo wyglądać, nie mieć zmarszczek...przebarwień i prycholi...?Odpowiadam, że mam dobre geny bo specjalista ze mnie jak z koziej dupy trąbka, lecz jeśli tak bardzo chcecie to zbiorę moje mądrości "do kupy" i podzielę się moim zboczeniem! Bo tą przypadłość się leczy;)))
MYSTERY OF MY FACE;))) TOP TEN:)))
1. Prewencja!
Dbać o cerę zaczełam około 18 roku życia! Krem pod oczy i do twarzy od zawsze był must have! Słyszałam wtedy od kochającej rodziny: "Nie kremuj się za szybko bo dostaniesz zmarszczek...Skóra się przyzwyczai!!!!" Serio??? Heloł!!!
2. Pucu,pucu;)
Zmywanie tapety to podstawa! Nie stosuję jednak płynu micelarnego bom leń. Podczas porannego i wieczornego prysznica traktuję facjatę żelem do mycia Vichy, tak aby po kąpieli wacik podczas tonizowania był idealnie czysty!
3. Przywracam "peha";))
Bez tonizowania nie ma kremowania. Ale pamiętam żeby alkohol przyjmować tylko doustnie;) Nigdy na buźkę;)))
4. Piaseczek i błotko!
Dwa razy w tygodniu robię delikatny peeling i maseczkę z glinką zieloną aby oczyścić pory...A moje to kratery, większe od dziurek w nosie;)))
5. Krem jak lekarstwo...
I tak to traktuję...Nie kupuję mazideł w drogerii bo dla mnie ( ZAZNACZAM: DLA MNIE!!) parafina i gliceryna to zło! Działają na moje pory jak klej :/
6. Mam na to OKO!
Potrafię trzy razy w ciągu 5 minut napaciać kremu pod oczy! Dzięki temu nawet trwałe wodoodporne korektory nie przesuszają i wyglądają naturalnie!
7. 4 pory roku!
Każdy sezon ma swoje mazidełko...Retinol, witamina C, olejki i delikatne kwasy. Od trzech lat ten sam zestaw i naprawdę widzę różnicę;)))
8. Plażing???
Taaak...Raz jedyny w roku opalam buzię stosując filtr spf 30. To przyjemność,której przez 14 dni sobie nie odmawiam. Na urlop zawsze zabieram mazidła z olejkami co zapobiega suszy;))) Za to kolorówka zostaje w domu i śpi;))) Tęsknota ogromna;)))Hlip;(
9. Myju,myju!!!
Pranie pędzli to MUS! Gąbka codziennie, a moje osobiste skarbusie 2 razy w tygodniu. No i rada dnia: NIE STAWIAMY WŁOCHACZY OBOK KIBELKA:)))))))Czy muszę wdawać się w szczegóły zasięgu mikrokropel cieczy podczas spłukiwania?
10. Na zdrówko!
Staram się wysypiać, zdrowo jeść, nie palę, mało piję, stosuję witaminę S ;))))... A pierwiastek "O" podczas zażywania "S" jest bezcenny dla skóry;)))
Taaak...Chętnie napisałabym o tym książkę i rozwineła każdy temat do rozmiarów rozdziału! I nie pytajcie już czy zacznę "jutuba" bo jeszcze się skuszę i będę przynudzać i straszyć;))
Do tematu wracając...To jak wygląda moja cera to rutyna,wytrwałość, troszkę wiedzy i pasji... Nie koniecznie zasługa worka kasy! U kosmetyczki nigdy nie byłam, a składniki wymienione w punkcie 7 można odszukać w kosmetykach naturalnych na stronie "Biochemia urody" lub "Zrób sobie krem"...za grosze! Może przesadzam odrobinę i w pielęgnacji jestem zbyt drobiazgowa, ale to jak prezentuje się makijaż na zadbanej twarzy utwierdza mnie w przekonaniu,że warto! Bo make up to moja praca, miłość i pasja...A dobra tapeta zaczyna się od gładzi..Czyż nie?
Powiedziano mi, że kłamię! Bo jak mogłam wrzucić na "fejsa" zdjęcie przed i po tapetowniu i na obydwu fotkach mieć podkład na twarzy lub co najgorsze PS-a...Hmmm...Tylko po co miałabym to robić? Aaaa no tak! Lajki...komplementy i zazdrość! O tak...tak..mówcie mi...mmmm....mówcie...tak...tak...ahhhh....STOP!
Samoświadomość i samoakceptacja przyszły z wiekiem...30 lat zajeło zrozumienie, że jestem po prostu "orginalnie dziwna" i nigdy nie będę klasyczną pięknością, a odprucie twarzy i przyszycie nowej... jest...umówmy się...kosztowne;) Z braku laku pozostało mi zadbać o to co mam. Bo jeśli zmuszona jestem płótno krzywo przycięte malować niech będzie przynajmniej gładkie;)))
Dostaję często pytania i prośby o poradę! Co zrobić żeby młodo wyglądać, nie mieć zmarszczek...przebarwień i prycholi...?Odpowiadam, że mam dobre geny bo specjalista ze mnie jak z koziej dupy trąbka, lecz jeśli tak bardzo chcecie to zbiorę moje mądrości "do kupy" i podzielę się moim zboczeniem! Bo tą przypadłość się leczy;)))
MYSTERY OF MY FACE;))) TOP TEN:)))
1. Prewencja!
Dbać o cerę zaczełam około 18 roku życia! Krem pod oczy i do twarzy od zawsze był must have! Słyszałam wtedy od kochającej rodziny: "Nie kremuj się za szybko bo dostaniesz zmarszczek...Skóra się przyzwyczai!!!!" Serio??? Heloł!!!
2. Pucu,pucu;)
Zmywanie tapety to podstawa! Nie stosuję jednak płynu micelarnego bom leń. Podczas porannego i wieczornego prysznica traktuję facjatę żelem do mycia Vichy, tak aby po kąpieli wacik podczas tonizowania był idealnie czysty!
3. Przywracam "peha";))
Bez tonizowania nie ma kremowania. Ale pamiętam żeby alkohol przyjmować tylko doustnie;) Nigdy na buźkę;)))
4. Piaseczek i błotko!
Dwa razy w tygodniu robię delikatny peeling i maseczkę z glinką zieloną aby oczyścić pory...A moje to kratery, większe od dziurek w nosie;)))
5. Krem jak lekarstwo...
I tak to traktuję...Nie kupuję mazideł w drogerii bo dla mnie ( ZAZNACZAM: DLA MNIE!!) parafina i gliceryna to zło! Działają na moje pory jak klej :/
6. Mam na to OKO!
Potrafię trzy razy w ciągu 5 minut napaciać kremu pod oczy! Dzięki temu nawet trwałe wodoodporne korektory nie przesuszają i wyglądają naturalnie!
7. 4 pory roku!
Każdy sezon ma swoje mazidełko...Retinol, witamina C, olejki i delikatne kwasy. Od trzech lat ten sam zestaw i naprawdę widzę różnicę;)))
8. Plażing???
Taaak...Raz jedyny w roku opalam buzię stosując filtr spf 30. To przyjemność,której przez 14 dni sobie nie odmawiam. Na urlop zawsze zabieram mazidła z olejkami co zapobiega suszy;))) Za to kolorówka zostaje w domu i śpi;))) Tęsknota ogromna;)))Hlip;(
9. Myju,myju!!!
Pranie pędzli to MUS! Gąbka codziennie, a moje osobiste skarbusie 2 razy w tygodniu. No i rada dnia: NIE STAWIAMY WŁOCHACZY OBOK KIBELKA:)))))))Czy muszę wdawać się w szczegóły zasięgu mikrokropel cieczy podczas spłukiwania?
10. Na zdrówko!
Staram się wysypiać, zdrowo jeść, nie palę, mało piję, stosuję witaminę S ;))))... A pierwiastek "O" podczas zażywania "S" jest bezcenny dla skóry;)))
Taaak...Chętnie napisałabym o tym książkę i rozwineła każdy temat do rozmiarów rozdziału! I nie pytajcie już czy zacznę "jutuba" bo jeszcze się skuszę i będę przynudzać i straszyć;))
Do tematu wracając...To jak wygląda moja cera to rutyna,wytrwałość, troszkę wiedzy i pasji... Nie koniecznie zasługa worka kasy! U kosmetyczki nigdy nie byłam, a składniki wymienione w punkcie 7 można odszukać w kosmetykach naturalnych na stronie "Biochemia urody" lub "Zrób sobie krem"...za grosze! Może przesadzam odrobinę i w pielęgnacji jestem zbyt drobiazgowa, ale to jak prezentuje się makijaż na zadbanej twarzy utwierdza mnie w przekonaniu,że warto! Bo make up to moja praca, miłość i pasja...A dobra tapeta zaczyna się od gładzi..Czyż nie?
czwartek, 30 lipca 2015
Lekka przesada;)))
Jestem w matrixie...komiksie...w świecie równoległym! Stoję i patrzę na siebie i swoją durną minę podczas dzisiejszej rozmowy z klientką...Jak sr.....y kot na pustyni rozdziawiam japę i nie dowierzam!!! O szacunku do naszej pracy pisałam już w tekście " Darmoszka" jak i w ostatnim "Zawód: pustaczek".Ot takie dwa ujęcia problemów tej profesji jakże mało jeszcze rozumianej i docenianej. Jestem Polak Mały więc ponarzekać czasem wypada...wręcz trzeba;)))
Gdyby wstawić mnie dzisiaj do jednego z dzieł Marvela nad mą głową w chmurce widniały by czaszki i inne znaki tajemne oznaczające słowa co najmniej niecenzuralne! Chcę być superbohaterką i ratować wizażystki! Pragnę stać się wrogiem numer jeden: nieposzanowania, niedoceniania i ignorancji! Zakładam maskę i jako kobieta mysz ruszam w ciemną noc walczyć o honor! Hehe...A teraz poważnie;)))
Frustracja zaczeła narastać jakieś dwa miesiące temu by teraz osiągnąć punkt kulminacyjny! Dla rozładowania piszę! Bo tak to już ze mną jest, że dla ludzi (raczej;) staram się być miła, wyrozumiała i delikatna, ale jak mnie już na maksa telepie muszę się wypowiedzieć wirtualnie by potem spokojnie spać!
Powiedzcie kochane czy tak trudno zadzwonić czy napisać i odwołać zaklepany termin. Powód naprawdę mnie nie interesuje! Inna mejkapistka, brak kasy, gdzieś jest taniej, za darmo lub nawet komuś dopłacają za makijaż! Mnie to "bimba", lata koło pupy! Jednak gdy tracę inną rzetelną kilentkę i co tu dużo mówić MAMONĘ bo komuś się zapomniało, a ja termin mu trzymałam uczciwie... O nie odbieraniu telefonu nie wspomnę...Grrrrrrrr!!!
Pomysłowość niektórych mnie zadziwia... A jeszcze bardziej wymagania i ton co najmniej roszczeniowy. Gdy spotykam się na próbnym z Panią, która się nie maluje wcale i widzę zdjęcie czarnej gały, wycięte z gazety, robię jej makijaż dwa tony jaśniejszy...Zwykle system działa niezawodnie... Wyjątek jednak regułę potwierdza! " To jest za ciemne...Prosze mi to zmyć i robimy następny aż do skutku..." Hmmmm...yyyy....aleee... że teraz....???? Widocznie pojęcie próbny makijaż obejmuje trzy makijaże i trzy godziny mojej pracy jak się domyślacie za cenę jednego:/ Bo zapłaty wart jest ten, który w mniemaniu Pani wyjdzie:/ Cóż...każdy ma inne mniemanie....
Dlaczego akurat dziś moja cierpliwość sięgneła zenitu? Bo mi wyrozumiałość padła! Battery low! Rozumiem i akceptuję gdy osoba przynosi na mejkap swój podkład bo go uwielbia, lub swoje sprawdzone rzęsy, w których czuje się fenomenalnie. Pełna zgoda! Ale telefon w sprawie zrobienia makijażu wszystkimi kosmetykami osoby...bo osoba tylko pędzli nie ma...i chce go zrobić za uwaga,uwaga,uwaga: 10zł!!!!!!!!!!! Radzę osobie żeby przed pójściem do dentysty wywierciła sobie w zębie dziurę sama, on ją tylko zaklei ;-D
Gdyby wstawić mnie dzisiaj do jednego z dzieł Marvela nad mą głową w chmurce widniały by czaszki i inne znaki tajemne oznaczające słowa co najmniej niecenzuralne! Chcę być superbohaterką i ratować wizażystki! Pragnę stać się wrogiem numer jeden: nieposzanowania, niedoceniania i ignorancji! Zakładam maskę i jako kobieta mysz ruszam w ciemną noc walczyć o honor! Hehe...A teraz poważnie;)))
Frustracja zaczeła narastać jakieś dwa miesiące temu by teraz osiągnąć punkt kulminacyjny! Dla rozładowania piszę! Bo tak to już ze mną jest, że dla ludzi (raczej;) staram się być miła, wyrozumiała i delikatna, ale jak mnie już na maksa telepie muszę się wypowiedzieć wirtualnie by potem spokojnie spać!
Powiedzcie kochane czy tak trudno zadzwonić czy napisać i odwołać zaklepany termin. Powód naprawdę mnie nie interesuje! Inna mejkapistka, brak kasy, gdzieś jest taniej, za darmo lub nawet komuś dopłacają za makijaż! Mnie to "bimba", lata koło pupy! Jednak gdy tracę inną rzetelną kilentkę i co tu dużo mówić MAMONĘ bo komuś się zapomniało, a ja termin mu trzymałam uczciwie... O nie odbieraniu telefonu nie wspomnę...Grrrrrrrr!!!
Pomysłowość niektórych mnie zadziwia... A jeszcze bardziej wymagania i ton co najmniej roszczeniowy. Gdy spotykam się na próbnym z Panią, która się nie maluje wcale i widzę zdjęcie czarnej gały, wycięte z gazety, robię jej makijaż dwa tony jaśniejszy...Zwykle system działa niezawodnie... Wyjątek jednak regułę potwierdza! " To jest za ciemne...Prosze mi to zmyć i robimy następny aż do skutku..." Hmmmm...yyyy....aleee... że teraz....???? Widocznie pojęcie próbny makijaż obejmuje trzy makijaże i trzy godziny mojej pracy jak się domyślacie za cenę jednego:/ Bo zapłaty wart jest ten, który w mniemaniu Pani wyjdzie:/ Cóż...każdy ma inne mniemanie....
Dlaczego akurat dziś moja cierpliwość sięgneła zenitu? Bo mi wyrozumiałość padła! Battery low! Rozumiem i akceptuję gdy osoba przynosi na mejkap swój podkład bo go uwielbia, lub swoje sprawdzone rzęsy, w których czuje się fenomenalnie. Pełna zgoda! Ale telefon w sprawie zrobienia makijażu wszystkimi kosmetykami osoby...bo osoba tylko pędzli nie ma...i chce go zrobić za uwaga,uwaga,uwaga: 10zł!!!!!!!!!!! Radzę osobie żeby przed pójściem do dentysty wywierciła sobie w zębie dziurę sama, on ją tylko zaklei ;-D
Zawód: pustaczek!
Piątkowe popołudnie. Dawno nie widziana rodzina w składzie: wujek ekonomista, ciocia prawniczka oraz kuzynka "prawie" dermatolog, zasiada do bigosu i "pajdy z tustym". "Śmichy chichy" i tematów bez liku! Misja: nadrobić 10 lat w jeden wieczór. Już każdy się wyspowiadał, życiorys swój streścił czas i na moje CV;)
- Pracujesz czy siedzisz w domu z dziewczynkami?
- Mam ten komfort, że jedno i drugie:)
- Tak się da?
- Jakoś to ogarniam;)
- To co Ty właściwie robisz?
- Jestem wizażystką!
- Hyyyymmm...Kim???
To był ten moment, w którym miałam ochotę cofnąć czas o kilka minut i wymyślić sobie na szybko jakąś ciepłą posadkę. Papierki, pieczątki, Word, Exel, obsługa urządzeń biurowych...Hmmm...Może sekretarka? To słowo raczej mają w swoim słowniku;) Ja jednak dumna ze swej profesji postanowiłam wyjaśnić:
- Makijażystką wujku... Maluję Panie na różne okazje...
- A Ty przecież zarządzanie studiowałaś...
- Taaaak...ale rzuciłam po trzecim roku...Kompletnie nie moja bajka!
- Ojej...I teraz musisz ludzi malować....
Smutek w oczach rodziny dał mi do myślenia... Czy MUSZĘ zajmować się makijażem bo nie potrafiłam nauczyć się w życiu czegoś bardziej wartościowego? I co tak naprawdę można zdefiniować jako porządny zawód? Miałam w głowie milion pytań i szczyptę wściekłości bo zabrzmiało to jakbym musiała chwycić się w życiu czegokolwiek żeby zarabiać... A najprościej było mi maziać mazidłami. Bo TO potrafi KAŻDA baba:/
Ile w to trzeba włożyć pracy, wysiłku, nauki, praktyki i kasy wie każda z Was moje kumpelki po fachu...Jak bardzo trzeba być na bieżąco, ile testować, jak wiele empatii i cierpliwości mieć, też rozumiecie... To, że robię makijaże nie ujmuje mi inteligencji ani trudności mojej pracy i niezłej całkiem mej kreatywności bo godzę macierzyństwo, pasję i pracę nie znikając z domu na dłuuuugie godziny... no i nie wracam z "roboty" umęczona i sfrustrowana;)))
W temacie tym nie mogę pominąć talentu! Bo jakiś trzeba mieć! Smykałkę malusią, wyczucie, smak, krzynkę artyzmu, ciut ciut wyobraźni... Nie tylko wiedzę...nie tylko praktykę, nie tylko lata nauki... Dusza artysty, ręka chirurga (co by w gałkę kredką nie dziubnąć;) i oko sokoła! To nasze narzędzia pracy! A podejście niektórych: "Nie miała gdzie pracować została mejkapistką" wynika z nieznajomości tematu...mam nadzieję! A nie z ignorancji i traktowania nas jak przysłowiowe "pustaki"!
Może z powodu braku dyplomu inżyniera umarłabym na bezludnej wyspie, ale za to...umalowana i piękna :-D
- Pracujesz czy siedzisz w domu z dziewczynkami?
- Mam ten komfort, że jedno i drugie:)
- Tak się da?
- Jakoś to ogarniam;)
- To co Ty właściwie robisz?
- Jestem wizażystką!
- Hyyyymmm...Kim???
To był ten moment, w którym miałam ochotę cofnąć czas o kilka minut i wymyślić sobie na szybko jakąś ciepłą posadkę. Papierki, pieczątki, Word, Exel, obsługa urządzeń biurowych...Hmmm...Może sekretarka? To słowo raczej mają w swoim słowniku;) Ja jednak dumna ze swej profesji postanowiłam wyjaśnić:
- Makijażystką wujku... Maluję Panie na różne okazje...
- A Ty przecież zarządzanie studiowałaś...
- Taaaak...ale rzuciłam po trzecim roku...Kompletnie nie moja bajka!
- Ojej...I teraz musisz ludzi malować....
Smutek w oczach rodziny dał mi do myślenia... Czy MUSZĘ zajmować się makijażem bo nie potrafiłam nauczyć się w życiu czegoś bardziej wartościowego? I co tak naprawdę można zdefiniować jako porządny zawód? Miałam w głowie milion pytań i szczyptę wściekłości bo zabrzmiało to jakbym musiała chwycić się w życiu czegokolwiek żeby zarabiać... A najprościej było mi maziać mazidłami. Bo TO potrafi KAŻDA baba:/
Ile w to trzeba włożyć pracy, wysiłku, nauki, praktyki i kasy wie każda z Was moje kumpelki po fachu...Jak bardzo trzeba być na bieżąco, ile testować, jak wiele empatii i cierpliwości mieć, też rozumiecie... To, że robię makijaże nie ujmuje mi inteligencji ani trudności mojej pracy i niezłej całkiem mej kreatywności bo godzę macierzyństwo, pasję i pracę nie znikając z domu na dłuuuugie godziny... no i nie wracam z "roboty" umęczona i sfrustrowana;)))
W temacie tym nie mogę pominąć talentu! Bo jakiś trzeba mieć! Smykałkę malusią, wyczucie, smak, krzynkę artyzmu, ciut ciut wyobraźni... Nie tylko wiedzę...nie tylko praktykę, nie tylko lata nauki... Dusza artysty, ręka chirurga (co by w gałkę kredką nie dziubnąć;) i oko sokoła! To nasze narzędzia pracy! A podejście niektórych: "Nie miała gdzie pracować została mejkapistką" wynika z nieznajomości tematu...mam nadzieję! A nie z ignorancji i traktowania nas jak przysłowiowe "pustaki"!
Może z powodu braku dyplomu inżyniera umarłabym na bezludnej wyspie, ale za to...umalowana i piękna :-D
piątek, 17 lipca 2015
Ty Polaku!
Jak wiadomo wszem i wobec mój patriotyzm wielkości jest skromnej... Chociaż moi przodkowie walczyli o kraj ten na wojnie, ja najchętniej uciekłabym stąd nie oglądając się za siebie. Tekst nie będzie pesymistyczny...Szczery raczej i prześmiewczy! Czy za niego oberwę? Pewnie tak...Bo w tym kraju za poglądy się płaci!
Aby dobrze Cię oceniono musisz być piękna, wykształcona, posiadać dzieci, męża i dom z ogrodem. Powinnaś być zadbana, umalowana, mieć czystą chałupę, czas dla pociech...no i zarabiać! Twój wizerunek jednak nie będzie nieskazitelny...Bo Ty masz NA PEWNO zrobine cycki i lifting, zapłacił Ci za to Twój stary, który zarabia na przekrętach. Wymalowana jesteś jak lala, masz sprzątaczkę bo Ci złotych pazurów szkoda, a bachory jak czasem płaczą to dlatego,że są rozpieszczone jak dziadowski bicz! Podsumowując: GDY MASZ ZA DOBRZE TO JESTEŚ BE!
Są takie momenty gdy czytam newsy i "nie wierze co pacze"! Bo w jakim normalnym kraju Iniemamocni Senatorowie wytaczają argument przeciwko in vitro o treści: "Procedura ta, to nic innego jak zmuszanie mężczyzny do samogwałtu"! Śmiać się? Płakać? Nieee...Wiać! Jakim prawem ktokolwiek kto posiada gromadkę maluchów i w życiu "gumki" na oczy nie widział ma czelność wypowiadać się o antykoncepcji lub odbierać rodzicom prawo do posiadania dzieci? Nasza domena? Mówić innym co mają robić, w co wierzyć, kim być! W zaciszu domowym usłyszysz jak wychowywać potomstwo i jak je karmić a kraj powie Ci, czy w ogóle możesz je mieć!
Polacy to profesorowie wszystkologii! Dokładnie wiedzą jak powinno wyglądać Twoje życie! A napewno jak nie powinno! Gdy siedzisz w domu - jesteś bezwartościową kurą domową, gdy pracujesz- nie poświęcasz czasu pociechom! Krzyczysz na dzieci- jesteś matką furiatką, krzyczą Twoje dzieci- nie wychowałaś ich! Malujesz się codziennie -myślisz tylko o sobie, nie malujesz...zaniedbana jesteś! Macie swoje "ciocie dobra rada"? Lekarki, dietetyczki, kosmetyczki, nianie i "seksuolożki" które powiedzą Wam JAK ŻYĆ... Każdy ma swojego małego dyktatorka na ramieniu;)
Cudzoziemcy postrzegają nas jako aroganckich i bezczelnych narzekaczy! Wiecznie nas coś "szczyka" i łamie! Przeszkadza nam sąsiad, pies sąsiada, cień sąsiada, a nawet cień psa! Nie lubimy bogatych, gejów...bogatych gejów, deszczu, mrozów, upałów, przyjezdnych i rodaków....aaa...i blogerek modowych! Bo były na tyle inteligentne by dorobić się na swojej pasji;)))
Jesteśmy hejterami! Nie tylko internetowymi... Starsza pani w kolejce, dwie dwunastolatki zlewające z mojej fuksjowej szminki, sąsiad, który zna Waszą przeszłość lepiej niż Wy sami, ciocia która KAŻE Wam karmić piersią, babcia, która mówi :" Odstaw wreszcie";) Dogodzić wszystkim? Nierealne! Kochane! Pora dogodzić SOBIE!
Ha hejt: "Masz dziwną gębę" odpowiedziałam; " ...hmmm... znalazł się prawdziwy Polak!". Cisza do dziś;) Czy POLAK to obelga?
Aby dobrze Cię oceniono musisz być piękna, wykształcona, posiadać dzieci, męża i dom z ogrodem. Powinnaś być zadbana, umalowana, mieć czystą chałupę, czas dla pociech...no i zarabiać! Twój wizerunek jednak nie będzie nieskazitelny...Bo Ty masz NA PEWNO zrobine cycki i lifting, zapłacił Ci za to Twój stary, który zarabia na przekrętach. Wymalowana jesteś jak lala, masz sprzątaczkę bo Ci złotych pazurów szkoda, a bachory jak czasem płaczą to dlatego,że są rozpieszczone jak dziadowski bicz! Podsumowując: GDY MASZ ZA DOBRZE TO JESTEŚ BE!
Są takie momenty gdy czytam newsy i "nie wierze co pacze"! Bo w jakim normalnym kraju Iniemamocni Senatorowie wytaczają argument przeciwko in vitro o treści: "Procedura ta, to nic innego jak zmuszanie mężczyzny do samogwałtu"! Śmiać się? Płakać? Nieee...Wiać! Jakim prawem ktokolwiek kto posiada gromadkę maluchów i w życiu "gumki" na oczy nie widział ma czelność wypowiadać się o antykoncepcji lub odbierać rodzicom prawo do posiadania dzieci? Nasza domena? Mówić innym co mają robić, w co wierzyć, kim być! W zaciszu domowym usłyszysz jak wychowywać potomstwo i jak je karmić a kraj powie Ci, czy w ogóle możesz je mieć!
Polacy to profesorowie wszystkologii! Dokładnie wiedzą jak powinno wyglądać Twoje życie! A napewno jak nie powinno! Gdy siedzisz w domu - jesteś bezwartościową kurą domową, gdy pracujesz- nie poświęcasz czasu pociechom! Krzyczysz na dzieci- jesteś matką furiatką, krzyczą Twoje dzieci- nie wychowałaś ich! Malujesz się codziennie -myślisz tylko o sobie, nie malujesz...zaniedbana jesteś! Macie swoje "ciocie dobra rada"? Lekarki, dietetyczki, kosmetyczki, nianie i "seksuolożki" które powiedzą Wam JAK ŻYĆ... Każdy ma swojego małego dyktatorka na ramieniu;)
Cudzoziemcy postrzegają nas jako aroganckich i bezczelnych narzekaczy! Wiecznie nas coś "szczyka" i łamie! Przeszkadza nam sąsiad, pies sąsiada, cień sąsiada, a nawet cień psa! Nie lubimy bogatych, gejów...bogatych gejów, deszczu, mrozów, upałów, przyjezdnych i rodaków....aaa...i blogerek modowych! Bo były na tyle inteligentne by dorobić się na swojej pasji;)))
Jesteśmy hejterami! Nie tylko internetowymi... Starsza pani w kolejce, dwie dwunastolatki zlewające z mojej fuksjowej szminki, sąsiad, który zna Waszą przeszłość lepiej niż Wy sami, ciocia która KAŻE Wam karmić piersią, babcia, która mówi :" Odstaw wreszcie";) Dogodzić wszystkim? Nierealne! Kochane! Pora dogodzić SOBIE!
Ha hejt: "Masz dziwną gębę" odpowiedziałam; " ...hmmm... znalazł się prawdziwy Polak!". Cisza do dziś;) Czy POLAK to obelga?
wtorek, 30 czerwca 2015
Fit jest git?
Jolka ważyła około 60! Żyła szybko i w pełni świadomie... Czuła się dobrze i kochała siebie...Przynajmniej tak jej się wydawało! Znalazł się jednak ktoś życzliwy kto dał jej do zrozumienia, że to jak siebie postrzega, co robi i jak żyje jest be..."Jola...nie dbasz o siebie!..." No i Jola zadbała!
Nie widziałam jej rok...365 dni wystarczyło żeby z rumianej, uśmiechniętej, zdrowej babeczki zmieniła się w kobietę której życie jest przez nią samą kontrolowane na każdym kroku, w każdej sekundzie!
Godzinę zeszło zanim znalazłyśmy knajpkę, w której wszystko by pasowało! Bo Jola teraz jest eko! Je eko, pierze eko...śpi eko i eko oddycha! Więc piwo odpada bo to alkohol, pizza też bo kalorie...stolik na zewnątrz...absolutnie! (Dziura ozonowa i spaliny...brrrrr...) Tylko nie w słońcu bo spf 50 nie zabrała, a tak w ogóle to mamy tylko godzinkę bo o 19.00 biega 20km....Codziennie...I jak raz sobie odpuści...Ziemia stanie!!!!
Nie powiem, nie powiem...Jola się wylaszczyła! Chętnie chwali się minus 10 na wadze, opowiada o kaloriach, treningach, piorących orzechach i nasionkach szamańskich dodawanych do wszystkiego... Tylko, że Jola mnie nie rozumie. Nie słucha! Jola mnie NAWRACA!
Tak się niestety składa, że jestem zacofana! LUDZIE!!! NIE BIEGAM I JEM SCHABOWE! Miałam kilka prób okołosportowych, ale wymiękłam. Gdybym teraz przy moich 53 kilogramach chciała być fit cierpiałabym po jakimś czasie na chroniczne bezdupie (a swoją krągłą D lubię), cofnełabym się w alfabecie z C do A, a gęba widoczna by była tylko z profilu;) Jedząc samą zieleninę i wióry kaleczyłabym się o własne żebra, a moja facjata byłaby jeszcze bielsza!
Jest jeszcze kwestia SZCZĘŚCIA! Uszczęśliwia mnie tłusta chińszczyzna raz w tygodniu, Tyskie ponad wszystkie ( w granicach rozsądku;),kawa ze śmietanką, majonez i wakacyjne plażowanie ... Pełen komfort daje mi brak tabelek, liczników, nieprzekraczalnych norm i reżimu... Bo żyję nie po to aby mieć na "selfim" sześciopak...Żyję bo lubię;)))
Szczerze podziwiam tych którzy mają na tyle samozaparcia aby schudnąć i żyć zdrowiej... Jeśli tego potrzebują! Coraz częściej jednak obserwuję u ludzi fit kij w tyłku...Bo trening to temat śmiertelnie poważny, wzniosły i dla niektórych JEDYNY...
Jola ma anemię, niedobór witaminy D, kłopoty z kolanami...i alergię na wszystko...odkąd jest lepszą wersją siebie... Ma problemy w małżeństwie bo nie ma siły na seks...Nie przypomina dawnej Jolki, która nie musiała się zmieniać... Niestety jest teraz tak zdrowa że aż chora... i na pewno mniej szczęśliwa!
Nie widziałam jej rok...365 dni wystarczyło żeby z rumianej, uśmiechniętej, zdrowej babeczki zmieniła się w kobietę której życie jest przez nią samą kontrolowane na każdym kroku, w każdej sekundzie!
Godzinę zeszło zanim znalazłyśmy knajpkę, w której wszystko by pasowało! Bo Jola teraz jest eko! Je eko, pierze eko...śpi eko i eko oddycha! Więc piwo odpada bo to alkohol, pizza też bo kalorie...stolik na zewnątrz...absolutnie! (Dziura ozonowa i spaliny...brrrrr...) Tylko nie w słońcu bo spf 50 nie zabrała, a tak w ogóle to mamy tylko godzinkę bo o 19.00 biega 20km....Codziennie...I jak raz sobie odpuści...Ziemia stanie!!!!
Nie powiem, nie powiem...Jola się wylaszczyła! Chętnie chwali się minus 10 na wadze, opowiada o kaloriach, treningach, piorących orzechach i nasionkach szamańskich dodawanych do wszystkiego... Tylko, że Jola mnie nie rozumie. Nie słucha! Jola mnie NAWRACA!
Tak się niestety składa, że jestem zacofana! LUDZIE!!! NIE BIEGAM I JEM SCHABOWE! Miałam kilka prób okołosportowych, ale wymiękłam. Gdybym teraz przy moich 53 kilogramach chciała być fit cierpiałabym po jakimś czasie na chroniczne bezdupie (a swoją krągłą D lubię), cofnełabym się w alfabecie z C do A, a gęba widoczna by była tylko z profilu;) Jedząc samą zieleninę i wióry kaleczyłabym się o własne żebra, a moja facjata byłaby jeszcze bielsza!
Jest jeszcze kwestia SZCZĘŚCIA! Uszczęśliwia mnie tłusta chińszczyzna raz w tygodniu, Tyskie ponad wszystkie ( w granicach rozsądku;),kawa ze śmietanką, majonez i wakacyjne plażowanie ... Pełen komfort daje mi brak tabelek, liczników, nieprzekraczalnych norm i reżimu... Bo żyję nie po to aby mieć na "selfim" sześciopak...Żyję bo lubię;)))
Szczerze podziwiam tych którzy mają na tyle samozaparcia aby schudnąć i żyć zdrowiej... Jeśli tego potrzebują! Coraz częściej jednak obserwuję u ludzi fit kij w tyłku...Bo trening to temat śmiertelnie poważny, wzniosły i dla niektórych JEDYNY...
Jola ma anemię, niedobór witaminy D, kłopoty z kolanami...i alergię na wszystko...odkąd jest lepszą wersją siebie... Ma problemy w małżeństwie bo nie ma siły na seks...Nie przypomina dawnej Jolki, która nie musiała się zmieniać... Niestety jest teraz tak zdrowa że aż chora... i na pewno mniej szczęśliwa!
poniedziałek, 22 czerwca 2015
Parobek nierobek?
"Sefory" i inne potwory!
Kraj ten ogarnął strach! A jak wiadomo ma on wielkie, wymalowane oczyska i koszulkę z napisem: SIECIÓWKA. Dopada nas po przebudzeniu! Ściska gardło i miesza w żołądku powodując dość często rzadkopłynną chorobę z rana... Wiecie co to mobbing? To norma!
Wchodzę do drogerii... Personel w mundurkach (lekko blady) szuka wzrokiem klienta! "W czym pomóc, co podać, trzeci produkt gratis...Tylko błyszczyk? Rozumiem..." Słyszymy skwaszone 'do widzenia'... Bo "parobek" dziś normy nie zrobi! Ma nie tylko po premii...Ma też po godności...:(
Powiedzcie mi ludziska czy to Polakowi "u władzy" palma odbija czy przypadłość to czysto ludzka- poniżać? Bo gdy z zaplecza "wypada" zapłakana i roztrzęsiona młoda dziewczyna, a za nią uśmiechnięta Pani z tabliczką na piersi: KIEROWNIK SALONU to wiemy co się święciło! Może kibla "pracownica" nie umyła lub kurzu z górnej półki nie starła...albo uśmiech nie taki i utarg poniżej normy..."Kierownica" wymaga, a poprzeczka w sieciówce jak wiadomo- wysoko! Trzeba mieć twardą dupę żeby przeżyć spadając!
Może to ten? Nie... Tamten! Przyszedł, przymierzył i nic nie mówił! A gdy nie kupił już wiemy...To on! Pan tajemniczy. Raport do centrali już się pisze. Czy zęby suszymy i czy gacie w kancik odprasowane... Czy poziom nachalności i włazidupstwa prawidłowy...Oby, oby roboty nie stracić bo na to miejsce już czeka stadko nieuświadomionych!
Normy, normiszcza! Utargi...Progi...Ciągle zbyt wysokie...I zamiast traktować klienta jak człowieka, my z kijem w dupie, sztuczni, sztywni, wyprostowani ciśniemy kit i łazimy krok w kroczek za kupującym by premia była!
- A może pomóc...? Podać rozmiarek? Mamy jeszcze sukieneczki, perfumiki...Może jeszcze tą szmineczkę szmineczunię?
Ten kto opracował ten chory podręcznik podejścia do klienta musiał albo kochać zdrobnienia albo mieć nieźle zryty beret;)))
Odkąd nasz markecik przejął jakże uroczy kwiatek o nazwie Stokrotka jest tylko gorzej! Sprzedawczynie i kasjerki blade, rozkojarzone...Biegają jak mróweczki ciągle szeptając... W ich "dzień dobry" nie ma już dawnej życzliwości! Jest strach! Pani na mięsnym już mi nie powie, że karczek wczorajszy i poleci szyneczkę. Bo jej nie wolno...Tak jak podać mi kiełbaski bez kolejki gdy dziecko wyje, albo sprzedać trzy plastry na spróbowanie. Ma zakaz! Zakaz bycia ludzką...
Zaszczyt pracy w sieciówce miałam...( Do dziś składam koszulki z linijką w ręku;)... Zgnojona nie raz zostałam... Ani razu nikt w ramach motywacji nie zaproponował mi pieniędzy czy dodatkowego dnia wolnego za osiągnięcia. Dwunastogodzinna dniówka miała godzin czternaście. Byłam sprzątaczką, sprzedawcą, wykładaczem towaru, dostawcą jedzenia...Byłam niezastąpiona i niedoceniona!
A od swojego ówczesnego kierownika usłyszałam: "Dobry pracownik to zestresowany pracownik..." Następnego dnia...Odeszłam:)))
Kraj ten ogarnął strach! A jak wiadomo ma on wielkie, wymalowane oczyska i koszulkę z napisem: SIECIÓWKA. Dopada nas po przebudzeniu! Ściska gardło i miesza w żołądku powodując dość często rzadkopłynną chorobę z rana... Wiecie co to mobbing? To norma!
Wchodzę do drogerii... Personel w mundurkach (lekko blady) szuka wzrokiem klienta! "W czym pomóc, co podać, trzeci produkt gratis...Tylko błyszczyk? Rozumiem..." Słyszymy skwaszone 'do widzenia'... Bo "parobek" dziś normy nie zrobi! Ma nie tylko po premii...Ma też po godności...:(
Powiedzcie mi ludziska czy to Polakowi "u władzy" palma odbija czy przypadłość to czysto ludzka- poniżać? Bo gdy z zaplecza "wypada" zapłakana i roztrzęsiona młoda dziewczyna, a za nią uśmiechnięta Pani z tabliczką na piersi: KIEROWNIK SALONU to wiemy co się święciło! Może kibla "pracownica" nie umyła lub kurzu z górnej półki nie starła...albo uśmiech nie taki i utarg poniżej normy..."Kierownica" wymaga, a poprzeczka w sieciówce jak wiadomo- wysoko! Trzeba mieć twardą dupę żeby przeżyć spadając!
Może to ten? Nie... Tamten! Przyszedł, przymierzył i nic nie mówił! A gdy nie kupił już wiemy...To on! Pan tajemniczy. Raport do centrali już się pisze. Czy zęby suszymy i czy gacie w kancik odprasowane... Czy poziom nachalności i włazidupstwa prawidłowy...Oby, oby roboty nie stracić bo na to miejsce już czeka stadko nieuświadomionych!
Normy, normiszcza! Utargi...Progi...Ciągle zbyt wysokie...I zamiast traktować klienta jak człowieka, my z kijem w dupie, sztuczni, sztywni, wyprostowani ciśniemy kit i łazimy krok w kroczek za kupującym by premia była!
- A może pomóc...? Podać rozmiarek? Mamy jeszcze sukieneczki, perfumiki...Może jeszcze tą szmineczkę szmineczunię?
Ten kto opracował ten chory podręcznik podejścia do klienta musiał albo kochać zdrobnienia albo mieć nieźle zryty beret;)))
Odkąd nasz markecik przejął jakże uroczy kwiatek o nazwie Stokrotka jest tylko gorzej! Sprzedawczynie i kasjerki blade, rozkojarzone...Biegają jak mróweczki ciągle szeptając... W ich "dzień dobry" nie ma już dawnej życzliwości! Jest strach! Pani na mięsnym już mi nie powie, że karczek wczorajszy i poleci szyneczkę. Bo jej nie wolno...Tak jak podać mi kiełbaski bez kolejki gdy dziecko wyje, albo sprzedać trzy plastry na spróbowanie. Ma zakaz! Zakaz bycia ludzką...
Zaszczyt pracy w sieciówce miałam...( Do dziś składam koszulki z linijką w ręku;)... Zgnojona nie raz zostałam... Ani razu nikt w ramach motywacji nie zaproponował mi pieniędzy czy dodatkowego dnia wolnego za osiągnięcia. Dwunastogodzinna dniówka miała godzin czternaście. Byłam sprzątaczką, sprzedawcą, wykładaczem towaru, dostawcą jedzenia...Byłam niezastąpiona i niedoceniona!
A od swojego ówczesnego kierownika usłyszałam: "Dobry pracownik to zestresowany pracownik..." Następnego dnia...Odeszłam:)))
niedziela, 21 czerwca 2015
Cierp ciało jak żeś chciało;)
tatuaż ( tahitańskie tatau 'znak', malowidło), trwały znak lub wzór na ciele, wykonywany przez wprowadzenie barwnika w skórę *
Dokonało się! Moja wyblakła młodzieńcza zachcianka zniknęła...Już jej nie widać;) Laser? Nieee...COVER! Wymarzony, symboliczny...piękny! Na moje szczęście bo trafiłam na prawdziwego artystę przez duże A:) Znalazłam go przez przypadek... Wcześniej umówiona byłam w innym salonie (z renomą i rozgłosem), ale "znalazła" mnie fotka "błędu w sztuce" mojego niedoszłego oprawcy;) Koliber wyglądający jak dzięcioł solidnie mnie wystraszył i uciekłam! Biegnąc wpadłam w dobre ręce;)
Przedstawiam państwu Kamila! ( Studio tatuażu KAMILEON Tychy - znajdziecie na fb) Podczas cierpień moich koił ból inspirującą rozmową. Skleciłam więc krótki wywiadzik dla Was. Kilka ciekawostek;) Halo! Jest tam ktoś kto kocha malunki na ciele tak jak ja?
- Kamil: Gotowa? Możemy zaczynać?
- Ja: Dajesz! Ale podczas dziarania zadam Ci kilka pytań... Ty pomęczysz mnie, a ja Ciebie, ok? ;)
- K: Dajesz!
- J: Czy ludzie zdają sobie sprawę jaki to ból?
- K: Większość jest zdziwiona, że boli aż tak, ale są też nieliczni pozytywnie zaskoczeni. Indywidualny próg bólu ma tu duże znaczenie.
- J: No łaskotanie to nie jest;)... Mdleją?
- K: Bywa...
- J: No tak...Niektórzy po prostu boją się igły!
- K: Igieł:)
- J : Tzn ilu?
- K: No teraz używam piętnastu!
- J: Na raz?????????
- K: Gdyby była jedna dziarał bym Ci to 3 dni:)
- J: To ja mdleję!! ;D... Powiedz mi...Jeśli zakrywasz...To co najczęściej?
- K: Imiona, imiona, imiona...Standard! Już ich nie liczę. No i stare, wyblakłe tribale jak u Ciebie;)
- J: Czyli tak zwane " błędy młodości"? Jakie trendy teraz panują wśród nastolatków?
- K: Niedawno były gwiazdki...a teraz małe jaskółki, korony i napisy wszelkiej maści;)
- J: A dojrzali ludzie jakie wzory wybierają?
- K: Napewno bardziej przemyślane...Symboliczne...Duże;)
- J: Ile miał lat najstarszy "pacjent"?
- K: 67
- J: I co wybrał?
- K: Skorpiona:)
- J: Czyli nigdy nie jest za późno na takie szaleństwo;)...A jeśli ktoś chce wzór, który w Twoim mniemaniu jest beznadziejny to działasz na zasadach "klient nasz Pan" czy nie robisz sobie antyreklamy?
-K: Staram się odradzić...Tłumaczyć...Naprowadzić na właściwy tor. Nie przyjmuję zlecenia gdy kłóci się to z moim poczuciem estetyki...
- J: Prawo artysty!...Auuuu...Tu boli bardziej...
- K: No tu to pewnie siniak wyjdzie...
- J: Siniak? Ranyyy... Jaki człowiek jest "gupi"!!! ;D
Trzy godziny bólu dzięki Kamilowi stały się do zniesienia. A dzieło, które wykonał trafiło w mój gust. Dokładnie taka była moja wizja. Już czekam aż skończy się czas smarowania, gojenia, a siniak przejdzie wszystkie fazy koloru:) Obyło się bez gorączki tylko noc nieprzespana...Dlaczego decydujemy się na takie cierpienie na własne życzenie? Co sprawia że malowanie ciała tak wciąga? Są tacy dla których tatuaż jest nieestetyczny (zwłaszcza u kobiet), dla których to głupota i oszpecanie... Ja należę do obozu przeciwnego. Gdyby nie mój kolega małżonek, który lubi umiar we wszystkim, pewnie miałabym na plecach obraz;)))Na czterdziestkę....Hmmm...Kto wie;)))
Zanim skrytykujesz pamiętaj: Tatuaż nie zrobi z Ciebie kryminalisty, a krawat nie sprawi,że będziesz człowiekiem na poziomie:)))
* źródło: internetowy SŁOWNIK PWN
Dokonało się! Moja wyblakła młodzieńcza zachcianka zniknęła...Już jej nie widać;) Laser? Nieee...COVER! Wymarzony, symboliczny...piękny! Na moje szczęście bo trafiłam na prawdziwego artystę przez duże A:) Znalazłam go przez przypadek... Wcześniej umówiona byłam w innym salonie (z renomą i rozgłosem), ale "znalazła" mnie fotka "błędu w sztuce" mojego niedoszłego oprawcy;) Koliber wyglądający jak dzięcioł solidnie mnie wystraszył i uciekłam! Biegnąc wpadłam w dobre ręce;)
Przedstawiam państwu Kamila! ( Studio tatuażu KAMILEON Tychy - znajdziecie na fb) Podczas cierpień moich koił ból inspirującą rozmową. Skleciłam więc krótki wywiadzik dla Was. Kilka ciekawostek;) Halo! Jest tam ktoś kto kocha malunki na ciele tak jak ja?
- Kamil: Gotowa? Możemy zaczynać?
- Ja: Dajesz! Ale podczas dziarania zadam Ci kilka pytań... Ty pomęczysz mnie, a ja Ciebie, ok? ;)
- K: Dajesz!
- J: Czy ludzie zdają sobie sprawę jaki to ból?
- K: Większość jest zdziwiona, że boli aż tak, ale są też nieliczni pozytywnie zaskoczeni. Indywidualny próg bólu ma tu duże znaczenie.
- J: No łaskotanie to nie jest;)... Mdleją?
- K: Bywa...
- J: No tak...Niektórzy po prostu boją się igły!
- K: Igieł:)
- J : Tzn ilu?
- K: No teraz używam piętnastu!
- J: Na raz?????????
- K: Gdyby była jedna dziarał bym Ci to 3 dni:)
- J: To ja mdleję!! ;D... Powiedz mi...Jeśli zakrywasz...To co najczęściej?
- K: Imiona, imiona, imiona...Standard! Już ich nie liczę. No i stare, wyblakłe tribale jak u Ciebie;)
- J: Czyli tak zwane " błędy młodości"? Jakie trendy teraz panują wśród nastolatków?
- K: Niedawno były gwiazdki...a teraz małe jaskółki, korony i napisy wszelkiej maści;)
- J: A dojrzali ludzie jakie wzory wybierają?
- K: Napewno bardziej przemyślane...Symboliczne...Duże;)
- J: Ile miał lat najstarszy "pacjent"?
- K: 67
- J: I co wybrał?
- K: Skorpiona:)
- J: Czyli nigdy nie jest za późno na takie szaleństwo;)...A jeśli ktoś chce wzór, który w Twoim mniemaniu jest beznadziejny to działasz na zasadach "klient nasz Pan" czy nie robisz sobie antyreklamy?
-K: Staram się odradzić...Tłumaczyć...Naprowadzić na właściwy tor. Nie przyjmuję zlecenia gdy kłóci się to z moim poczuciem estetyki...
- J: Prawo artysty!...Auuuu...Tu boli bardziej...
- K: No tu to pewnie siniak wyjdzie...
- J: Siniak? Ranyyy... Jaki człowiek jest "gupi"!!! ;D
Trzy godziny bólu dzięki Kamilowi stały się do zniesienia. A dzieło, które wykonał trafiło w mój gust. Dokładnie taka była moja wizja. Już czekam aż skończy się czas smarowania, gojenia, a siniak przejdzie wszystkie fazy koloru:) Obyło się bez gorączki tylko noc nieprzespana...Dlaczego decydujemy się na takie cierpienie na własne życzenie? Co sprawia że malowanie ciała tak wciąga? Są tacy dla których tatuaż jest nieestetyczny (zwłaszcza u kobiet), dla których to głupota i oszpecanie... Ja należę do obozu przeciwnego. Gdyby nie mój kolega małżonek, który lubi umiar we wszystkim, pewnie miałabym na plecach obraz;)))Na czterdziestkę....Hmmm...Kto wie;)))
Zanim skrytykujesz pamiętaj: Tatuaż nie zrobi z Ciebie kryminalisty, a krawat nie sprawi,że będziesz człowiekiem na poziomie:)))
* źródło: internetowy SŁOWNIK PWN
poniedziałek, 15 czerwca 2015
Smoki lubią smoky:)
Post kieruję do moich kreatywnych, zdolnych koleżanek z wizażowej grupy;)))
Ja "pierdziu"...Żeby nie powiedzieć pier......lę!!! Człowiek się przejmuje jak mu się jedna "iskierka" osypie podczas makijażu, blenduje pół godziny żeby cień ze skórą stopić i ma cholerne wyrzuty jak nie zawsze mu wszystko wyjdzie! A tu moja "koleżanka po fachu" pokazuje wszystkim, że nawet jak nic nie potrafisz to i tak robotę w Paese dostaniesz! Ba! Nawet "filma" na "jutubie" bedziesz mieć własnego!
Boziu przenajświętrza co ja jeszcze robię malując w domowym zaciszu? Skoro kobitka, która tapetuje gorzej niż moja sześcioletnia córka, jest makijażowym wykładowcą... Czas umierać!
Widzę linka! Klikam bo dyskusja pod nim ciekawa;) Minuta, dwie, dziesięć...I "na rany koguta" ( albo moje... bo mi serce krwawi) NIE WIDZE CO PACZE!!!
Pani...Hmmm...Jak by tu ją nazwać... Wiza- rzyg- stka...Przepraszam...Może delikatniej - makijażystka maziaje tworzy! I rani mnie na wskroś bo kocham smoky... Nie dość, że traktuje oczęta modelki jak pięty pumeksem i ta ledwo widzi po ich otwarciu to jeszcze jej "blending" ma granice...Niestety wszystkie zostały przekroczone!!! Napewno ta PRZYZWOITOŚCI!
Chyba zacznę się bardziej cenić...Bo niech mi ktoś jeszcze powie, że owa Pani z pędzelkiem ma szkoły pokończone i dostała tą robotę za talent nie po znajomości, to wyjdę z siebie i będą mnie dwie! Ja już tych trendów nie zrozumiem! Bo to taki trend....styl nowy...Prawda??? Błagam powiedzcie, że to jest "dżołk"...Bo tak jak makijaże Pani Anny O;) mi się po prostu nie podobają tak to jest kpina z nas wszystkich!
Gdybym miała więcej siły (dziecko z anginą;) i czasu to bym jakąś wojnę rozpętała! Na szczęście jesteście Wy dziewczęta! I w Was nadzieja bo zdolne jesteście i pracowite...Ta Pani po prostu naszych grupowych mejkapów nie widziała;) I może się od nas uczyć, pozostawiając nam tylko satysfakcję! Bo mój mejkapowy świat na chwilę się zatrzymał i powiedział NIE WIERZĘ!
Parszywa trzydziestka?
Po sobotniej "domówce" w obecności wspaniałych kobiet rocznika około 80' doznałam olśnienia... Pomimo nazywania siebie dinozaurem (Mammulosaurus Rex;) za nic nie chciałabym mieć znów osiemnastki...ani mniej zmarszczek, ani tej maski na twarzy, która była stworzonym przezemnie obrazkiem! Nie mną... pozorem mnie!
My kobiety po trzydziestce mamy w sobie coś prawdziwego. I nie chodzi mi tu o przebyte doświadczenia, macierzyństwo i inne poważne sprawy bo znam kilka doświadczonych przez życie szesnastek ( Roszpunka, Kopciuszek czy Bella;) lecz biega mi o luz, który pozwala nam pozbyć się w tym wieku fałszywego lansu...
Na imprezce w roku około 2003 obowiązkiem było "ku....y" krótkimi zdaniami przerywać, wymachiwać fajką dymiąc zamaszyście i wypowiadać się na każdy temat mądrze inaczej! O jedną puszkę za dużo też miewało swój finał w kibelku i przytulanie go czule;)
A o pasku do gaci zamiast spódnicy, odkrytym pępku, rowku między piersiami i opalonymi na skwarkę nogami nie wspomnę...Czy mi wstyd? Hmmm...Jako wizażystce może trochę...brązowych brwi do jasnego blondu i rzęs typu spider legs... Bardziej mi głupio, że nie potrafiłam być sobą... Ktoś mi powiedział, że makijażystki są puste i na wizaż nie poszłam. Bo zdanie innych liczyło się bardziej niż JA...A JA to kobieta, która:
- Nie wstydzi się już bladej twarzy i nóg i jest w stanie wietrzyć swój cellulit bez skrępowania...
- Kocha makijaż i kosmetyki! Poza tym...uwierzcie na słowo - czyta książki;)))
- Słucha rocka i metalu, ale przyznaje się do tego, że gdy słyszy Pokahontaz " W ruch" buja się bez opamiętania. Kilkanaście lat temu groziło by to wykluczeniem z grupy wiernych muzyce "przyjaciół";)
- Już nie chce się zabić gdy słyszy krytykę! Jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził!
Kochane współtowarzyszki imprezki! Od soboty księżniczki Disneya są 30+. Pokazałyście mi, że jesteście seksowne (pomimo tego,że kompletnie ubrane), mądre i spełnione. Czy to kobieta biznesu, czy mama siedząca w domu z dziećmi...Jesteście sobą, potraficie się śmiać ze swoich niedoskonałości. Mówicie otwarcie nie wstydząc się swoich poglądów. Usłyszałam od swojej psiapsióły ostatnio zdanie: "Monia...Ja już mam trzydziestkę...to już nie te czasy...mi nie wypada".A właśnie maleńka, że wypada Ci więcej!
Moja córka:
- Mamooo! Ile Ty masz lat?
- 31 kochanie
- Woooow.....Aż tyle??? ;D
My kobiety po trzydziestce mamy w sobie coś prawdziwego. I nie chodzi mi tu o przebyte doświadczenia, macierzyństwo i inne poważne sprawy bo znam kilka doświadczonych przez życie szesnastek ( Roszpunka, Kopciuszek czy Bella;) lecz biega mi o luz, który pozwala nam pozbyć się w tym wieku fałszywego lansu...
Na imprezce w roku około 2003 obowiązkiem było "ku....y" krótkimi zdaniami przerywać, wymachiwać fajką dymiąc zamaszyście i wypowiadać się na każdy temat mądrze inaczej! O jedną puszkę za dużo też miewało swój finał w kibelku i przytulanie go czule;)
A o pasku do gaci zamiast spódnicy, odkrytym pępku, rowku między piersiami i opalonymi na skwarkę nogami nie wspomnę...Czy mi wstyd? Hmmm...Jako wizażystce może trochę...brązowych brwi do jasnego blondu i rzęs typu spider legs... Bardziej mi głupio, że nie potrafiłam być sobą... Ktoś mi powiedział, że makijażystki są puste i na wizaż nie poszłam. Bo zdanie innych liczyło się bardziej niż JA...A JA to kobieta, która:
- Nie wstydzi się już bladej twarzy i nóg i jest w stanie wietrzyć swój cellulit bez skrępowania...
- Kocha makijaż i kosmetyki! Poza tym...uwierzcie na słowo - czyta książki;)))
- Słucha rocka i metalu, ale przyznaje się do tego, że gdy słyszy Pokahontaz " W ruch" buja się bez opamiętania. Kilkanaście lat temu groziło by to wykluczeniem z grupy wiernych muzyce "przyjaciół";)
- Już nie chce się zabić gdy słyszy krytykę! Jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził!
Kochane współtowarzyszki imprezki! Od soboty księżniczki Disneya są 30+. Pokazałyście mi, że jesteście seksowne (pomimo tego,że kompletnie ubrane), mądre i spełnione. Czy to kobieta biznesu, czy mama siedząca w domu z dziećmi...Jesteście sobą, potraficie się śmiać ze swoich niedoskonałości. Mówicie otwarcie nie wstydząc się swoich poglądów. Usłyszałam od swojej psiapsióły ostatnio zdanie: "Monia...Ja już mam trzydziestkę...to już nie te czasy...mi nie wypada".A właśnie maleńka, że wypada Ci więcej!
Moja córka:
- Mamooo! Ile Ty masz lat?
- 31 kochanie
- Woooow.....Aż tyle??? ;D
wtorek, 2 czerwca 2015
Bloody Bobo Day;)
Z okazji Dnia Dziecka miałam nic nie pisać... Dzieciątka w nadmiarze bywają dla niektórych denerwujące, a to przecież blog mejkapowy...raczej;) Jednak młodsza moja latorośl zawsze coś ciekawego wymyśli i muszę...po prostu MUSZĘ o tym skrobnąć;)
Obdarowana zostałam ( a raczej sama "se" urodziłam) córkami skrajnie różnymi od siebie. Starsza ANIOŁ! Młodszej tylko rogów we włoskach szukać! Nie będę wspominać o popisanych długopisem stołach, wylanych i rozmazanych soczkach i spadaniu z krzesełek bo to nudy... Zjedzona kostka rosołowa też się chyba do normy zalicza;) Ale to!?
Na makijaż zawitała zjawiskowa Agnieszka. Teściu-niania niestety przyjść nie mógł więc zdałam się na niezawodnego Sida Leniwca i ulubioną galaretkę truskawkową;)
Blenduję sobie te piękne oczyska,a dziewczynki się bawią... Jakie ja mam grzeczne dzieciaki!
- Mamooo... A Oliwia ma na policzku coś dziwnego...I to nie smakuje jak galaretka...
Hmmm... Czyżby starsza spróbowała śpika młodszej? Szybka kontola bo czas mejkapowania kurczy się jak góralski sweterek po praniu. O kur wa...gon pełny! Krew!
Gdzie? Skąd? Wybite zęby? Nieee...Buzia się śmieje kompletem mleczaków:) Chyba dłoń...Taaak! Sam opuszek palca!
Kapie, płynie...rozmazana na podłodze, we włosach, na kubraczku... A ja nawet chwili na znalezienie plastra nie mam bo klientka do fryzjera zaraz lecieć musi;((( Lidka moja biega z chusteczkami, a młoda uradowana, że jej tak ładnie kwiatki czerwone na białej tapecie wychodzą;)
Teraz już się z tego śmieję! Po kąpieli bąbla, myciu podłogi i winylowej (na szczęście) tapety okazało się, że śladu na paluchu ani na ścianach prawie nie ma;) Aga wyszła z pełnym mejkapem! Dumna z siebie matka wizażystka po całej akcji jak ten osioł ze Shreka zasłabłam na chwil kilka;) Największy ubaw miała oczywiście niespełna dwuletnia Oliwka...
Krew...pot...i kupa śmiechu;)))
Obdarowana zostałam ( a raczej sama "se" urodziłam) córkami skrajnie różnymi od siebie. Starsza ANIOŁ! Młodszej tylko rogów we włoskach szukać! Nie będę wspominać o popisanych długopisem stołach, wylanych i rozmazanych soczkach i spadaniu z krzesełek bo to nudy... Zjedzona kostka rosołowa też się chyba do normy zalicza;) Ale to!?
Na makijaż zawitała zjawiskowa Agnieszka. Teściu-niania niestety przyjść nie mógł więc zdałam się na niezawodnego Sida Leniwca i ulubioną galaretkę truskawkową;)
Blenduję sobie te piękne oczyska,a dziewczynki się bawią... Jakie ja mam grzeczne dzieciaki!
- Mamooo... A Oliwia ma na policzku coś dziwnego...I to nie smakuje jak galaretka...
Hmmm... Czyżby starsza spróbowała śpika młodszej? Szybka kontola bo czas mejkapowania kurczy się jak góralski sweterek po praniu. O kur wa...gon pełny! Krew!
Gdzie? Skąd? Wybite zęby? Nieee...Buzia się śmieje kompletem mleczaków:) Chyba dłoń...Taaak! Sam opuszek palca!
Kapie, płynie...rozmazana na podłodze, we włosach, na kubraczku... A ja nawet chwili na znalezienie plastra nie mam bo klientka do fryzjera zaraz lecieć musi;((( Lidka moja biega z chusteczkami, a młoda uradowana, że jej tak ładnie kwiatki czerwone na białej tapecie wychodzą;)
Teraz już się z tego śmieję! Po kąpieli bąbla, myciu podłogi i winylowej (na szczęście) tapety okazało się, że śladu na paluchu ani na ścianach prawie nie ma;) Aga wyszła z pełnym mejkapem! Dumna z siebie matka wizażystka po całej akcji jak ten osioł ze Shreka zasłabłam na chwil kilka;) Największy ubaw miała oczywiście niespełna dwuletnia Oliwka...
Krew...pot...i kupa śmiechu;)))
czwartek, 28 maja 2015
Facet prawdę Ci powie;)))
Prawdziwy dziennikarz zanim zasiądzie do pracy zbiera materiały. Ja tu obecna "żur-na-lista " zwana potocznie Carrie Bradshaw od siedmiu boleści skrupulatnie notateczki robiłam. Zapiski z życia...Bo przyszło mi z mężczyzną być! Wywiad środowiskowy wśród matek, żon i kochanek poczyniony. Czas więc męskie złote myśli przelać na papier...
Wszystkie drogie Panie wiemy że błękitny, kobaltowy, indygo i granat to osobne kolory. Facet Wam zawsze powie: NIEBIESKI! Jak to z nimi jest? Mają mniejsze podwzgórze estetyczne czy mniej czopków siatkówkowych ( wrażliwych na barwy komórek nerwowych oka)? To takie urocze gdy prosisz:
- Kotku weź te turkusowe!
- Ale, że jakie???
Znacie filmiki " My boyfriend does my make up"? Kto piał? Kto piał? Oprócz Been Boozled challenge to mój ulubiony odmóżdżacz;) Gdy facet chce się wypowiedzieć o makijażu to tak jak byśmy my "spalonego" komuś tłumaczyły! Znawczynie tematu;)
Pal to licho jeśli traficie na faceta, który jest Waszym misiaczkiem co nie wie, że słowo FUKSJA istnieje naprawdę i COŚ oznacza! Sytuacja ma się nie ciekawie jeśli Pan od serca myśli, że urodziłyście się z makijażem, a to złoto na powiekach ma 24 karaty! Panowie! Po wieczornym prysznicu i porannym przebudzeniu to wciąż MY, a nie gorsza wersja nas...I do tych co nie akceptują swoich kobiet bez tapety: My możemy sobie coś przedłużyć i coś powiększyć w 15 minut...A wy?
Mój wybranek akceptuje mnie z czego niezmiernie sie cieszę. Jednak na pytanie w jakim makijażu lubi mnie najbardziej odpowieda: "Ja widzę tylko różnicę z czy bez"! No zabić to mało;) Gdy ja mówię, ze wchodzę do INGLOTA po duraline, pigmenty i "ajlajner" on mi rekurencją, monadą i iteracją odpłaca..Ot taka mała pogadanka mejkapistki z programistą;) Na nic też tłumaczenie, że przed samym wyjściem na bibę obowiązuje tylko jedna pozycja;) Bo mi tynk odpadnie!
W wywiadzie przeprowadzonym dowiedziałam sie między innymi:
- Że eyelinerem robi się W OKU kreskę;)
- To jest puder pudrowy, to brązowy, a to...hmmm ...puder do świecenia!
( po kolei: ryżowy z Paese+ brązer+ Soft & Gentle)
- Błyszczyk jest do nabłyszczania, a szminka do "naszminiania";)))
- Z kolei podkład do podkładania:)
- Czy serum robi się z sera?- zapytał ślubny mojej kumpelki!!!
Taaak...Słodkie to i milusie...Przecież każdy jest dobry w czymś innym. Nasza strona ostra i strona tępa jak mówił ktoś mądry! A to moja ostatnia rozmowa z kolegą małżonkiem podczas zakupu auta:
- On: To jadę do tego komisu... Jakby co to brać srebrny czy czerwony?
- Ja: Misiu! No jak to? Taki żeby mi do ulubionej szminki pasował:)))
- On: (facepalm)
Wszystkie drogie Panie wiemy że błękitny, kobaltowy, indygo i granat to osobne kolory. Facet Wam zawsze powie: NIEBIESKI! Jak to z nimi jest? Mają mniejsze podwzgórze estetyczne czy mniej czopków siatkówkowych ( wrażliwych na barwy komórek nerwowych oka)? To takie urocze gdy prosisz:
- Kotku weź te turkusowe!
- Ale, że jakie???
Znacie filmiki " My boyfriend does my make up"? Kto piał? Kto piał? Oprócz Been Boozled challenge to mój ulubiony odmóżdżacz;) Gdy facet chce się wypowiedzieć o makijażu to tak jak byśmy my "spalonego" komuś tłumaczyły! Znawczynie tematu;)
Pal to licho jeśli traficie na faceta, który jest Waszym misiaczkiem co nie wie, że słowo FUKSJA istnieje naprawdę i COŚ oznacza! Sytuacja ma się nie ciekawie jeśli Pan od serca myśli, że urodziłyście się z makijażem, a to złoto na powiekach ma 24 karaty! Panowie! Po wieczornym prysznicu i porannym przebudzeniu to wciąż MY, a nie gorsza wersja nas...I do tych co nie akceptują swoich kobiet bez tapety: My możemy sobie coś przedłużyć i coś powiększyć w 15 minut...A wy?
Mój wybranek akceptuje mnie z czego niezmiernie sie cieszę. Jednak na pytanie w jakim makijażu lubi mnie najbardziej odpowieda: "Ja widzę tylko różnicę z czy bez"! No zabić to mało;) Gdy ja mówię, ze wchodzę do INGLOTA po duraline, pigmenty i "ajlajner" on mi rekurencją, monadą i iteracją odpłaca..Ot taka mała pogadanka mejkapistki z programistą;) Na nic też tłumaczenie, że przed samym wyjściem na bibę obowiązuje tylko jedna pozycja;) Bo mi tynk odpadnie!
W wywiadzie przeprowadzonym dowiedziałam sie między innymi:
- Że eyelinerem robi się W OKU kreskę;)
- To jest puder pudrowy, to brązowy, a to...hmmm ...puder do świecenia!
( po kolei: ryżowy z Paese+ brązer+ Soft & Gentle)
- Błyszczyk jest do nabłyszczania, a szminka do "naszminiania";)))
- Z kolei podkład do podkładania:)
- Czy serum robi się z sera?- zapytał ślubny mojej kumpelki!!!
Taaak...Słodkie to i milusie...Przecież każdy jest dobry w czymś innym. Nasza strona ostra i strona tępa jak mówił ktoś mądry! A to moja ostatnia rozmowa z kolegą małżonkiem podczas zakupu auta:
- On: To jadę do tego komisu... Jakby co to brać srebrny czy czerwony?
- Ja: Misiu! No jak to? Taki żeby mi do ulubionej szminki pasował:)))
- On: (facepalm)
środa, 27 maja 2015
Make up battery!
Zapytał mnie ktoś mi bliski po co się "tapetuję" codziennie rano gdy nigdzie nie wychodzę, a moja Oliwka to i tak mi gila na buzi rozetrze przytulając się czule... Dlaczego? WHY? WARUM?
W odpowiedzi post bo u mnie nie inaczej!
Próżna jestem, zakompleksiona czy mam zbyt dużo czasu, że tak "Soft & Gentle" marnuję żeby mnie ściany kochały i mop podziwiał? A może to zwykłe uzależnienie? Jak się nie zrobię to mam stadium delirium i nic tylko tylko do AA (właściwie AM) się zapisać!
Mam na imię Monika i jestem mejkapoholiczką! Siądźcie ze mną w kółeczku i podajmy sobie ręce...
Wyobrażacie sobie te łzy i zwierzenia..." Hlip,hlip... buu...nie mogę...nie mogę...BUUU...Nie mogę wyjść bez smoky...
Jest to niestety przypadłość nieuleczalna! Można zagłuszać objawy, ale wirus ten chyba zmienia nasze DNA! Ale wiecie co? Nie leczcie mnie! Odmawiam terapi! Bo kocham tą chorobę i pragnę zarażać nią inne kobiety! Bo makijaż pomaga! Daje kolorowego kopa...O ile lepiej będziecie się czuły gdy zatrzyma Was Pan Władza, a Wy mu pomachacie rzęsami wytuszowanymi...Jak miło przywita się z Wami lekarz rodzinny gdy wśród mam "polarowych" zobaczy rumiany polik i błysk w kąciku oka;)
A co do umalowanej kury domowej;) Jak to mówią: Nigdy nie wiesz co Ci dzień przyniesie...A może zapuka przystojny kominiarz, a może przyjdzie sąsiad po sól, a może po prostu Wasz szanowny kolega małżonek wyciągnie Was z domu niespodziewanie...( marzenia... te duże i te maleńkie;)
Kim K nie jestem! Nie robię codziennie "nowej" facjaty. O ile lepiej jednak czuję się z podkładem,różem, tuszem i ukochaną czerwona szminką. Widziałybyście minę kuriera gdy kiedyś z paczuszką przyjechał...Na schodach by się potknął bo tak się oglądał. Urocze! Minimum pracy, maximum dowartościowania! Malujcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny;)
W odpowiedzi post bo u mnie nie inaczej!
Próżna jestem, zakompleksiona czy mam zbyt dużo czasu, że tak "Soft & Gentle" marnuję żeby mnie ściany kochały i mop podziwiał? A może to zwykłe uzależnienie? Jak się nie zrobię to mam stadium delirium i nic tylko tylko do AA (właściwie AM) się zapisać!
Mam na imię Monika i jestem mejkapoholiczką! Siądźcie ze mną w kółeczku i podajmy sobie ręce...
Wyobrażacie sobie te łzy i zwierzenia..." Hlip,hlip... buu...nie mogę...nie mogę...BUUU...Nie mogę wyjść bez smoky...
Jest to niestety przypadłość nieuleczalna! Można zagłuszać objawy, ale wirus ten chyba zmienia nasze DNA! Ale wiecie co? Nie leczcie mnie! Odmawiam terapi! Bo kocham tą chorobę i pragnę zarażać nią inne kobiety! Bo makijaż pomaga! Daje kolorowego kopa...O ile lepiej będziecie się czuły gdy zatrzyma Was Pan Władza, a Wy mu pomachacie rzęsami wytuszowanymi...Jak miło przywita się z Wami lekarz rodzinny gdy wśród mam "polarowych" zobaczy rumiany polik i błysk w kąciku oka;)
A co do umalowanej kury domowej;) Jak to mówią: Nigdy nie wiesz co Ci dzień przyniesie...A może zapuka przystojny kominiarz, a może przyjdzie sąsiad po sól, a może po prostu Wasz szanowny kolega małżonek wyciągnie Was z domu niespodziewanie...( marzenia... te duże i te maleńkie;)
Kim K nie jestem! Nie robię codziennie "nowej" facjaty. O ile lepiej jednak czuję się z podkładem,różem, tuszem i ukochaną czerwona szminką. Widziałybyście minę kuriera gdy kiedyś z paczuszką przyjechał...Na schodach by się potknął bo tak się oglądał. Urocze! Minimum pracy, maximum dowartościowania! Malujcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny;)
"...doktorze...może...pomoże..."
Na wstępie lub po przeczytaniu posta odeślę Was do pewnego filmiku na "jutubie". Dziewczyna zwie się Azjatycki Cukier, a tytuł vloga to "Guz w piersi- moja historia z 2007 roku". Polecam go choćby po to żeby pokazać Wam, że nie tylko ja mam takie doświadczenia "medyczne"... Tak złe, że czas stąd WIAĆ!
Nie chcę być nudna...W końcu ile możecie śmiać się czytając moje "żarciki";) Na takie felietony znów przyjdzie czas... Już wkrótce! Bo ja naprawdę radosna jestem... Pomimo wielu w tym kraju czynników nie sprzyjających;) Moja psiapsióla mówi, że mnie czasem nie czyta bo trzeba otaczać się w życiu samymi "pozytywami"...Proponuję aby potraktować ten tekst z uśmiechem od ucha do ucha czyli: Jupiiii! Ta Monia ma gorzej niż ja;)))
Taaak...Macie lepiej! Bo nadzieją mą wielką jest to że Was takie przypadki nie spotykają i że każdy kontakt z "fartuchami" wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa! Ja to chyba pechowa w tym temacie jestem! Podzielę się i zostawmy to raz na zawsze!
1. PRZYCHODNIA REJONOWA
Pan Doktor (ginekolog położnik) po tym jak domagałam się pierwszego USG w ciąży rzucił mi (dosłownie) wydruk z "fasolką" i zapytał; "I co? Do kogo podobne?"
2. OSTRY DYŻUR
Po przewiezieniu mnie karetką do szpitala gdy straciłam przytomność z powodu odwodnienia (jelitówka...czaaad!) Panie pielęgniarki: "Co to? Zatrucie lekami? Anemiczka jakaś..."
15 razy przez 40 minut kłuto mnie w dłonie nie mogąc znaleźć żyły... Ale szklanki wody nie mogłam się doprosić żeby się nawodnić :\
3. PORODÓWKA
Dostałam w pysk od położnej gdy krzyczałam podczas skurczy!!!!!!!!!!
4.OPIEKA NOCNA I WEEKENDOWA
Po trzech godzinach czekania z gorączkującym dzieckiem weszłam do gabinetu lekarskiego. Za biurkiem siedział 70 letni dziadek... Na moje: dzień dobry odpowiedział mi że wcale nie taki dobry bo tam jest słońce, a on tu musi siedzieć :\ A gdy moja ledwo ponad roczna mała się rozpłakała ze strachu, uznał, że nie umiem dziecka uspokoić, więc jest nie wychowane...:/
5. "SEPTYK"
USG przed porodem na oddziale zwanym przez pacjentki "Zieloną Milą". (Seledynowe "linoleum", zepsuty od lat kibel i tam zawsze idziesz jak na skazanie...) " Czemu to dziecko takie małe? Pewnie pani pali...albo pije..."
6. ODDZIAŁ NOWORODKOWY
Drugie narodziny (cesarka to też poród)! Podczas wypisu Pani Doktor Neonatolog w obecności sześciu innych mam: Dlaczego to dziecko małe? Nikt Pani nie powiedział, że w ciąży się nie odchudza:/
I tu muszę wyjaśnić, że obydwie dziewczynki urodziły się z wagą 2,5 kg i 10 punktami! Są zdrowe, wesołe i maleńkie jak mamunia;)))
7.SALA OPERACYJNA
I mój najgorszy koszmar...Krwotok 2h po pierwszym cięciu...Panu doktorowi przyszło niestety robić operację gdy zbierał się do domu po dniówce. Strasznie wściekły był... I tak się spieszył, że kiepsko mu ten ścieg dziergany wyszedł. Macica się popruła, a ja bym zeszła nie poznając swojego dziecka!
Pomino tych lekko drastycznych doświadczeń staram się jakieś usprawiedliwienie dla służb medycznych znaleźć... Tutaj powieje moim patriotyzmem;) W kaju w którym pielegniarka zarabia 600$, a w takiej np Australii 5000$ bez dodatków za nocki i premii (to będzie jakieś 1000$ na plusie), pielęgniarka ta radosna chodzić nie może! Otoczenie i atmosfera w szpitalach też optymizmem nie napawa... A limity NFZ? Co zrobić...UCIEKAĆ!
Jak nie płacisz...Czekasz
Jak nie chcesz czekać...Płacisz
Cenny czas i bezcenne zdrowie w tym kraju jedynie za kasę!
Nie chcę być nudna...W końcu ile możecie śmiać się czytając moje "żarciki";) Na takie felietony znów przyjdzie czas... Już wkrótce! Bo ja naprawdę radosna jestem... Pomimo wielu w tym kraju czynników nie sprzyjających;) Moja psiapsióla mówi, że mnie czasem nie czyta bo trzeba otaczać się w życiu samymi "pozytywami"...Proponuję aby potraktować ten tekst z uśmiechem od ucha do ucha czyli: Jupiiii! Ta Monia ma gorzej niż ja;)))
Taaak...Macie lepiej! Bo nadzieją mą wielką jest to że Was takie przypadki nie spotykają i że każdy kontakt z "fartuchami" wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa! Ja to chyba pechowa w tym temacie jestem! Podzielę się i zostawmy to raz na zawsze!
1. PRZYCHODNIA REJONOWA
Pan Doktor (ginekolog położnik) po tym jak domagałam się pierwszego USG w ciąży rzucił mi (dosłownie) wydruk z "fasolką" i zapytał; "I co? Do kogo podobne?"
2. OSTRY DYŻUR
Po przewiezieniu mnie karetką do szpitala gdy straciłam przytomność z powodu odwodnienia (jelitówka...czaaad!) Panie pielęgniarki: "Co to? Zatrucie lekami? Anemiczka jakaś..."
15 razy przez 40 minut kłuto mnie w dłonie nie mogąc znaleźć żyły... Ale szklanki wody nie mogłam się doprosić żeby się nawodnić :\
3. PORODÓWKA
Dostałam w pysk od położnej gdy krzyczałam podczas skurczy!!!!!!!!!!
4.OPIEKA NOCNA I WEEKENDOWA
Po trzech godzinach czekania z gorączkującym dzieckiem weszłam do gabinetu lekarskiego. Za biurkiem siedział 70 letni dziadek... Na moje: dzień dobry odpowiedział mi że wcale nie taki dobry bo tam jest słońce, a on tu musi siedzieć :\ A gdy moja ledwo ponad roczna mała się rozpłakała ze strachu, uznał, że nie umiem dziecka uspokoić, więc jest nie wychowane...:/
5. "SEPTYK"
USG przed porodem na oddziale zwanym przez pacjentki "Zieloną Milą". (Seledynowe "linoleum", zepsuty od lat kibel i tam zawsze idziesz jak na skazanie...) " Czemu to dziecko takie małe? Pewnie pani pali...albo pije..."
6. ODDZIAŁ NOWORODKOWY
Drugie narodziny (cesarka to też poród)! Podczas wypisu Pani Doktor Neonatolog w obecności sześciu innych mam: Dlaczego to dziecko małe? Nikt Pani nie powiedział, że w ciąży się nie odchudza:/
I tu muszę wyjaśnić, że obydwie dziewczynki urodziły się z wagą 2,5 kg i 10 punktami! Są zdrowe, wesołe i maleńkie jak mamunia;)))
7.SALA OPERACYJNA
I mój najgorszy koszmar...Krwotok 2h po pierwszym cięciu...Panu doktorowi przyszło niestety robić operację gdy zbierał się do domu po dniówce. Strasznie wściekły był... I tak się spieszył, że kiepsko mu ten ścieg dziergany wyszedł. Macica się popruła, a ja bym zeszła nie poznając swojego dziecka!
Pomino tych lekko drastycznych doświadczeń staram się jakieś usprawiedliwienie dla służb medycznych znaleźć... Tutaj powieje moim patriotyzmem;) W kaju w którym pielegniarka zarabia 600$, a w takiej np Australii 5000$ bez dodatków za nocki i premii (to będzie jakieś 1000$ na plusie), pielęgniarka ta radosna chodzić nie może! Otoczenie i atmosfera w szpitalach też optymizmem nie napawa... A limity NFZ? Co zrobić...UCIEKAĆ!
Jak nie płacisz...Czekasz
Jak nie chcesz czekać...Płacisz
Cenny czas i bezcenne zdrowie w tym kraju jedynie za kasę!
poniedziałek, 25 maja 2015
7 w 1
Pragnę dziś Wam powiedzieć
Co zdarza się rzadko
Jak to jest urodzić
Jak to jest być matką
Mam dwie córeczki kochane
Jak pralinki słodkie
Lecz czy macierzyństwo
Aż tak ocieka miodkiem?
Jest taki dzień nasz wspaniały
Jedyny w roku taki
Że nam powinny odpuścić
Wszystkie nasze dzieciaki
Że chcemy pozostać sobą
Że chcemy być kobietami
Nie tylko perfekcjonizm
Czyni nas matkami!!!
Opowiem Wam dzisiaj po mojemu (czyli bardzo subtelnie;) o tym co we mnie krzyczy! I walnijcie mnie czymś twardym co macie pod ręką, ale cukierkowo nie będzie! Usmarkaną obecnie słodycz biegającą radośnie po domu mam na co dzień...
Odwieczna wojna! Konflikt co najmniej zbrojny! Matka pracująca kontra matka kura domowa. Kto ma gorzej drodzy Państwo? And the winner is.....No właśnie...KTO? Ja tego nie ocenię...bo właściwie patrzę na to z dwóch perspektyw. Z jednej strony nie pracując otępiałam! Na zakupy chodziłam z kalkulatorem bo oduczyłam się liczyć...Czasem też przez tydzień z nikim dorosłym słowa nie zamieniłam gdy laski chore, a chłop w delegacji...A z drugiej...Trzy makijaże, obiad, zakupy ,kupa....Ja pier...nicze! Kto to ogarnie?
Jestem taka ciocia dobra rada i drogie Mamusie powiem Wam słów kilka. Perfekcyjna matka, Pani domu, kucharka, sprzataczka, kochanka, kobieta pracująca i szofer czyli....7 w1 NIE ISTNIEJE! I żeby umilić ten patetyczny dzień i zdjąć mu z barków ciężar doskonałości powiem:
- Jeśli po raz trzeci nie chce Wam się wyjść na plac zabaw...Zapodajcie dziecku Peppę! Czasem wolno...Naprawdę!
- Macie pełne prawo (może nie codziennie;) narąbać się z kumpelą wieczorem zostawiając bąble z osobistym, prywatnym...OJCEM!
- Możecie raz na jakiś czas zamówić sobie "chińczyka" czyli łeptowina i sajgonki raz proszę! Niech Wam ktoś wreszcie obiad ugotuje!
- Jeśli macie ochotę wyjść do piaskownicy w szpilkach i pełnej tapecie... Proszę bardzo! A co! Trza się czasem wylaszczyć! A jak nie to wskoczcie w dresik i cichobiegi, a mejkapy miejcie w dupie!
- Możecie płakać gdy w ulewę i wiatr z zakupami, parasolami, folią przeciwdeszczową i dwójką dzieci wchodzicie do domu! MACIE PRAWO WYĆ! Ze szczęścia! Home sweet home!!!
- Jeśli po całym dniu padacie na pysk, a Wasz chce bzykanko powiedzcie: OK, ale chcę Russian Red z Maca. I albo się wyśpicie, albo będziecie mieć zajebiste usta;)))
- Gdy dzieciaki śpią przywdziejcie słuchawki i na cały regulator zapodajcie "Fuck it" Dody i Fokusa! Durne???Strasznie! Ale jaki BIT!!!!!!!
- Jeśli wieczorem macie ochotę już tylko na fejsa...Browar w dłoń i kciuki do góry. Wasz Pan może, a Wy nie?
- I najważniejsze!!! Macie obowiązek spełniać Wasze marzenia!!! Ja chcę być Carrie Bradshaw!! A Wy??
Mamusie!
Dzieci mają Wasze życie dopełniać...Być Waszym szczęściem! Musicie odpuścić sobie czasem tą perfekcję i doskonałość bo takie rzeczy tylko w "erze". Gdy macie po dziurki w nosie wszystkiego dajcie mężowi instrukcję obsługi bobasa, buziaka i ruszajcie w miasto! Gdy tak jak ja rok temu tkwicie na kanapie w zupkach, kupkach i pieluchach powiedzcie sobie: JESTEM KOBIETĄ, OSOBNYM BYTEM, MAM MARZENIA I POTRZEBY! A przede wszystkim mam prawo mieć dość! Macierzyństwo to nie orka i obowiązki..To dopełnienie kobiecości!Więc nie bójcie się powiedzieć FUCK IT!!!!
I taka szkoda, że nie mogę już mieć trzeciego...:(
Co zdarza się rzadko
Jak to jest urodzić
Jak to jest być matką
Mam dwie córeczki kochane
Jak pralinki słodkie
Lecz czy macierzyństwo
Aż tak ocieka miodkiem?
Jest taki dzień nasz wspaniały
Jedyny w roku taki
Że nam powinny odpuścić
Wszystkie nasze dzieciaki
Że chcemy pozostać sobą
Że chcemy być kobietami
Nie tylko perfekcjonizm
Czyni nas matkami!!!
Opowiem Wam dzisiaj po mojemu (czyli bardzo subtelnie;) o tym co we mnie krzyczy! I walnijcie mnie czymś twardym co macie pod ręką, ale cukierkowo nie będzie! Usmarkaną obecnie słodycz biegającą radośnie po domu mam na co dzień...
Odwieczna wojna! Konflikt co najmniej zbrojny! Matka pracująca kontra matka kura domowa. Kto ma gorzej drodzy Państwo? And the winner is.....No właśnie...KTO? Ja tego nie ocenię...bo właściwie patrzę na to z dwóch perspektyw. Z jednej strony nie pracując otępiałam! Na zakupy chodziłam z kalkulatorem bo oduczyłam się liczyć...Czasem też przez tydzień z nikim dorosłym słowa nie zamieniłam gdy laski chore, a chłop w delegacji...A z drugiej...Trzy makijaże, obiad, zakupy ,kupa....Ja pier...nicze! Kto to ogarnie?
Jestem taka ciocia dobra rada i drogie Mamusie powiem Wam słów kilka. Perfekcyjna matka, Pani domu, kucharka, sprzataczka, kochanka, kobieta pracująca i szofer czyli....7 w1 NIE ISTNIEJE! I żeby umilić ten patetyczny dzień i zdjąć mu z barków ciężar doskonałości powiem:
- Jeśli po raz trzeci nie chce Wam się wyjść na plac zabaw...Zapodajcie dziecku Peppę! Czasem wolno...Naprawdę!
- Macie pełne prawo (może nie codziennie;) narąbać się z kumpelą wieczorem zostawiając bąble z osobistym, prywatnym...OJCEM!
- Możecie raz na jakiś czas zamówić sobie "chińczyka" czyli łeptowina i sajgonki raz proszę! Niech Wam ktoś wreszcie obiad ugotuje!
- Jeśli macie ochotę wyjść do piaskownicy w szpilkach i pełnej tapecie... Proszę bardzo! A co! Trza się czasem wylaszczyć! A jak nie to wskoczcie w dresik i cichobiegi, a mejkapy miejcie w dupie!
- Możecie płakać gdy w ulewę i wiatr z zakupami, parasolami, folią przeciwdeszczową i dwójką dzieci wchodzicie do domu! MACIE PRAWO WYĆ! Ze szczęścia! Home sweet home!!!
- Jeśli po całym dniu padacie na pysk, a Wasz chce bzykanko powiedzcie: OK, ale chcę Russian Red z Maca. I albo się wyśpicie, albo będziecie mieć zajebiste usta;)))
- Gdy dzieciaki śpią przywdziejcie słuchawki i na cały regulator zapodajcie "Fuck it" Dody i Fokusa! Durne???Strasznie! Ale jaki BIT!!!!!!!
- Jeśli wieczorem macie ochotę już tylko na fejsa...Browar w dłoń i kciuki do góry. Wasz Pan może, a Wy nie?
- I najważniejsze!!! Macie obowiązek spełniać Wasze marzenia!!! Ja chcę być Carrie Bradshaw!! A Wy??
Mamusie!
Dzieci mają Wasze życie dopełniać...Być Waszym szczęściem! Musicie odpuścić sobie czasem tą perfekcję i doskonałość bo takie rzeczy tylko w "erze". Gdy macie po dziurki w nosie wszystkiego dajcie mężowi instrukcję obsługi bobasa, buziaka i ruszajcie w miasto! Gdy tak jak ja rok temu tkwicie na kanapie w zupkach, kupkach i pieluchach powiedzcie sobie: JESTEM KOBIETĄ, OSOBNYM BYTEM, MAM MARZENIA I POTRZEBY! A przede wszystkim mam prawo mieć dość! Macierzyństwo to nie orka i obowiązki..To dopełnienie kobiecości!Więc nie bójcie się powiedzieć FUCK IT!!!!
I taka szkoda, że nie mogę już mieć trzeciego...:(
niedziela, 24 maja 2015
Hi "jutubers"!
Na nocniczku siedzi golasek. Ma pewnie ze dwa latka. Golasek ma 100 000 wyświetleń. Macha do kamery, wtaje i pupcię pokazuje...WIDZOM! Ale czy golasek wie, że ma fanów? Czy golaski się godzą na wystawianie swej pupci na widok publiczny?
Dlaczego mali ludzie nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego "istnienia w sieci"? Bo jeszcze nic nie rozumieją, a ich mamusie niestety decydują za nich...
Jesteście zażenowani gdy rodzinka ogląda Waszą rozbieraną sesję z 84'? Co czuć będą wszystkie golaski wiedząc, że oglądały ich tysiące?
...............................................................................
Hejka kochaniiii!
To na tyle wykładu z serii "co mnie drażni". Decyzję w tym temacie pozostawiam rodzicom golasków! I nic mi do tego!!!
A you tube?
You tube uratował mi życie! Głupie i patetyczne? Wiem, ale przez dwie ciąże przeleżane samotnie w domu, vlogerki urodowe były moimi przyjaciółkami i nauczycielkami... Moimi bratnimi duszami. Przychodziły do mnie na kawkę codziennie i nigdy mnie nie zawiodły brakiem czasu. Zawsze uśmiechnięte i niezawodne.Dzięki nim nie oszalałam z samotności! A gdy już miałam dość wizyty kumpelki, naciskałam Esc-a;)
Teraz w chwilach zawątpienia ratuje mnie Elmo i jego piosenki.(Zadziwiające jak szybko moje dziewczynki rozpromieniają się na widok tej czerwonej gęby). Klik i kończy się krzyk;) I znów "jutuby" ratują mą psychę!
Takie to mamy fajne czasy, że poznać człowieka możemy przez jego subskrybcje...U mnie "Kreteczka" i "Kącik Hani" bo zawsze marzyłam o emigracji w ciepełko (w tym kraju mi "piździ"). Lisa Eldridge bo to takie moje mejkapowe klimaty, Lizzie Velasquez bo jest dla mnie guru samoakceptacji i walki z hejtem , PFK i Metallica( bo taka "sem jest" różnorodna). To na tyle prywaty bo nudą powiało!
Żałuję niezmiernie! Dlatego taka chuda jestem bo "żal mi dupę ściska". Że ja "gupia" nie zaczełam nagrywać 5 lat temu. Łatwiej było się przebić, wymagania sprzętowe mniejsze no i mniej jutuberów. Teraz już za późno dla mnie na tą zabawę bo ani Wam taszy "Korsa" nie pokażę, ani Pandory na nadgarstku co najwyżej "Fiszera" z tygryskiem i bananka we włosach rozmazanego;) Do wypaśniej knajpy też Was nie zabiorę na Fondue bo ja u lokalnego "chiniola" się obżeram. A co się w necie teraz sprzedaje? WIADOMO! Pozostaje mi tylko zazdrościć kreatywności...
Takie moje osobiste przemyślenia na koniec...Kiedyś bardziej jutuberkom z urodowej "działki" ufałam. Wierzę teraz wybranym! Jednak gdy widzę ocenę podkładu podsumowaną: ZAJEBISTY! A u pięciu innych dziewczyn dokładnie taki sam film na kanale... Coś mi tu nie gra i nie trąbi! Bo niby you tube ma przebić telewizję. Oby! Tylko, że w tej wciąż filmy przerywane są blokiem reklamowym, a nie reklamy chwilą merytoryki;/ Myślałam,że fenomen Yt polega na tym, że nie wciska nam kitu jak Tv... I tak ostatnio do kompa zasiadłam i klikam POMIŃ REKLAMĘ... POMIŃ REKLAMĘ....O ja durna! Ten film trwa już 15 minut;)))
Dajcie kciuka w górę jeśli Wam się podobało;)
Dlaczego mali ludzie nie mają nic do powiedzenia w sprawie swojego "istnienia w sieci"? Bo jeszcze nic nie rozumieją, a ich mamusie niestety decydują za nich...
Jesteście zażenowani gdy rodzinka ogląda Waszą rozbieraną sesję z 84'? Co czuć będą wszystkie golaski wiedząc, że oglądały ich tysiące?
...............................................................................
Hejka kochaniiii!
To na tyle wykładu z serii "co mnie drażni". Decyzję w tym temacie pozostawiam rodzicom golasków! I nic mi do tego!!!
A you tube?
You tube uratował mi życie! Głupie i patetyczne? Wiem, ale przez dwie ciąże przeleżane samotnie w domu, vlogerki urodowe były moimi przyjaciółkami i nauczycielkami... Moimi bratnimi duszami. Przychodziły do mnie na kawkę codziennie i nigdy mnie nie zawiodły brakiem czasu. Zawsze uśmiechnięte i niezawodne.Dzięki nim nie oszalałam z samotności! A gdy już miałam dość wizyty kumpelki, naciskałam Esc-a;)
Teraz w chwilach zawątpienia ratuje mnie Elmo i jego piosenki.(Zadziwiające jak szybko moje dziewczynki rozpromieniają się na widok tej czerwonej gęby). Klik i kończy się krzyk;) I znów "jutuby" ratują mą psychę!
Takie to mamy fajne czasy, że poznać człowieka możemy przez jego subskrybcje...U mnie "Kreteczka" i "Kącik Hani" bo zawsze marzyłam o emigracji w ciepełko (w tym kraju mi "piździ"). Lisa Eldridge bo to takie moje mejkapowe klimaty, Lizzie Velasquez bo jest dla mnie guru samoakceptacji i walki z hejtem , PFK i Metallica( bo taka "sem jest" różnorodna). To na tyle prywaty bo nudą powiało!
Żałuję niezmiernie! Dlatego taka chuda jestem bo "żal mi dupę ściska". Że ja "gupia" nie zaczełam nagrywać 5 lat temu. Łatwiej było się przebić, wymagania sprzętowe mniejsze no i mniej jutuberów. Teraz już za późno dla mnie na tą zabawę bo ani Wam taszy "Korsa" nie pokażę, ani Pandory na nadgarstku co najwyżej "Fiszera" z tygryskiem i bananka we włosach rozmazanego;) Do wypaśniej knajpy też Was nie zabiorę na Fondue bo ja u lokalnego "chiniola" się obżeram. A co się w necie teraz sprzedaje? WIADOMO! Pozostaje mi tylko zazdrościć kreatywności...
Takie moje osobiste przemyślenia na koniec...Kiedyś bardziej jutuberkom z urodowej "działki" ufałam. Wierzę teraz wybranym! Jednak gdy widzę ocenę podkładu podsumowaną: ZAJEBISTY! A u pięciu innych dziewczyn dokładnie taki sam film na kanale... Coś mi tu nie gra i nie trąbi! Bo niby you tube ma przebić telewizję. Oby! Tylko, że w tej wciąż filmy przerywane są blokiem reklamowym, a nie reklamy chwilą merytoryki;/ Myślałam,że fenomen Yt polega na tym, że nie wciska nam kitu jak Tv... I tak ostatnio do kompa zasiadłam i klikam POMIŃ REKLAMĘ... POMIŃ REKLAMĘ....O ja durna! Ten film trwa już 15 minut;)))
Dajcie kciuka w górę jeśli Wam się podobało;)
sobota, 23 maja 2015
Skalpel w pędzelku
Jak ja uwielbiam moją kochaną wizażową grupę! Forum moje inspirujące! Wdzięczna jestem "babeczki" za ostrą Waszą dyskusję bo znów mam o czym pisać! Jupiiii!
Moda i trendy w makijażu to obraz epoki...Troszkę takie odbicie lustrzane tego co siedzi w głowach i sercach kobiet. Jakie czasy taki make up chciałoby się rzec! Dlatego dziś "posta popełnię" żeby książki w komentarzu koleżance nie zostawić...
Zdanie będzie WYBITNIE moje i prawo macie mieć inne bo różnimy się od siebie przecież...Przynajmniej mentalnie bo wizerunkowo chyba raczej niekoniecznie...
Zalewa nas ostanio fala na "insta" i "fejsie"... Fala twarzy w barwach wojennych! Czy ja czegoś nie wiem czy szykujemy się na bitwę z obcymi? Bo jeśli tak to muszę konturowanie na mokro zastosować! Choć w przypadku mojej chudej gęby będzie to kamuflarz doskonały! Jak "se" to zrobię to tak się wyszczuplę, że zniknę!
Brwi nie posiadam! Nie dała mi w genach mamunia:( I niestety co dzień z rana muszę się naprawić! (Brak brwi to ZŁOOO)...Gdybym jednak chciała sobie taki ombre tattoo nad oczami zrobić to najpierw na spacer do parku szły by moje "ombre brows", a dopiero potem ja!
Moda modą, ale nie wszystko każdemu pasuje! I tak jak konturuję dziarsko Panie okrąglutkie tak sobie tego zrobić nie mogę:( Choć nie powiem, nie powiem...Sztuka to prześwietna! Taki skalpel w pędzelku! I jeśli mam się odnieść do słów mych własnych: Jaki make up takie czasy...To powiem, że rośnie nam pokolenie klonów. Poprawimy wszystko...Zęby, cycki, paznokcie, nosy, pupy i inne nasze "członki";) Tylko czemu do cholery chodzimy do chirurga z jednym i tym samym zdjęciem? I niestety z jednym i tym samym "tutorialem" się malujemy?
Kobiet, które na codzień robią sobie "nową twarz" (zazdroszczę, że ich doba ma 26 godzin) nie oceniam! Jeśli robią to umiejętnie i czują się sobą dopiero wtedy gdy się "namalują", droga wolna i kraj wolny! Dochodzę jednak do wniosku, że to bardzo zakompleksione czasy...Makijaż z każdego selfie woła: NIE AKCEPTUJĘ SIEBIE! I to takie smutne, że stajemy się stadem Minionków...
Kończąc (nareszcie)! Sama kocham smoky i mocne usta... Ale powiem nieskromnie...pasuje mi to! Bo każda buzia "lubi" coś innego.. Mój mąż zakochał się we mnie w pełnej tapecie. Gdy ją zmyłam nie uciekł bo to wciąż byłam JA...Ale gdy jeden z drugim Pan od serca pomylił nas na imprezie z naszą koleżanką to jest już coś chyba NIE HALO!
Moda i trendy w makijażu to obraz epoki...Troszkę takie odbicie lustrzane tego co siedzi w głowach i sercach kobiet. Jakie czasy taki make up chciałoby się rzec! Dlatego dziś "posta popełnię" żeby książki w komentarzu koleżance nie zostawić...
Zdanie będzie WYBITNIE moje i prawo macie mieć inne bo różnimy się od siebie przecież...Przynajmniej mentalnie bo wizerunkowo chyba raczej niekoniecznie...
Zalewa nas ostanio fala na "insta" i "fejsie"... Fala twarzy w barwach wojennych! Czy ja czegoś nie wiem czy szykujemy się na bitwę z obcymi? Bo jeśli tak to muszę konturowanie na mokro zastosować! Choć w przypadku mojej chudej gęby będzie to kamuflarz doskonały! Jak "se" to zrobię to tak się wyszczuplę, że zniknę!
Brwi nie posiadam! Nie dała mi w genach mamunia:( I niestety co dzień z rana muszę się naprawić! (Brak brwi to ZŁOOO)...Gdybym jednak chciała sobie taki ombre tattoo nad oczami zrobić to najpierw na spacer do parku szły by moje "ombre brows", a dopiero potem ja!
Moda modą, ale nie wszystko każdemu pasuje! I tak jak konturuję dziarsko Panie okrąglutkie tak sobie tego zrobić nie mogę:( Choć nie powiem, nie powiem...Sztuka to prześwietna! Taki skalpel w pędzelku! I jeśli mam się odnieść do słów mych własnych: Jaki make up takie czasy...To powiem, że rośnie nam pokolenie klonów. Poprawimy wszystko...Zęby, cycki, paznokcie, nosy, pupy i inne nasze "członki";) Tylko czemu do cholery chodzimy do chirurga z jednym i tym samym zdjęciem? I niestety z jednym i tym samym "tutorialem" się malujemy?
Kobiet, które na codzień robią sobie "nową twarz" (zazdroszczę, że ich doba ma 26 godzin) nie oceniam! Jeśli robią to umiejętnie i czują się sobą dopiero wtedy gdy się "namalują", droga wolna i kraj wolny! Dochodzę jednak do wniosku, że to bardzo zakompleksione czasy...Makijaż z każdego selfie woła: NIE AKCEPTUJĘ SIEBIE! I to takie smutne, że stajemy się stadem Minionków...
Kończąc (nareszcie)! Sama kocham smoky i mocne usta... Ale powiem nieskromnie...pasuje mi to! Bo każda buzia "lubi" coś innego.. Mój mąż zakochał się we mnie w pełnej tapecie. Gdy ją zmyłam nie uciekł bo to wciąż byłam JA...Ale gdy jeden z drugim Pan od serca pomylił nas na imprezie z naszą koleżanką to jest już coś chyba NIE HALO!
piątek, 22 maja 2015
My personal ROAST ;)))
Dostałam wczoraj wiadomość co mnie do przemyśleń skłoniła! A jak ja myślę to piszę! Jak widzicie kilka razy w tygodniu mi się zdarza;)))
Zarzuciła mi osoba bardzo inteligenta i wygadana, że krzywdzę swoje klientki! Nieeee...nieeee...nie makijażem!!! Felietonami! Nie powinnam o nich pisać bo w naszym zawodzie obowiązuje "tajemnica lekarska"! Że nienawidzę komentowania, a odpłacam pięknym za nadobne... Siedzę i myślę...Analizuję...Gdzie ja powiedziałam o kimś bezpośrednio przytaczając datę, godzinę, nazwisko,strój dnia i napisałam "brzydka z niej baba była"?
Wydaje mi się, że tacy już jesteśmy nietykalni, grzeczni i formalni, że proste i ciche zwrócenie na coś uwagi do nas nie dociera! Głaskanie i delikatność z praktyki wiem...NIE DZIAŁA! I jak mi moja fryzjerka kilka lat temu powiedziała: "Laska masz gniazdo na głowie...końcówki pamietają epokę dinozaurów, a fruzura przypomina kupę...Chodź tu zrobię z Ciebie człowieka" Padłam ze śmiechu i się uczesałam! A gdyby rzekła: Obetniemy zniszczone końcóweczki, zrobimy fryzureczkę i dobierzemy kolorek...Co bym zrozumiała?
Niestety post o zaniedbanej cerze wykasowałam! Z żalu i obawy, że może jednak...Nie powinnam...Mea culpa! I żeby na kolana paść przed kobietami co je krzywdzę radząc zbyt dosadnie...Zerwijcie ze mnie boki i "drzyjcie łacha"!
MY PERSONAL ROAST!
- Mam takie pory na nosie, że dziurki, którymi oddycham to wcale nie te największe!
- Jestem tak kiepskim kierowcą, że zamiast listka na szybie powinnam wozić na dachu drzewo!
- Jestem takim niedorajdą i słabeuszem, ze nie potrafię odkręcić butelki! Pustynia + Mineralna + JA = Śmierć!
- Moja cera świeci się nawet w nocy! Oświetlam sobie wtedy drogę do kibla!
- Jestem takim debilem komputerowym ,że nawet gdy na ekranie jak psu jaja świeci napis "ZAPISZ" wołam pogotowie i błagam o pomoc bo ja go NIE WIDZĘ!
- Moje żebra wystają tak bardzo, że nie potrzebowałam nosidełka dla niemowląt dla swoich córek!
- Mam tak wstrętne paznokcie, że bez sztucznych plastików się nie obejdzie! Za jakiś czas przyjdzie pora na sztuczne cycki, a potem to już tylko sztuczne zęby!
- Nosiłam 15 lat temu "plemniki" i "błękitną lagunę"! Na szczęście ktoś mi powiedział, że wyglądam jak kretyn! Dziękuję dobra duszo!
Taka jestem i się nie zmienię! Nie lubię ludziom słodzić, ale nie dam sobie zarzucić,że ich obrażam... Mądrej koleżance bardzo dziękuję! Dyskusja mnie uskrzydliła! W końcu dziennikarz powinien wzbudzać emocje także te negatywne! Proszę Was tylko kochani! Nie traktujcie moich wypocin tak poważnie (przynajmniej tych prześmiewczych)... I zrobię jak mówi moja wczorajsza rozmówczyni: jak zechcę!
Zarzuciła mi osoba bardzo inteligenta i wygadana, że krzywdzę swoje klientki! Nieeee...nieeee...nie makijażem!!! Felietonami! Nie powinnam o nich pisać bo w naszym zawodzie obowiązuje "tajemnica lekarska"! Że nienawidzę komentowania, a odpłacam pięknym za nadobne... Siedzę i myślę...Analizuję...Gdzie ja powiedziałam o kimś bezpośrednio przytaczając datę, godzinę, nazwisko,strój dnia i napisałam "brzydka z niej baba była"?
Wydaje mi się, że tacy już jesteśmy nietykalni, grzeczni i formalni, że proste i ciche zwrócenie na coś uwagi do nas nie dociera! Głaskanie i delikatność z praktyki wiem...NIE DZIAŁA! I jak mi moja fryzjerka kilka lat temu powiedziała: "Laska masz gniazdo na głowie...końcówki pamietają epokę dinozaurów, a fruzura przypomina kupę...Chodź tu zrobię z Ciebie człowieka" Padłam ze śmiechu i się uczesałam! A gdyby rzekła: Obetniemy zniszczone końcóweczki, zrobimy fryzureczkę i dobierzemy kolorek...Co bym zrozumiała?
Niestety post o zaniedbanej cerze wykasowałam! Z żalu i obawy, że może jednak...Nie powinnam...Mea culpa! I żeby na kolana paść przed kobietami co je krzywdzę radząc zbyt dosadnie...Zerwijcie ze mnie boki i "drzyjcie łacha"!
MY PERSONAL ROAST!
- Mam takie pory na nosie, że dziurki, którymi oddycham to wcale nie te największe!
- Jestem tak kiepskim kierowcą, że zamiast listka na szybie powinnam wozić na dachu drzewo!
- Jestem takim niedorajdą i słabeuszem, ze nie potrafię odkręcić butelki! Pustynia + Mineralna + JA = Śmierć!
- Moja cera świeci się nawet w nocy! Oświetlam sobie wtedy drogę do kibla!
- Jestem takim debilem komputerowym ,że nawet gdy na ekranie jak psu jaja świeci napis "ZAPISZ" wołam pogotowie i błagam o pomoc bo ja go NIE WIDZĘ!
- Moje żebra wystają tak bardzo, że nie potrzebowałam nosidełka dla niemowląt dla swoich córek!
- Mam tak wstrętne paznokcie, że bez sztucznych plastików się nie obejdzie! Za jakiś czas przyjdzie pora na sztuczne cycki, a potem to już tylko sztuczne zęby!
- Nosiłam 15 lat temu "plemniki" i "błękitną lagunę"! Na szczęście ktoś mi powiedział, że wyglądam jak kretyn! Dziękuję dobra duszo!
Taka jestem i się nie zmienię! Nie lubię ludziom słodzić, ale nie dam sobie zarzucić,że ich obrażam... Mądrej koleżance bardzo dziękuję! Dyskusja mnie uskrzydliła! W końcu dziennikarz powinien wzbudzać emocje także te negatywne! Proszę Was tylko kochani! Nie traktujcie moich wypocin tak poważnie (przynajmniej tych prześmiewczych)... I zrobię jak mówi moja wczorajsza rozmówczyni: jak zechcę!
czwartek, 21 maja 2015
Kraj "podminowanych"
Dziś nie będzie lekko, łagodnie, i grzecznie...Nie będzie jak zwykle;) Ooo nieee! Bo dziś jest mój dzień: "bez kija nie podchodź"! I gdyby ten Pan co mnie ochlapał rano wylazł ze swojej "audicy" to by się nasłuchał...A, że mam swój wirtualny papier i Was drodzy czytelnicy, muszę wściec się w sieci;)
To jest kraj wiecznie nieszczęśliwych ludzi! Kraj wielu problemów, biedy, chamstwa i kombinatorstwa... Jest to kraj pt :"Ale co ja na to poradzę!" Wszyscy widzą problem tylko nikt go nie rozwiązuje... I czy to wina wiecznie kiepskiej, depresyjnej pogody, kłopotów dnia codziennego, których nam nie brakuje, bezrobocia czy zwyczajnej mentalności "made in Poland"...Nie wiem! Ale znudziło mi się patrzenie na to i "nicnierobienie", więc piszę! Bo co ja sama więcej zrobić mogę...
Pod naszym marketem żebrze pijaczek. Dzień w dzień podchodzi do ludzi zabijając ich swoim smrodem, krzykiem i nachalnością. Jedni dają mu kasę inni słownego kopa w dupę...Ale ten jest wytrwały...Dlaczego? Bo mu się zwyczajnie opłaca. Dziś z jedną Panią nie wytrzymałyśmy... Owy degenerat łapami swymi obślizgłymi (5 minut wcześniej sikał pod sklepem) grzebał w bułkach! A ochroniarz nie widział! Nie chciał widzieć!
Ja: Proszę Pana! Pan mi wytłumaczy dlaczego jakiś czas temu zostałam upomniana w tym sklepie,że nie mam koszyka, choć z wózkiem i dziećmi się tu tarabaniłam po jedno masło, a chodzę tu 8 lat i złodziejem nie jestem, a ten "kolo" bezproblemowo swoimi obszczanymi łapami grzebie w bułkach, które ja mojej rodzinie kupuję?
Ochroniarz: Yyyyy.... Ale co ja Pani na to poradzę.....
..........................................................
Proszenie o kasę ma też inny wymiar. Od jakiegoś czasu nieufna jestem bardzo i do puszeczek nie wrzucam! Jakaś plaga opętała ten kraj... Moda na pomoc nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w czym!
Pod naszą "skarbówką" stoją Panie "ciPUSZKI" i prawie się na przechodniów rzucają z prośbą o pomoc... Razu pewnego:
ciPUSZKA: Pani pomoże Wojtusiowi! Wojtuś umiera! Nie ma Pani serca dla Wojtusia?
Ja: Niech mi Pani poda adres strony fundacji, nr konta, link do fp...Ja ze sprawą chętnie się zapoznam i przeleję kwotę, a może 1% podatku oddam Wojtusiowi... Wyjmę kalendarz i zapiszę...Więc? Słucham?
ciPUSZKA: ....YYYY...aleeee...o co właściwie Pani chodzi???
................................................................
Mamy w mieście kobitkę o wielkim sercu! Prowadzi dom tymczasowy dla zwierząt... I chodzi tak po ulicach z gromadką kulawych, siwych, niechcianych piesków. Szła też dnia sądnego kiedy nie wytrzymałam! Piesek z wózeczkiem zamiast tylnich łapek kupkę zasadził na środku chodniczka, a wielkoduszna Psia Mama gówienko zostawiła!
Ja: Przepraszam! Ja bardzo doceniam Pani działalność i kocham zwierzęta, ale kocham też swoje dzieci i chcę im oszczędzić nadepnięcia na minę, a tym samym sobie prania trampek z PSIEGO GÓWNA!!!!
Psia Mama: To niechże Pani dziecko uczy uważać w co wchodzi!
..............................................................
I mogłabym tak pisać jeszcze o: moherach w kolejce u lekarza co dziecka z gorączką nie przepuszczą, o Panach co nie widzą że szarpiemy się z drzwiami nie mogąc wózka przepchać, o ludzich niemiłych i wrednych....Ale po co? Wszyscy to zamy i wiemy jak jest... Gdy widząc jakiś czas temu Panią z krwawiącym nosem i wybitym zębem podeszłam zapytać czy mogę jej jakoś pomóc...Byłam pewna,że ktoś ją pobił...Usłyszałam tylko SPIER.......J! Zwątpiłam!
Na moje szczęście byłam tylko z młodszą córką bo starsza już by zrozumiała...Obserwuje ludzi i często pyta...Dlaczego ktoś żebrze, śmierdzi, śpi na ławce, krzyczy.... I mówicie o mnie co chcecie, ale patriotką nie jestem i nie będę...Dziś jest ten dzień kiedy chcę stąd UCIEC!
Obsikany pijaczyna za sklepem przy śmietniku....gadał...przez swojego smartfona!
To jest kraj wiecznie nieszczęśliwych ludzi! Kraj wielu problemów, biedy, chamstwa i kombinatorstwa... Jest to kraj pt :"Ale co ja na to poradzę!" Wszyscy widzą problem tylko nikt go nie rozwiązuje... I czy to wina wiecznie kiepskiej, depresyjnej pogody, kłopotów dnia codziennego, których nam nie brakuje, bezrobocia czy zwyczajnej mentalności "made in Poland"...Nie wiem! Ale znudziło mi się patrzenie na to i "nicnierobienie", więc piszę! Bo co ja sama więcej zrobić mogę...
Pod naszym marketem żebrze pijaczek. Dzień w dzień podchodzi do ludzi zabijając ich swoim smrodem, krzykiem i nachalnością. Jedni dają mu kasę inni słownego kopa w dupę...Ale ten jest wytrwały...Dlaczego? Bo mu się zwyczajnie opłaca. Dziś z jedną Panią nie wytrzymałyśmy... Owy degenerat łapami swymi obślizgłymi (5 minut wcześniej sikał pod sklepem) grzebał w bułkach! A ochroniarz nie widział! Nie chciał widzieć!
Ja: Proszę Pana! Pan mi wytłumaczy dlaczego jakiś czas temu zostałam upomniana w tym sklepie,że nie mam koszyka, choć z wózkiem i dziećmi się tu tarabaniłam po jedno masło, a chodzę tu 8 lat i złodziejem nie jestem, a ten "kolo" bezproblemowo swoimi obszczanymi łapami grzebie w bułkach, które ja mojej rodzinie kupuję?
Ochroniarz: Yyyyy.... Ale co ja Pani na to poradzę.....
..........................................................
Proszenie o kasę ma też inny wymiar. Od jakiegoś czasu nieufna jestem bardzo i do puszeczek nie wrzucam! Jakaś plaga opętała ten kraj... Moda na pomoc nie wiadomo komu, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w czym!
Pod naszą "skarbówką" stoją Panie "ciPUSZKI" i prawie się na przechodniów rzucają z prośbą o pomoc... Razu pewnego:
ciPUSZKA: Pani pomoże Wojtusiowi! Wojtuś umiera! Nie ma Pani serca dla Wojtusia?
Ja: Niech mi Pani poda adres strony fundacji, nr konta, link do fp...Ja ze sprawą chętnie się zapoznam i przeleję kwotę, a może 1% podatku oddam Wojtusiowi... Wyjmę kalendarz i zapiszę...Więc? Słucham?
ciPUSZKA: ....YYYY...aleeee...o co właściwie Pani chodzi???
................................................................
Mamy w mieście kobitkę o wielkim sercu! Prowadzi dom tymczasowy dla zwierząt... I chodzi tak po ulicach z gromadką kulawych, siwych, niechcianych piesków. Szła też dnia sądnego kiedy nie wytrzymałam! Piesek z wózeczkiem zamiast tylnich łapek kupkę zasadził na środku chodniczka, a wielkoduszna Psia Mama gówienko zostawiła!
Ja: Przepraszam! Ja bardzo doceniam Pani działalność i kocham zwierzęta, ale kocham też swoje dzieci i chcę im oszczędzić nadepnięcia na minę, a tym samym sobie prania trampek z PSIEGO GÓWNA!!!!
Psia Mama: To niechże Pani dziecko uczy uważać w co wchodzi!
..............................................................
I mogłabym tak pisać jeszcze o: moherach w kolejce u lekarza co dziecka z gorączką nie przepuszczą, o Panach co nie widzą że szarpiemy się z drzwiami nie mogąc wózka przepchać, o ludzich niemiłych i wrednych....Ale po co? Wszyscy to zamy i wiemy jak jest... Gdy widząc jakiś czas temu Panią z krwawiącym nosem i wybitym zębem podeszłam zapytać czy mogę jej jakoś pomóc...Byłam pewna,że ktoś ją pobił...Usłyszałam tylko SPIER.......J! Zwątpiłam!
Na moje szczęście byłam tylko z młodszą córką bo starsza już by zrozumiała...Obserwuje ludzi i często pyta...Dlaczego ktoś żebrze, śmierdzi, śpi na ławce, krzyczy.... I mówicie o mnie co chcecie, ale patriotką nie jestem i nie będę...Dziś jest ten dzień kiedy chcę stąd UCIEC!
Obsikany pijaczyna za sklepem przy śmietniku....gadał...przez swojego smartfona!
środa, 20 maja 2015
Hardkory dnia powszedniego!
Anka to wizażystka znad morza! Skąd się znamy? Długa...zbyt długa historia aby Was zanudzać. Musicie wiedzieć tylko tyle że zdolna z niej babeczka i jak już zadzwoni do mnie by doświadczenia wymienić, darmowych minut nie starcza! Zainspirowała mnie do tego aby kilkoma sytuacjami się z Wami podzielić...Bo jeśli myślicie, że powiedziałam już wszystko i nic na deser nie zostawiłam, mylicie się! Aż strach pomysleć co jeszcze za "dziwo" mnie i może Was spotka;)))
Ankę odwiedzimy później!
Zdarzyło się Wam koleżanki "po fachu" ratować klientkę po dramatycznej próbie makijażu zrobionego przez konkurencję? Czy jestem wybrańcem do spraw ekstremalnych? Zaszczyt ten spotkał mnie razy dwa! A sytuacji przedstawię Wam kilka. Jak zawsze ubranych w słowa adekwatne do przewinienia;)
Post o nadawaniu sobie tytułu "Make up Artist" już pisałam ("Malarka, tapeciarka???"). Lecz muszę dodać słów kilka bo jestem wstrząśnięta, zmieszana i niestety trzeźwa! Dlaczego niestety? Bo trzeba się nieźle narąbać, żeby obojętnym pozostać widząc to "zjawisko"! I potem dziwić się kobietom które wizażystek się boją! Wolą same się "poprawić" bo już kiedyś zostały skrzywdzone...Pędzel prosto w serce! I to z ostrym trzonkiem!
To co dziś oczy me ujrzały w jednym z Waszych komentarzy pod linkiem do mojego posta powinno być karane! I do tej ARTYSTKI, której buźkę na jej fp miałam okazję oglądać: Dziewczyno! Psujesz nam wizażystkom reputację... Ja nie ośmielam się Make Up Artist nazywać, ale Ty? I niby dzięki takim "zdolnym inaczej" miałam okazję być pogotowiem ratunkowym dla poszkodowanych makijażowo, ale ile klientek tracimy ze strachu przed nami...nie wiem! Bo są jeszcze ludzie którzy "fejsbuka" nie trawią i na własnej skórze doświadczą tego co potrafisz...Gdyby jednak widzieli to wcześniej.......................................
Wracając do Anki i jej "przypadków"...Wpadła do niej ostatnio Pani w czarnej rozpaczy... Oczy zapuchnięte, czerwone, swędzące... Czyżby specjalistka od mejkapu nie spytała o ewentualną alergię? Użyła kosmetyków przeterminowanych? Nie...Przykleiła kępki klejem do sztucznych paznokci! Szczyt szczytów dopełnia fakt iż umieściła je na środku powieki ruchomej...Coś dodać?
Inny problem z życia wzięty to brak higieny! I pal to licho jeśli jedna Pani z drugą Panią nie dba o własne akcesoria (położył mnie na łopatki komentarz o pędzelkach mieszkających tuż obok kibelka), ale jeśli makijażystka grzeszy syfem to już skandal! Jak na spowiedzi klientka mi powiedziała, że przyszła do mnie bo "ta poprzednia" miała tak brudne pędzle, że aż śmierdziały! Halo!!! Czy jest tu może SANEPID?
Ponowny próbny po jednej ARTYSTCE robiłam po tym gdy makijaż się po prostu nie spodobał...Nieee...Nie tylko dlatego! Ponieważ został utrwalony lakierem do włosów zaaplikowanym prosto w otwarte oczy! Ja nie wiem...Czy to niewiedza czy zwyczajna głupota!? Jest taka teoria na obecność pozaziemskiej inteligencji...Jedynym dowodem na to, że istnieje jest to, że się z nami nie kontaktuje;)))
Nie czepiam się tylko tych co nie potrafią, a wydaje im się że mają talent! Tych co reklamują się na fejsie i otrzymują od swoich wiernych fanów (znajomych) pozytywne komentarze.(A swoją drogą można kogoś uwielbiać i być jego przyjacielem...I jeśli za takich się uważacie to powiedzcie koleżance, że naprawdę robi "szajs"! Zrobicie jej przysługę!) Boli mnie, że zamiast promować makijaż...jego piękno...jego fenomen, takie pseudo mejkapistki napawają kobiety strachem i niechęcią do tej pięknej sztuki! Narażają klientki na zapalenie spojówek, alergie i czasem cierpienia...bo do Anki przyszła dziewczyna po studniówce...z płaczem...Bo wraz z paskiem "ardelek" wyrwała większość rzęs w jednym oku! Ratować drugie przyszła do niej...
Oby jak najwięcej "Anek" w naszym fachu!
Ankę odwiedzimy później!
Zdarzyło się Wam koleżanki "po fachu" ratować klientkę po dramatycznej próbie makijażu zrobionego przez konkurencję? Czy jestem wybrańcem do spraw ekstremalnych? Zaszczyt ten spotkał mnie razy dwa! A sytuacji przedstawię Wam kilka. Jak zawsze ubranych w słowa adekwatne do przewinienia;)
Post o nadawaniu sobie tytułu "Make up Artist" już pisałam ("Malarka, tapeciarka???"). Lecz muszę dodać słów kilka bo jestem wstrząśnięta, zmieszana i niestety trzeźwa! Dlaczego niestety? Bo trzeba się nieźle narąbać, żeby obojętnym pozostać widząc to "zjawisko"! I potem dziwić się kobietom które wizażystek się boją! Wolą same się "poprawić" bo już kiedyś zostały skrzywdzone...Pędzel prosto w serce! I to z ostrym trzonkiem!
To co dziś oczy me ujrzały w jednym z Waszych komentarzy pod linkiem do mojego posta powinno być karane! I do tej ARTYSTKI, której buźkę na jej fp miałam okazję oglądać: Dziewczyno! Psujesz nam wizażystkom reputację... Ja nie ośmielam się Make Up Artist nazywać, ale Ty? I niby dzięki takim "zdolnym inaczej" miałam okazję być pogotowiem ratunkowym dla poszkodowanych makijażowo, ale ile klientek tracimy ze strachu przed nami...nie wiem! Bo są jeszcze ludzie którzy "fejsbuka" nie trawią i na własnej skórze doświadczą tego co potrafisz...Gdyby jednak widzieli to wcześniej.......................................
Wracając do Anki i jej "przypadków"...Wpadła do niej ostatnio Pani w czarnej rozpaczy... Oczy zapuchnięte, czerwone, swędzące... Czyżby specjalistka od mejkapu nie spytała o ewentualną alergię? Użyła kosmetyków przeterminowanych? Nie...Przykleiła kępki klejem do sztucznych paznokci! Szczyt szczytów dopełnia fakt iż umieściła je na środku powieki ruchomej...Coś dodać?
Inny problem z życia wzięty to brak higieny! I pal to licho jeśli jedna Pani z drugą Panią nie dba o własne akcesoria (położył mnie na łopatki komentarz o pędzelkach mieszkających tuż obok kibelka), ale jeśli makijażystka grzeszy syfem to już skandal! Jak na spowiedzi klientka mi powiedziała, że przyszła do mnie bo "ta poprzednia" miała tak brudne pędzle, że aż śmierdziały! Halo!!! Czy jest tu może SANEPID?
Ponowny próbny po jednej ARTYSTCE robiłam po tym gdy makijaż się po prostu nie spodobał...Nieee...Nie tylko dlatego! Ponieważ został utrwalony lakierem do włosów zaaplikowanym prosto w otwarte oczy! Ja nie wiem...Czy to niewiedza czy zwyczajna głupota!? Jest taka teoria na obecność pozaziemskiej inteligencji...Jedynym dowodem na to, że istnieje jest to, że się z nami nie kontaktuje;)))
Nie czepiam się tylko tych co nie potrafią, a wydaje im się że mają talent! Tych co reklamują się na fejsie i otrzymują od swoich wiernych fanów (znajomych) pozytywne komentarze.(A swoją drogą można kogoś uwielbiać i być jego przyjacielem...I jeśli za takich się uważacie to powiedzcie koleżance, że naprawdę robi "szajs"! Zrobicie jej przysługę!) Boli mnie, że zamiast promować makijaż...jego piękno...jego fenomen, takie pseudo mejkapistki napawają kobiety strachem i niechęcią do tej pięknej sztuki! Narażają klientki na zapalenie spojówek, alergie i czasem cierpienia...bo do Anki przyszła dziewczyna po studniówce...z płaczem...Bo wraz z paskiem "ardelek" wyrwała większość rzęs w jednym oku! Ratować drugie przyszła do niej...
Oby jak najwięcej "Anek" w naszym fachu!
Mniej znaczy więcej!
Czytałam niedawno świetny tekst o trendach w ślubnym makijażu! Autorki nie pamiętam (przepraszam szczerze), a szkoda bo chyba bym udostępniła. Po co? A no po to aby wszystkie szalone Panny Młode troszeczkę wyluzowały. Ja wiem,że to jedyny taki dzień w życiu (choć kto wie;)) i że chcemy być idealne, piękne, WIDOCZNE! Ale zauważone i podziwiane kobiety być powinny za delikatność, subtelność i naturalność... Nie za totalną przesadę!
Sobotnie popołudnie. Remiza strażacka. Na parkiecie "tańczy dla mnie" ONA! Puszysta, falbaniasta, śmietankowa muffinka;) Metr koka twardego jak kamień, kryształki, perełki, falbanki, koronki. Kieca "z koła", buty z kokardą, we włosach welon i martwy kwiat. Cała wieś tańczy i śpiewa, a "mohery" zachwycone! "Jaka ona piękna"!!!! Opalona, błyszcząca...WIDOCZNA!
Jakże obgadana i upokorzona została moja znajoma gdy w dniu tym wystąpiła w białym, eleganckim kombinezonie, z kreską na oku i czerwonymi (pasującymi do dziary;) ustami. Ale jak to? Dlaczego nie ma na głowie "baranka", dlaczego nie jest "skwarką", i czemu do cholery nie zakryła więziennego tatuażu??? Czerwone usta na ślub? Kto to widział???W gaciach i bez welonu? A fu! Zdziwicie się jak powiem, że określenia jej wyglądu przytaczam dosłownie i bez przesady?
Dlaczego to piszę? Żeby odradzić w dniu sądu ostatecznego pewnych wciąż niestety uznawanych za niezbędne urodowych "punktów programu"! Fioletowe smoky, rzęsy do połowy czoła, a o życzeniach tapety winylowej nie wspomnę. Pan Młody musi Was poznać i ma być w stanie dać Wam buzi bez wsadzania sobie w oko Waszych plastikowych wachlarzy;)) Uwaga! Może się to skończyć tragicznie;)
Kończąc już "pojadę hardkorem" bo chyba los (i znajome "po fachu") mi podaje na tacy takie przypadki żebym mogła się nimi dzielić;)
Próba makijażu. Za Ślubną po schodkach drepta Ślubny. Kontroler jakości by zatwierdzić usługę i towar oddać na widok publiczny. Sprawdza przestrzeganie przepisów BHP, zasiada i na ręce makijażystce patrzy. Po skończeniu remontu generalnego przygląda sie buzi swej lubej z odległości 20 centymetrów. "A może by tak wewnętrzny kącik oka rozświetlić bardziej"- mówi... Musiał Pan odrobić lekcje i wziąć do serca zasady powiększania oka, ale bardziej już się nie dało (pigment Vanilla MAC). Pan się z argumentacją nie zgodził, więc szczypta więcej...i więcej...Aż Pani gałami świeciła i było cacy! (Klient ma zawsze rację;)
Jakiekolwiek macie drogie Panie preferencje...cokolwiek lubicie...Pamietajcie, że mniej znaczy więcej. W dniu tym wyjątkowym macie być ubrane...nie przebrane za kogoś kim nie jesteście. Czasem tak bardzo chcecie mieć na twarzy wszysko czego nie macie na co dzień, że wygląda to zwyczajnie śmiesznie! A w dążeniu do ideału też można przesadzić!
Prośba Państwa na wychodne; "Gdyby Pani mogła włożyć sukienkę na to malowanie...najlepiej różową... Bedzie Pani pasować do całości i fajnie zdjęcia z przygotowań wyjdą!" HELOŁ!!!!!!
Sobotnie popołudnie. Remiza strażacka. Na parkiecie "tańczy dla mnie" ONA! Puszysta, falbaniasta, śmietankowa muffinka;) Metr koka twardego jak kamień, kryształki, perełki, falbanki, koronki. Kieca "z koła", buty z kokardą, we włosach welon i martwy kwiat. Cała wieś tańczy i śpiewa, a "mohery" zachwycone! "Jaka ona piękna"!!!! Opalona, błyszcząca...WIDOCZNA!
Jakże obgadana i upokorzona została moja znajoma gdy w dniu tym wystąpiła w białym, eleganckim kombinezonie, z kreską na oku i czerwonymi (pasującymi do dziary;) ustami. Ale jak to? Dlaczego nie ma na głowie "baranka", dlaczego nie jest "skwarką", i czemu do cholery nie zakryła więziennego tatuażu??? Czerwone usta na ślub? Kto to widział???W gaciach i bez welonu? A fu! Zdziwicie się jak powiem, że określenia jej wyglądu przytaczam dosłownie i bez przesady?
Dlaczego to piszę? Żeby odradzić w dniu sądu ostatecznego pewnych wciąż niestety uznawanych za niezbędne urodowych "punktów programu"! Fioletowe smoky, rzęsy do połowy czoła, a o życzeniach tapety winylowej nie wspomnę. Pan Młody musi Was poznać i ma być w stanie dać Wam buzi bez wsadzania sobie w oko Waszych plastikowych wachlarzy;)) Uwaga! Może się to skończyć tragicznie;)
Kończąc już "pojadę hardkorem" bo chyba los (i znajome "po fachu") mi podaje na tacy takie przypadki żebym mogła się nimi dzielić;)
Próba makijażu. Za Ślubną po schodkach drepta Ślubny. Kontroler jakości by zatwierdzić usługę i towar oddać na widok publiczny. Sprawdza przestrzeganie przepisów BHP, zasiada i na ręce makijażystce patrzy. Po skończeniu remontu generalnego przygląda sie buzi swej lubej z odległości 20 centymetrów. "A może by tak wewnętrzny kącik oka rozświetlić bardziej"- mówi... Musiał Pan odrobić lekcje i wziąć do serca zasady powiększania oka, ale bardziej już się nie dało (pigment Vanilla MAC). Pan się z argumentacją nie zgodził, więc szczypta więcej...i więcej...Aż Pani gałami świeciła i było cacy! (Klient ma zawsze rację;)
Jakiekolwiek macie drogie Panie preferencje...cokolwiek lubicie...Pamietajcie, że mniej znaczy więcej. W dniu tym wyjątkowym macie być ubrane...nie przebrane za kogoś kim nie jesteście. Czasem tak bardzo chcecie mieć na twarzy wszysko czego nie macie na co dzień, że wygląda to zwyczajnie śmiesznie! A w dążeniu do ideału też można przesadzić!
Prośba Państwa na wychodne; "Gdyby Pani mogła włożyć sukienkę na to malowanie...najlepiej różową... Bedzie Pani pasować do całości i fajnie zdjęcia z przygotowań wyjdą!" HELOŁ!!!!!!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


















